62

1.4K 99 137
                                    

19 stycznia

Adrianna

Gdy Andreas zakłada swój fartuszek, ja wyjmuję wszystkie potrzebne składniki i narzędzia. Kładę telefon na blacie w dobrze widocznym miejscu, aby można było w każdej chwili zerknąć do przepisu. Wrzucam do miski pół kostki masła, trochę cukru pudru i łyżkę cukru wanilinowego, a następnie włączam mikser, aby dokładnie połączyć składniki.

– Okay, co mam robić? – Teraz jest już w stu procentach gotowy do działania. Choć w tym fartuszku wygląda trochę zabawnie.

– Możesz... Hm... O, wiem! Możesz przesiać mąkę.

Odmierzam odpowiednią ilość mąki i od razu dodaję do niej pół łyżeczki proszku do pieczenia, aby później o nim nie zapomnieć. Część mieszanki wysypuję na sitko, które Andreas trzyma w dłoniach.

– Jak to się robi?

– Ruszasz na lewo i prawo. Albo stukasz ręką w sitko. Jak wolisz.

Wybiera drugi sposób. Szczerze mówiąc, idzie mu znacznie lepiej niż myślałam.

Done! – Mówi radośnie. – A teraz?

– A teraz... – Zaglądam przez ramię do przepisu. – Teraz jeszcze jedno jajko i możemy to mieszać.

Wrzucam do miski ostatni składnik i przekazuję mikser Andiemu.

– Będziesz ubijał, twoja kolej. Ja pokroję czekoladę.

– Wow, jakież to ekscytujące.

– Tylko oby to ciasto nie latało po całej kuchni. – Ostrzegam go, komicznie grożąc palcem.

Po kilku minutach dodajemy jeszcze czekoladę i formujemy nie za małe, nie za duże kuleczki, które następnie układamy na blaszce. W końcu całe ciasto znika z miski, która aktualnie nadaje się już tylko do umycia.

– No to chyba możemy już umyć ręce – stwierdzam, widząc cały nasz postęp, a w zasadzie to raczej wielki bałagan.

– No chyba nie mówisz poważnie. Lepiej wylizać.

Zgarnia część ciasta z wierzchu dłoni językiem i zamyka na moment oczy.

– Mmm! Jakie to dobre!

Również próbuję pozostałości ciasta i rzeczywiście – istne niebo na podniebieniu.

– Coś tak myślę, że wyjdą dobre. Teraz czeka je trzynaście minut w piekarniku. Czyń honory.

Podaję mu blaszkę, aby włożył ją do rozgrzanego piekarnika, co posłusznie robi. Nastawiam czas i gapię się na powoli rozpłaszczające się kulki.

– Patrz! Ale to super wygląda! No tylko spójrz.

Rozbawiony przewraca oczami.

– Osiemnaście lat, a wciąż jak dziecko...

– Ej, pozwól mi się cieszyć! W końcu to nasze dzieci rosną! I to patrz jak szybko.

– Taa. Za chwilę to będą miały okres buntu. – Śmieje się chłopak, zerkając na wypieki przez szybę piekarnika. Przez dobrych kilka chwil nie odzywa się nawet słowem, a za to patrzy na ciastka wręcz z rozmarzeniem, jednocześnie oblizując usta.

– Powinnam ci teraz zrobić zdjęcie i wstawić je na Twittera z dopiskiem „chciałabym, żeby ktoś patrzył na mnie tak, jak Andreas Wellinger patrzy na te ciastka".

– Ach tak? – Reaguje, odrywając wzrok od urządzenia, a przenosząc go na mnie. – A ja to bym chciał ściągnąć wreszcie ten fartuszek.

– Ja ci nie kazałam w nim chodzić... – Wzruszam ramionami.

#disconnected || andreas wellingerWhere stories live. Discover now