28 sierpnia
Andreas
– Zaraz mnie pieron jasny strzeli – mówię, popijając urodzinowego drinka. – Widzicie, jak ją dotyka?
– No trudno by było, jakby tańcząc z nią jej NIE dotykał – prostuje Richard.
Piorunuję go wzrokiem.
– Zaraz mu te ręce wyrwę.
– Stary, wyluzuj – odzywa się Andi. – Oni tylko tańczą.
– Tak jak ty i Julia – mówi Severin.
– Ale Julia to moja siostra. A poza tym, nie tańczyłem z nią tak długo jak on z Adą.
Przypatruję się im przez dłuższą chwilę. Norweg oplata ją dłońmi w pasie, a ona trzyma dłonie na jego ramionach. Tańczą raz wolniej, raz szybciej, blisko siebie. ZA blisko siebie. Co chwilę ktoś z nich się śmieje; raz on, a raz ona.
Krew mnie, do jasnej cholery, zalewa.
– Po prostu przyznaj, że jesteś zazdrosny.
– Nie, nie jestem zazdrosny – odpowiadam podniesionym głosem. – Jestem w chuja zazdrosny.
– Ha! Mówiłem? – Andreas i Stephan przybijają sobie piątkę.
– Dobra, krój już tego torta a nie wódę z colą sączysz – zwraca mi uwagę Richard.
Przewracam oczami.
– Serio – mówi Wank. – Bo wszyscy czekają.
Niechętnie biorę do ręki nóż i czynię honory imprezy. Na początku kawałki ciasta są bardzo nierówne i trochę porozwalane, ale z każdym kolejnym jest coraz lepiej. Nakroiłem już ich chyba ze dwadzieścia, ale gości jest około pięćdziesiąt. Nie kontynuuję jednak dalszego porcjowania, gdyż moja „ulubiona" para znika mi z oczu.
– Pewnie poszli się lizać – stwierdza Geiger, widząc moją zdezorientowaną minę.
Jemu również posyłam znaczące spojrzenie.
– Dzięki, Karl. Pocieszyłeś.
– No a czego, ty się stary, spodziewałeś? Że nie wyjaśniając jej niczego nadal będzie miała ochotę z tobą gadać?
Wzdycham.
– Jak ja sam nic z tamtej imprezy nie pamiętam, więc co jej mam tłumaczyć? Że byłem głupi? Że się najebałem w trzy dupy? Że mi przykro, ale przeszłości nie zmienię?
– Dokładnie to – mówi Stephan. – Lepsze to niż nic. Bóg jeden wie, co ona teraz o tobie myśli.
– Chyba to koniec, Welli – reaguje Wank. – Teraz to się pewnie bzykają w łazience.
Krew w moich żyłach się dosłownie gotuje.
– Nie, kurwa, nie obchodzi mnie, że mnie nienawidzi. Idę tam.
Andreas kurczowo trzyma moje przedramię, abym nie ruszył się z miejsca i nie zrobił niczego głupiego. Teraz jedynie zależy mi na tym, żeby ona nie zrobiła czegoś, czego będzie potem żałowała.
– Nie żartuję. – Niemal warczę na przyjaciela, wyrywam się z uścisku i idę w kierunku łazienki.
Gdy otwieram drzwi, wbija mnie w podłogę. Słyszę krzyki, ale nie takie, jakich ewentualnie mógłbym się spodziewać. I płacz. Który bardzo dobrze znam. Mój puls przyspiesza znacząco, a kropla potu spływa po czole. Nie zwiastuje to niczego dobrego.
Gwałtownie otwieram drzwi kabiny, z której wydobywa się dźwięk.
Serce mi na chwilę zamiera. Nie chcę widzieć tego, co widzę. A zwłaszcza tego skurwysyna obok niej.
– Spierdolisz stąd sam, czy mam ci pomóc?
Gangnes przerywa rozpinanie czarnego stanika i ze zdezorientowaniem wbija wzrok we mnie.
– Won!
Wychodzi szybciej niż się spodziewałem; nie jest jednak taki w dupę odważny na jakiego wygląda. Przestraszył się, lecz nie tak bardzo jak ja stanu dziewczyny.
– Ada? Boże, nic ci nie jest?
Kucam obok niej i delikatnie gładzę jej dłoń, mając złudną nadzieję, że to w czymś pomoże.
Roztrzęsiona, zalana łzami szatynka opuszcza głowę i drgającymi wargami próbuje wypowiedzieć kilka słów.
– Andi, proszę, zabierz mnie stąd.
– Już, kochanie, już...
Zapinam guziki jej koszuli, które pewnie nie-powiem-kto zdążył wcześniej odpiąć, a następnie podnoszę ją i biorę na ręce. Kopnięciem otwieram najpierw jedne drzwi, a następnie drugie, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że nazwałem ją „kochaniem". I wcale mi to nie przeszkadza.
Szukam wzrokiem Stephana, bo on jedyny dziś nie pił, a ma prawo jazdy i samochód z wypożyczalni. Pamiętam, jak jeszcze dzisiaj odradzałem mu pomysł wypożyczenia auta w Japonii na dwa dni w celu zawiezienia nas na imprezę, a następnego dnia zrobienia długiej, samochodowej wycieczki, a teraz mam ochotę całować mu stopy. Gdy tylko mnie zauważa, podbiega do mnie wraz z chłopakami. Na szczęście inni imprezowicze są zbyt zajęci tańcem, aby wiedzieć, co się dzieje. Zwracam się do Leyhego:
– Zawieziesz ją do hotelu? – Niemal błagam.
Nawet nie odpowiada, tylko od razu idzie w stronę wyjścia. Podążam za nim, wciąż trzymając dziewczynę w ramionach, a gdy już znajdujemy się w aucie, bezpiecznie kładę Adriannę na tylnych siedzeniach, tak, aby w miarę możliwości było jej wygodnie.
– Zaczekasz chwilę? – Pytam Stephana. – Mam coś jeszcze do załatwienia.
Kiwa głową na tak.
– Dobra, ale nie za długo.
أنت تقرأ
#disconnected || andreas wellinger
قصص الهواةI część - #skijumping II część - #disconnected ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Sekrety, sekrety, sekrety... Kto ich nie ma? Z całą pewnością nie dwójka młodych ludzi, którzy kilka miesięcy temu spotkali się na portalu internetowym, po czym ich relacja przeni...