-26-

33 3 0
                                    

Kiedy wychodził zauważyłam nad drzwiami zegar. Wskazywał on 12:36.
Miałam jeszcze 24 minuty nudnego leżenia. Minęły one bardzo szybko. Chyba się zdrzemnęłam. Kiedy było 10 minut przed równą ubrałam kurtkę, ciężkie, wojskowe buty i wyszłam z sali. Nie wiedziałam, w którą stronę się skierować. W prawo czy w lewo? Na szczęście na ścianie obok wisiał plan ewaukacji. Byłam tam też pokazana stołówka. Czyli w prawo i do końca korytarza? W tamtą stronę też ruszyłam. Po chwili byłam już w niewielkiej sali z dwoma stolikami, telewizorem, kilkonastoma krzesłami i okienkiem do wydawania obiadów. W rogu stał też stół bilarowy, piłkarzyki i leżało wiele puf różnej wielkości i koloru. Najwyraźniej wieczorem stołówka zamieniała się w świetlicę. Byłam przed czasem, więc jeszcze nikogo nie było oprócz dwóch mężczyzn siedzących przy jednym ze stolików. Patrzyli na mnie z wyższością. Kiedy już wzięłam swoją porcję, usiadłam w rogu drugiego stolika, aby nie sprowokować mężczyzn, którzy nie pałali do mnie optymizmem. Starałam się omijać ich wzrokiem. Stołówka miała beżowe ściany i była dobrze oświetlona. Duże okna na to pozwalały. Przez nie był też widok na duży, zadbany ogród, w którym nie było zbyt wiele kwiatów, lecz przeważały nieduże krzewy. Czemu to nie dziwi? Przecież jest późna jesień. Było tam też kilka ścieżek wyłożonych żwirem. Za pięknie tu, jak na więzienie. Ale przecież bez mocy nie jestem "niebezpieczna", więc może po prostu to jest odosobnione miejsce, w którym będą mogli mnie kontrolować? Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos kroków dochodzący z korytarza, ale nie jednej osoby - wielu. Słychać było też urywki rozmowy. Po chwili do stołówki weszła grupa 11 osób. Można było wśród nich wyróżnić: albinosa, azjatę, dwójkę ciemnoskórych, dwie kobiety oraz parę bliźniaków jednojajowych. Miałam czas, aby każdemu z nich powoli się przyjrzeć, ponieważ po kolei podchodzili do okienka i siadali przy tym samym stoliku co ja. Czułam się nieswojo przy takiej grupie nieznajomych. Tym bardziej, że zwrócili jeszcze na mnie szczególną uwagę. Szczególnie szeptali o tym czarnym rękawie pod kurtką. Jakoś straciłam apetyt, więc wcisnęłam w siebie resztę tego co mi zostało i jak najszybciej oddałam talerze. Wyszłam ze stołówki i zatrzymałam się na korytarzu. Nie wiedziałam w którą stronę się udać. Moje nogi same pokierowały mnie w stronę skrzydła szpitalnego, ale nie weszłam tam z powrotem tylko delikatnie zapukałam do następnych drzwi. Była na nich tabliczka z napisem: "dr. hab. Jonas Karlsson". Kiedy usłyszałam przytłumione: Proszę, weszłam niepewnie. Lekarz siedział przy biurku i przeglądał jakieś papiery.
— Amando, jak ci się podoba ta placówka? Zwiedziłaś już ją? — spytał z przymuszonym uśmiechem. Jakby go to wogóle obchodziło!
— Nie, jeszcze nie. Wszyscy jeszcze jedzą — odpowiedziałam grzecznie nie zwarzając na jego olewający ton.
— No to w takim razie, po co tu przyszłaś? — spytał. Było słychać, że ciągnie tą rozmowę na siłę. Po raz kolejny zastanowiłam się co się z nim stało? Kiedy tak na prawdę był sobą?
Chciałam tylko wiedzieć po co mnie tutaj ściągnąłeś? — spytałam marszcząc róg koszulki.
— Przecież podpisałaś papiery — powiedział to z taką pogardą w głosie, jakby była to oczywistość.
— Jakie papiery? — teraz to ja zadawałam pytania. Nie wiedziałam o czym on mówi. Chyba, że...LUIZ! Co pisało na tych kartkach?! We mnie zaczęło się gotować. Co ja sobie wtedy myślałam podpisując to! Nawet nie przeczytałam nagłówka! Dlaczego ja jestem taka lekkomyślna!
— A skąd ja mam to wiedzieć! Nie moja sprawa! Ja jestem tylko lekarzem! — prawie, że krzyknął. Był tak poirytowany tym, że zawracam mu czymś takim głowę. Zbył mnie gestem, żebym już wyszła. Posłusznie wykonałam jego polecenie, chociaż gdybym mogła dałabym mu wpysk. On jest lekarzem! Z góry powinien być miły! Taki jak wcześniej, nie to co teraz...
Stanęłam obok drzwi i popatrzyłam w sufit. Potrzebowałam chwili, aby ochłonąć. Nawet nie wiem kiedy do mnie podeszła pewna osóbka i delikatnie dotknęła mnie w ramię, aby zwrócić na siebie uwagę. Była niższa ode mnie o jakieś 10 centymetrów.
— Cześć jestem Rosalia, ale wszyscy mówią na mnie Rosa. A ty? Jak masz na imię? Mam cię oprowadzić po ośrodku. Jakbyś jeszcze nie wiedziała tutaj przez pół roku będziemy się szkolić, aby później przystąpić do testów i zdać do tajnych służb Interpolu — powiedziała to na jednym oddechu, a teraz tylko przerwała, aby wziąć oddech i kontynuować. Zanim zaczęła złapałam ją za ramię, tak żeby zauważyła, że chce coś powiedzieć.
— Jestem Amanda i znalazłam się tutaj chyba przez pomyłkę. Można się z tego jakoś wypisać?
— Cześć Amanda — powiedziała to tak, jakby dopiero co mnie zobaczyła. Przez kilka sekund milczała, żeby jak najlepiej mnie zapamniętać. Ja też skorzystałam z okazji i przyglądnęłam jej się z bliska. Pierwsze co rzucało się w oczy były jej włosy. Długie i ciemne, prawie czarne. Do tego była lekko opalona, co o tej porze roku, kiedy nie ma zbyt dużo słońca była troszkę nietypowe. Pierwsza myśl jaka mi się nasunęła widząc ją? Śródziemnomorska uroda.
— Jak chyba zauważyłaś stoimy obok gabinetu lekaskiego. Podobno trzeba starać się nie podpaść doktorowi, bo każde złamanie uzna za zwykłego siniaka i tylko nastawi kość.
To będzie długi dzień — pomyślałam, kiedy Rosa ruszyła z miejsca ciągnąc mnie za sobą i nie przerywając swojego monologu.

PogońWhere stories live. Discover now