-25-

49 8 0
                                    

— Ostrożnie — usłyszałam słowa Jonasa jakby przez mgłę i poczułam jak ktoś mnie niesie w pozycji leżącej. Byłam na czymś miękkim, chyba to koc. Nie obudziłam się jeszcze do końca. Byłam w półśnie, w czymś pomiędzy snem, a jawą.
— Doktorze, ona się budzi — usłyszałam inny głos blisko mnie.
— Stójcie — powiedział ktoś w oddali, a może tuż nad uchem? Ruch spowodowany niesieniem mnie osłabł, a sekundę później zatrzymali się.
— Amando daj rękę — słyszałam jak lekarz mówi mi do ucha. Nie zareagowałam. Powtórzył. Znów nic nie zrobiłam. Nie byłam w stanie się poruszyć, ponieważ nie obudziłam się jeszcze wystarczająco. Doktor powiedział zdanie ponownie, a widząc, że nie reaguję sam wziął rękę i obrócił ją w taki sposób, aby mógł wbić igłę. Znów poczułam ukłucie i zasnęłam.
   Ponownie obudziłam się już w zwykłym łóżku. Byłam do połowy przykryta cienkim kocem, a pod głową znajdowała się twarda poduszka. Podniosłam się do pozycji pionowej przeciągając się. I wtedy TO zauważyłam. Wokół lewej ręki od nadgarstka do łokcia miałam coś czarnego i twardego, ale bardzo lekkiego. Miało to około centymetra grubości i dobrze przylegało do ręki.
Pewnie jakieś zabezpieczenie, abym nie uciekła. Ja chce się stąd wydostać! — pomyślałam — może uda mi się to stopić? Byłoby po problemie.
Wysiliłam się i wyobraziłam sobie niebieski płomień w prawej ręce, lecz nic się nie pojawiło. Spróbowałam ze wszystkich sił, aż zaćmiło mi się w oczach, ale tylko pojawił się nieduży płomyczek na sekundę. Później zgasł, jakby nigdy go tam nie było. Zrezygnowana rozglądnęłam się. Miałam na sobie t-shirt i bojówki w moro. Na krawędzi łóżka leżała ramoneska w ten sam wzór, a obok niego stały dość masywne buty. Było to chyba skrzydło szpitalnie, w którym mieściło się wiele łóżek ustawionych w równych odstępach przy ścianach. Z nudów policzyłam, że jest ich dokładnie 18. Oprócz mnie na sali nie było nikogo. No jeszcze tego mi brakowało! Chyba wylądowałam w wojsku! Jak oni mnie przebrali?!
Nagle drzwi się otworzyły.
— Jonas co to jest? Gdzie ja jestem? — zadałam nurtujące mnie pytania od razu, kiedy rozpoznałam znajomą mi twarz.
— Nie możesz mówić do mnie po imieniu — powiedział bardzo oschle, jak nie on.
— No to, co to ma znaczyć doktorku? — spytałam zaskoczona.
— Zostałaś przeniesiona. To cudeńko co masz na ręce jest wykonane z włókna węglowego. W środku jest obsypane pyłem z diamentów, co skutecznie blokuje twoją moc. Do tego, ma jeszcze wbudowany lokalizator, więc będziemy wiedzieli gdzie jesteś. O i jeszcze jedna uwaga. Tylko JA mogę to zdjąć — przechwalał się. Był zupełnie inny niż wcześniej. Czy tamto to była gra, czy teraz nią jest?
— Coś jeszcze?
— A, zapomniałbym. Dzisiaj odpuszczę ci ćwiczenia, ale od jutra bierzesz się do treningu. O 13 jest obiad. Nie spóźnij się. Po nim ktoś oprowadzi cię po ośrodku. Do widzenia — czym prędzej wyszedł. Jaki ośrodek? Jakie ćwiczenia? Jaki trening? Przed czym? W co ja się wpakowałam? A mogłam siedzieć w swoim grajdołku w Nowym Jorku i pewnie o tej porze karmić Lilę. Nosz jest kurwa zajebiście! Nie wytrzymałam i zaczęłam pod nosem klnąć jak szewc.

PogońOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz