17

1.8K 155 64
                                    

3 lipca

,,Tonight we sing

We sing"

– Błagam, tylko nie karaoke! – Jęczy Andi, przyciskając poduszkę do swojej twarzy.

– Ale karaoke jest super! –Kładę laptopa w rogu łóżka, zaraz obok chłopaka. Unoszę wyświetlacz i włączam urządzenie jednym kliknięciem. Po chwili na ekranie pojawia się okno przeglądarki i mnóstwo kart, czyli innymi słowy piosenek, jakie wcześniej przygotowałam. 

Dwa dni temu rozpoczęliśmy wakacyjny maraton filmowy, który nawiasem mówiąc był pomysłem Andreasa. Jako ,,ta młodsza" miałam wylosować pierwsza. Z przyspieszoną akcją serca rozwinęłam małą karteczkę złożoną dwa razy, a na niej zastałam tytuł Ocean's Twelve.
Z konsternacją spojrzałam na Andiego. W ogóle nie kojarzyłam tego filmu. Od razu zauważył zaskoczenie wypisane na mojej twarzy i krzyknął:

– Jak możesz nie znać Ocean's Twelve?! Przecież to najlepszy film wszech czasów!  

Okazało się, że Ocean's Twelve jest sequelem do Ocean's Eleven oraz że jest jeszcze trzecia część – Ocean's Thirteen. Jednogłośnie uznaliśmy, że rozpoczęcie seansu od drugiej części jest beznadziejnym pomysłem, więc najpierw oglądnęliśmy pierwszą. Wczoraj natomiast przyszła kolej na drugą, a dzisiejszego wieczoru na Ocean's Thirteen.

Klikam na pierwszą kartę, na której widnieje napis ,,Karaoke Barbie G"; całe ,,girl" nie mieści się w małym okienku. Już mam naciskać ,,play", lecz Andi odkłada poduszkę na bok.

– Ej! Ale mieliśmy oglądać Ocean's Thirteen! – Protestuje. Przewracam oczami.

– Oglądniemy to później. Teraz czas na karaoke – wyjaśniam. Wskazujący palec mojej prawej dłoni spoczywa na touchpadzie i czeka, aż wreszcie pozwolę mu nacisnąć lewy klawisz. 

– Ale ja nawet nie umiem śpiewać.

– Ja też nie, ale będzie zabawnie – Andi unosi wzrok spod swojej blond czupryny i parska śmiechem. 

– Taaa, na pewno. Śpiewasz jak zagłodzony mors. Nie będzie zabawnie. 

That's... Right – przyznaję mu rację i wreszcie naciskam lewy klawisz, mimo jego wymówek. Z głośników zaczyna płynąć szybka melodia, a na różowym tle pojawiają się słowa. – No dalej, śpiewaj! 

– Nie zamierzam... – mówi zażenowany. 

– Ale teraz śpiewa Ken! – Wskazuję na wyświetlacz, choć głos Kena od razu cichnie, a śpiewać zaczyna sama Barbie. – Okay, jednak nie. 

– I co z tego, że śpiewa Ken? Nawet nie wyglądam jak on! 

– Czy ja wiem. Masz blond włosy, niebieskie oczy i jesteś wysoki, praktycznie jak on. – Wyliczam na palcach kolejne cechy. Piosenka lekko tłumi mój głos. 

– Dobra, dobra, ja tam swoje wiem. Nie dam się tak poniżyć. – Zaczyna poważnym tonem, ale w połowie jego wypowiedzi zaczyna się śmiać. Nie mam pojęcia czy to przeze mnie, czy przez utwór. 

Imagination, life is your creation... – wypowiadam na głos nieustannie pojawiające się na nowo słowa, na początku niepewnie, ale później przestaję zważać na blondyna i wygłupiam się, zupełnie jakbym była sama w pomieszczeniu. Andi z dezaprobatą kręci głową, lecz po pierwszej zwrotce zaczyna się coraz bardziej przekonywać do całej idei karaoke i – ku mojemu zaskoczeniu – wymawiać kwestie Kena. W pewnym momencie chyba zaczyna się to mu nawet podobać. Po trzech minutach w końcu melodia cichnie. W pokoju nie słychać już muzyki, tylko nasze śmiechy wypełniające całe pomieszczenie.

#disconnected || andreas wellingerDove le storie prendono vita. Scoprilo ora