-16-

57 7 0
                                    

Miałam nieciekawą pobudkę. Byłam w pozycji półsiedzącej oparta o białą ścianę. W ogóle w pokoju nic nie było (nie licząc półki przyczepionej do ściany, która chyba miała służyć mi za łóżko i metalowych drzwi). Wszystko było w jednym kolorze - białym. Miałam na sobie kajdanki na ręce i nogi utrudniające większe ruchy. Na szczęście założyli tylko na ubrania ,,dodatki". Wstałam z ziemi i usiadłam na twardej półce. Szybko rozglądnęłam też się po rogach celi i dostrzegłam kilka miniaturowych kamer nie większych od paznokcia. Po jakimś czasie drzwi się otworzyły i wbiegło kilku mężczyzn z karabinami wycelowanymi we mnie. Gdy wszyscy ustawili się już na swoich pozycjach wolnym krokiem wszedł ważniak w garniturze.
— Idziemy — wybąkał pod nosem i wyszedł. Dwóch facetów złapało mnie pod ramiona, a inni ustawili się wokół i szybkim krokiem zaczęliśmy się przemieszczać po plątaninie korytarzy. Każdy wyglądał identycznie. Białe ściany, i w równych odstępach drzwi bez numerów. Jak oni mogli się tutaj nie pogubić?! W końcu nasz pochód wszedł do jednych z tych drzwi. Dwóch mężczyzn z grupy stanęło przy drzwiach, a reszta weszła do pokoju i zajęła miejsca w kątach pomieszczenia. W izbie stał tylko prostokątny stolik i dwa krzesła po jego obydwu stronach (tutaj też było wszystko białe). Na jednym siedzeniu usiadł facet w garniturze na drugim usadzili mnie. Jegomość wyjął spod pachy grubą teczkę z papierami.
— Nazwisko? — spytał oschle.
— Chase — odpowiedziałam tym samym tonem.
— Imię?
— Amanda.
— Pełne imię — dodał.
— Amanda Łucja.
— Tak lepiej. Ma pani zarzuty pobicia, kradzieży, napadu, nielegalnego przekroczenia granicy i utrudniania śledztwa — przeczytał z dokumentu. — Grozi pani do 20 lat pozbawienia wolności z zaostrzonym rygorem.
— No i? — nie obchodziło mnie to za bardzo, ponieważ już lekko przepaliłam metal, który płynny zaczął kapać na podłogę i miałam wolne ręce. Nie stopiłam całych kajdanek, ponieważ od razu by zauważyli, lecz na tyle, abym mogła wyjąć ręce i nogi w odpowiednim momencie.
— Ma pani coś dodania? — powiedział jakby wcale nie usłyszał mojego złośliwego tonu.
— Nie — zakończyłam krótko.
— Wyprowadzić — dodał i sam wyszedł przede mną. Dwóch typów, tych co poprzednio, złapało mnie tak samo i wyprowadziło na korytarz. Szliśmy tą samą drogą. W połowie trasy poczułam świeży podmuch zimnego powietrza. To był odruch. Pomyślałam o jakimś drapieżniku. W kilka sekund stałam się niedźwiedziem. Serio?! Bardziej grubego zwierzaka nie było?! No trudno trzeba sobie radzić nawet w takich sytuacjach. Kajdanki z głośnym trzaśnięciem rozerwały się na mniejsze kawałki. W najszybszym tempie jaki może osiągnąć misiek uderzyłam potężnymi łapami mężczyzn i pobiegłam w stronę źródła świeżego powietrza. Po kilku zakrętach dostrzegłam podwójne metalowe drzwi, a przy nich dwóch strażników. Wyważyłam siłą rozpędu bramę i spadłam w przepaść.

Pogońजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें