19 stycznia
Adrianna
Gdy Andreas zakłada swój fartuszek, ja wyjmuję wszystkie potrzebne składniki i narzędzia. Kładę telefon na blacie w dobrze widocznym miejscu, aby można było w każdej chwili zerknąć do przepisu. Wrzucam do miski pół kostki masła, trochę cukru pudru i łyżkę cukru wanilinowego, a następnie włączam mikser, aby dokładnie połączyć składniki.
– Okay, co mam robić? – Teraz jest już w stu procentach gotowy do działania. Choć w tym fartuszku wygląda trochę zabawnie.
– Możesz... Hm... O, wiem! Możesz przesiać mąkę.
Odmierzam odpowiednią ilość mąki i od razu dodaję do niej pół łyżeczki proszku do pieczenia, aby później o nim nie zapomnieć. Część mieszanki wysypuję na sitko, które Andreas trzyma w dłoniach.
– Jak to się robi?
– Ruszasz na lewo i prawo. Albo stukasz ręką w sitko. Jak wolisz.
Wybiera drugi sposób. Szczerze mówiąc, idzie mu znacznie lepiej niż myślałam.
– Done! – Mówi radośnie. – A teraz?
– A teraz... – Zaglądam przez ramię do przepisu. – Teraz jeszcze jedno jajko i możemy to mieszać.
Wrzucam do miski ostatni składnik i przekazuję mikser Andiemu.
– Będziesz ubijał, twoja kolej. Ja pokroję czekoladę.
– Wow, jakież to ekscytujące.
– Tylko oby to ciasto nie latało po całej kuchni. – Ostrzegam go, komicznie grożąc palcem.
Po kilku minutach dodajemy jeszcze czekoladę i formujemy nie za małe, nie za duże kuleczki, które następnie układamy na blaszce. W końcu całe ciasto znika z miski, która aktualnie nadaje się już tylko do umycia.
– No to chyba możemy już umyć ręce – stwierdzam, widząc cały nasz postęp, a w zasadzie to raczej wielki bałagan.
– No chyba nie mówisz poważnie. Lepiej wylizać.
Zgarnia część ciasta z wierzchu dłoni językiem i zamyka na moment oczy.
– Mmm! Jakie to dobre!
Również próbuję pozostałości ciasta i rzeczywiście – istne niebo na podniebieniu.
– Coś tak myślę, że wyjdą dobre. Teraz czeka je trzynaście minut w piekarniku. Czyń honory.
Podaję mu blaszkę, aby włożył ją do rozgrzanego piekarnika, co posłusznie robi. Nastawiam czas i gapię się na powoli rozpłaszczające się kulki.
– Patrz! Ale to super wygląda! No tylko spójrz.
Rozbawiony przewraca oczami.
– Osiemnaście lat, a wciąż jak dziecko...
– Ej, pozwól mi się cieszyć! W końcu to nasze dzieci rosną! I to patrz jak szybko.
– Taa. Za chwilę to będą miały okres buntu. – Śmieje się chłopak, zerkając na wypieki przez szybę piekarnika. Przez dobrych kilka chwil nie odzywa się nawet słowem, a za to patrzy na ciastka wręcz z rozmarzeniem, jednocześnie oblizując usta.
– Powinnam ci teraz zrobić zdjęcie i wstawić je na Twittera z dopiskiem „chciałabym, żeby ktoś patrzył na mnie tak, jak Andreas Wellinger patrzy na te ciastka".
– Ach tak? – Reaguje, odrywając wzrok od urządzenia, a przenosząc go na mnie. – A ja to bym chciał ściągnąć wreszcie ten fartuszek.
– Ja ci nie kazałam w nim chodzić... – Wzruszam ramionami.
![](https://img.wattpad.com/cover/81993580-288-k543313.jpg)
YOU ARE READING
#disconnected || andreas wellinger
FanfictionI część - #skijumping II część - #disconnected ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Sekrety, sekrety, sekrety... Kto ich nie ma? Z całą pewnością nie dwójka młodych ludzi, którzy kilka miesięcy temu spotkali się na portalu internetowym, po czym ich relacja przeni...