-12-

75 10 0
                                    

O szóstej rano ubrałam wygodny t-shirt i ulubione bojówki (czekała mnie całodniowa podróż autokarem) i szybko wyszłam z hotelu, tak by obsługa mnie nie zauważyła. Poszłam na przystanek autobusowy, ponieważ chciałam pojechać na dworzec główny MPK, z którego mogłam wsiąść w autokar.
Pięć minut później jechałam już linią nr 19 do centrum. Pojawienie się w tamtej okolicy było ryzykowne ze względu na dużą ilość kamer. Po piętnastu minutach wyskoczyłam z autokaru i szybkim krokiem skierowałam się na dworzec. Kilka  sekund później stałam przy rozkładzie jazdy i szukałam odpowiedniej linii. Mam! Znalazłam! Ale co!? Autokar jeździ tylko we wtorki!? Dzisiaj jest środa! Mam czekać cały tydzień łudząc się, że nikt mnie nie zauważy i nie rozpozna!? Nie, nie, nie to nie mogło tak się skończyć. Nie teraz, gdy jestem już tak blisko mojej bezpiecznej kryjówki! Może pojadę autostopem? Odpada, zbyt duże ryzyko. Pociąg? Tam nawet torów nie ma, co dopiero pociągów! Na razie nic nie wymyślę... po prostu na razie wrócę do hotelu i zregeneruję siły przed dalszą drogą. Tak też zrobiłam. Wróciłam tym samym autobusem do hotelu i weszłam do holu, gdzie przy recepcji stał starszy policjant z lekką siwizną i podrywał Lizę. Na mój widok podniósł wzrok i pooglądał od stóp do głów. Szybko zawróciłam do ruchomych drzwi, ale przy nich stało dwóch następnych policjantów.
Jak oni się tam znaleźli?
— Proszę poczekać młoda damo! —krzyknął nadinspektor, wyciągając przed siebie rękę.
— Jak mnie znaleźliście!? — rzuciłam prosto z mostu, bez zbędnych grzeczności.
— To nie było trudne... — zaczął mężczyzna machając mi przed nosem plastikową płytką, jakby od niechcenia.
— Karta kredytowa — szepnęłam i wewnętrznie zaczynając panikować.
Co? Jak? Kiedy? Zapłaciłam za obiad, ale to było we Wrocławiu! Resztę płaciłam gotówką. Nie no, naprawdę? Ale ja byłam głupia! Gdy meldowałam się myślałam tylko o mojej bezpiecznej kryjówce i pewnie w t e d y zapłaciłam za noc kartą kredytową i tym samym zdradziłam swoją pozycję.
Starałam się nie pokazywać swoich emocji i zachować kamienną twarz. Nadinspektor kiwnął głową w stronę jednego z policjantów, który złapał mnie za rękę wyjmując kajdanki. Wzięłam głęboki wdech oczyszczając myśli. Przy wydechu zamieniłam się w mrówkę i szybko pobiegłam w zacieniony kąt pomieszczenia.
— Miałeś ją trzymać! — dowódca nie wytrzymał i wybuchną wściekłością na podopiecznego.
— Przepraszam... — zdołał tylko wydukać policjant.
— Przepraszasz! Przeprosiny tu nic nie dadzą! Szukają jej wszystkie służby specjalne, wojsko, a ty miałeś ją tylko zakuć! Interpol ma wobec niej plany! Wyznaczyli nawet bardzo dużą nagrodę za jej schwytanie i dostarczenie! Właśnie przeleciało nam 100 tysięcy przed nosem, a ty tylko przepraszasz!? Nie, nie kolego przeprosiny tu nic nie dadzą! D-degraduję cię! — nadinspektor, aż kipiał ze złości.
— Ale... — próbował dojść do głosu pechowy policjant.
— Nie ma żadnego ale!  O i jeszcze jedno, nie pokazuj mi się dzisiaj na oczy! Wyjdź stąd! — w oczach było widać pierwsze oznaki szaleństwa, a gdy policjant nie wykonał rozkazu, szef krzyknął mu do ucha — Ale już! — akcentując każdą literę.
Zdegradowany mężczyzna wybiegł w popłochu z budynku i nie pojawił się w tym dniu na komendzie powiatowej policji. Po chwili nadinspektor uspokoił się i wraz z resztą policjantów wyszedł z budynku. Odczekałam jeszcze 15 minut nim wyszłam z kryjówki i ,,nagle pojawiłam się z nikąd" przed zdziwioną recepcjonistką.
— Jak? — zdołała tylko wykrztusić.
— Liza, uspokuj się, popatrz na mnie — położyłam rękę na jej roztrzęsionych dłoniach, zaś drugą podniostłam jej głowę, tak że była zmuszona popatrzeć mi w oczy. — Mam dar, umiem zmieniać się w zwierzęta. Szukają mnie, ponieważ wykorzystałam go w miejscach publicznych oraz myślą, że uciekam, ponieważ złamałam prawo. Rozumiesz?
Kobieta pokiwała energicznie głową, więc kontynuowałam dalej.
— Dobrze, w takim razie niech to pozostanie między nami i nikomu o tym nie mów, ani o tym co ci powiedziałam, ani o tym co mówił policjant, dobrze?
Liza powtórzyła ruch i wróciła do poprzednich zajęć, które przerwało wejście policji do budynku.
— Jest jeszcze coś — zaczęłam.
— Tak? — powiedziała cichym głosem, tak jakby się mnie bała.
— W swoich papierach zapisz, że dzisiaj wypisałam się z hotelu, a w praktyce zostanę jeszcze do wtorku. — dokończyłam mówić i szybkim krokiem skierowałam się do swojego pokoju. No to załatwione. Zostaję tydzień w Rzeszowie.

PogońWhere stories live. Discover now