Nie wiem co o tym myśleć. Serce waliło mi jak oszalałe. Nie z wysiłku fizycznego, ani z stresującej sytuacji, lecz z tego, że t a t a mnie przytulił. Nawet w myślach brzmiało to jakoś sztucznie. Cały czas miałam w głowie tylko jedno pytanie: Po co?
Po co on mnie przytulił? Po co chce mnie zwerbować? Po co zrobili tyle zamieszania? Niestety, odpowiedzi nie przychodziły... Czekałam na nie, jak pies czekający na pana przed sklepem, ale on nie przyszedł, a pies dalej czekał. W końcu zasnął, głodny i przywiązany.
Ktoś wpisywał kod. Jak tak szybko mogły minąć dwie godziny? Najwyraźniej drzemnęłam się. Tylko co ja im teraz powiem? Jeśli powiem tak, będę skazana na ojca, ale przynajmniej stąd wyjdę. A jak powiem nie, to będę tu siedzieć 20 lat. Tutaj nawet muzyki nie puszczają!
- Dzień dobry, czy podjęła już pani decyzję? - spytała chinka, której imienia nie zdołałam zapamiętać. Oprócz niej do pomieszczenia wszedł jescze Stock i dwóch mężczyzn z karabinami. Oczywiście obstawa musi być, ale gdzie mój ojciec i Luiz. Rozglądnęłam się czy nikt nie wchodzi, ale drzwi zostały już zamknięte.
- Twój tata ma inne sprawy na głowie - powiedział tym razem Jurgen, jakby czytając mi w myślach.
- Oczywiście - odpowiedziałam zmieszana. Kobieto co się z tobą dzieje! Nie widziałaś ojca od dwóch godzin i już się za nim stęskniłaś?! Nie, kobieto! Tak nie może być! Skarciłam siebie w duchu.
- Zgadzam się do was dołączyć - powiedziałam na jednym oddechu. Bo co miałam innego zrobić?!
- Dziekuję, że pani do nas dołączyła. - odezwała się ponownie azjatka. Po tych słowach wyszła, a za nią reszta.
Kiedy wszyscy wyszli mój brzuch zaczął upominać się o pokarm. Miałam też sucho w ustach. Ogólnie źle się poczułam.
Po 5 minutach, chyba, przyszedł mężczyzna w wieku około 35 lat. Był ubrany w lekarski fartuch.
- Dzień dobry, a może bardziej już dobry wieczór - powiedział. Widząc, że zwrócił moją uwagę kontynuował- mam na imię Jonas i od teraz jestem twoim lekarzem. Czy mógłbym...? - spytał pokazując ranę na nodze. Lekko kiwnęłam głową. Byłam zmęczona i to bardzo. Chyba nawet za bardzo...
Jonas kucnął i zaczął delikatnie czyścić ranę, wyjął wszystkie powbijane kamyki i zszył najgłębsze miejsca. Wszystko robił w ciszy i skupieniu. Kiedy nakładał jodynę odważyłam się i spytałam się go o kilka rzeczy.
- Jaki dziś mamy dzień?
- 26 listopada, środa, godzina.. - Przerwał, aby zerknąć na zegarek na ręce - 20:25.
Poderwałam się do pionu. To był błąd. Zakręciło mi się w głowie i zatoczyłam się na ścianę. Oczywiście nie ubiegło to uwadze lekarza.
- Kiedy ostatnio coś jadłaś? - spytał z zatroskaniem.
- Rano, przed przyjazdem. - powiedziałam ledwo nie wymiotując. Dlaczego wcześniej tego nie czułam?!
- Dziewczyno, jesteś ponad dwie doby na głodzie! - powiedział jeszcze bardziej nerwowo - usiądź.
Rzekł to głosem nie znoszącym sprzeciwu, a ja z radością powitałam podłogę prawie tracąc przytomność.
- Nie mdlej mi tu - powiedział jakby coś to mogło dać. Szybkim krokiem podszedł do drzwi i wypukał umówiony rytm. Drzwi otworzyły się. Lekarz coś krzyknął. Zamknęły się z powrotem. Jonas podszedł do mnie i zaczął mierzyć mi ciśnienie. Zaczęłam coś mamrotać. Doktor coś tam powiedział. Nie mogłam zrozumieć. Po chwili już tam nie byłam. Odpłynęłam...
YOU ARE READING
Pogoń
ActionNazywam się Amanda Chase, urodziłam się w Polsce, skończyłam studia i aktualnie pracuję w Nowym Jorku. Całkiem normalne, prawda? Za tym wszystkim kryje się coś, czego nie ma nikt. Mam dar, o którym nikt nie wie. Nikomu o nim nie mówiłam, ale w tych...