-13-

57 10 0
                                    

Obudził mnie ciepły płomień słońca padający na twarz. Nie chciałam wstawać do pracy... dzisiaj jest tak dobrze w tym łóżku (jak zresztą codziennie), ale cóż siła wyższa. Powoli otworzyłam oczy i odwróciłam głowę, by sprawdzić godzinę na elektrycznym budziku. Zegar wskazywał 7:27. Co!? Już tak późno!? Zaspałam! Szybko poderwałam się z łóżka, ale zamiast włożyć stopy w ciepłe, puchate kapcie moje nogi natrafiły na kartonowe pudełko. Dopiero wtedy porządnie rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Wszędzie leżały otwarte i byle jak rozrzucone kartony. Gdzie ja jestem? To nie moje mieszkanie. Wtedy przypomniałam sobie wydarzenia sprzed dwóch tygodni. Nie byłam w Nowym Jorku, byłam w Rzeszowie i dzisiaj miałam pojechać autokarem do Sanoka. Przez cały tydzień kupowałam rzeczy przez internet nawet po kilka sztuk, tak abym mogła zamieszkać w starym domku w Kalnicy. Wczoraj pakowałam wszystkie rzeczy do mojego plecaka. Teraz leżał on spokojnie pod ścianą i sam się prosił o to, bym go teraz wzięła na plecy i poszła przed siebie, bez celu i bez zmartwień. Ale nie! J e s z c z e nie teraz! Są sprawy ważne i ważniejsze! Usłyszałam pukanie do drzwi. Myśląc, że to policja ostrożnie i cicho wzięłam nóż ze stolika oraz poszłam w stronę wejścia . Dźwięk się powtórzył. Byłam już przy drzwiach. Energicznym ruchem otworzyłam je i przyłożyłam sztylet do gardła mężczyźnie, który trzymał ręce mocno na kartonowym pudle.
— Paczka dla pani — próbował powiedzieć kurier, ale wyszło coś na kształt "paczadapani". Powoli odsunęłam nóż speszając się swoim zachowaniem i próbując obrócić nieporozumienie w żart.
— Pan chyba nie myślał, że ja tak na serio? Ten sztylet jest bardziej tępy, niż kartka papieru. — powiedziałam oraz dla niepoznaki uśmiechnęłam się sztucznie.
— Aha, proszę — wcisnął mi karton w ręce i zbiegł po schodach tak szybko, jak tylko się dało. Kilkanaście sekund później usłyszałam pisk opon i trąbienie kierowców na dwupasmowej ulicy przed hotelem.
— No to chyba wystarczy mu przygód na cały dzień... — pomyślałam oraz zaczęłam się ubierać, by przez pół godziny pobiegać po okolicznym parku. Podczas porannego treningu słuchałam muzyki przez słuchawki, wstąpiłam też do pobliskiego sklepu, aby kupić sobie coś do jedzenia na śniadanie. Wybrałam jogurt naturalny z musli oraz torebeczkę kawy rozpuszczalnej. Około ósmej wróciłam do hotelu i na szybko zjadłam śniadanie popijając kawą. Następnie otworzyłam paczkę na którą czekałam okrągły tydzień. Były w niej niby to zwykłe spodnie, skarpetki, t-shirt i bluza z kapturem, ale tylko na pierwszy rzut oka, ponieważ ubrania były wykonane z czarno-błękitnego kuloodpornego i ognioodpornego materiału. Byłam gotowa na wszystko. Włożyłam ubrania do plecaka zapakawonego do granic możliwości oraz zrobiłam szybki porządek w pokoju zbierając kartonowe pudełka różnej wielkości w kąt pomieszczenia. Zerknęłam na zegarek. Pokazywał on 8:12. Ostatni raz zerknęłam na pokój sprawdzając czy czegoś nie zapomniałam. Niespiesznie zamknęłam pomieszczenie na kluczyk oraz zeszłam po schodach do głównego holu hotelu. Położyłam klucz na blacie recepcji nawet nie patrząc w tamto miejsce. Wszystko miałam wyliczone co do minuty. Dokładnie o 8:17 przyjechał autobus. O 8:24 wysiadłam z niego na tym samym przystanku co tydzień wcześniej i udałam się w to samo miejsce. 10 minut później siedziałam już w autokarze jadącym do Sanoka ze słuchawkami w uszach podłączonymi do mp3 z moimi ulubionymi piosenkami. Po chwili wyjechaliśmy z Rzeszowa, minęliśmy Boguchwałę, Babicę i... dalej nie pamiętam co było, chyba zasnęłam. Niestety miałam sen, a może nawet stety?
Poczułam gniew. Dlaczego posłuchałam tego faceta!? Dlaczego stopiłam te bransolety!? Miałam uczucie jakby ktoś wcześniej zatrzymał film, a teraz odtworzył go dalej, a ja byłam w nim główną postacią.
— Brawo — wyrwał mnie z rozmyślań mężczyzna za szybą. Czy on właśnie mnie pochwalił!? — a teraz uciekaj! — O co mu chodzi!? Przecież jestem w pomieszczeniu, w którym chyba nawet drzwi nie ma! W tej samej sekundzie ściana się przesunęła i przede mną ukazał się widok na ośnieżone szczyty górskie. Zrobiłam krok w ich stronę i chciałam zrobić drugi, ale wtedy odezwał się o n.
— Co ojcu nie podziękujesz? — powiedział z sympatią w głosie i wyszedł z cienia. To była ta osoba, którą znałam, aż za dobrze. To była twarz znienawidzonego ojca alkoholika, który codziennie wracał do domu pijany i po dziesięciu latach zniknął i już nigdy go w życiu nie widziałam. Nie tylko nie on! Wybiegłam z pomieszczenia i zamieniłam się w ptaka. Nie patrzyłam gdzie lecę, ani czym jestem. Byle jak najdalej od niego!
Kierowca autobusu gwałtownie zahamował przez to uderzyłam głową w siedzenie przede mną. Nie byłam na to przygotowana, więc miałam bolącą pobudkę. Gdy się ocknęłam zerknęłam przez szybę co było przyczyną bólu głowy. No jak zwykle korek na rondzie! No to fajnie, na szczęście nigdzie mi się nie spieszy czego nie można było powiedzieć o innych pasażerach, którzy co chwilę wpatrywali się w swoje zegarki i nerwowo kręcili się na siedzeniach. Pół godziny póżniej dojechaliśmy na miejsce co przyjęłam z nieskrywaną ulgą. Jak wszystko pójdzie dobrze w domu będę już jutro. W miejscu, w którym znam każdy zakamarek. W miejscu, które przywodzi tyle wpomnień tych dobrych, ale też i tych złych. Po prostu będę w d o m u!

PogońHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin