5

3.4K 236 69
                                    

4 miesiące później...

Andreas

Od: Wanki

Migiem do chatki, teraz

Po odczytaniu SMS'a szybko udałem się w wyznaczone miejsce i już po jakiś dwóch minutach zająłem miejsce obok przyjaciela. Oprócz nas dwóch pojawili się jeszcze Severin i Richard.

-Co jest? - spytałem wyraźnie zaciekawiony całym zajściem.

Tutejsza chatka jest miejscem spotkań całej naszej kadry. Gdy omawiamy ważne sprawy dotyczące zarówno wyjazdów, jak i planów treningowych czy harmonogramu dnia, to właśnie tutaj wszyscy się gromadzimy.

-Podobno jakaś pilna sprawa. Schuster zwołał zebranie.

Nie zdążyłem nawet wygodnie się rozsiąść, a wspomniany brunet pojawił się w pomieszczeniu. W jednej ręce trzymał plik papierów, wielki segregator i mały laptop, a w drugiej filiżankę z lekko zabarwioną na brązowo cieszą, która po zetknięciu się z wargami trenera znalazła się na podłodze.

-Kurwa mać, po jaką cholerę Elsa złamała tę nogę?! - Wściekły zajął miejsce naprzeciwko mnie i Andreasa.

-To raczej nie do końca jej wina. -Odezwał się Freund z drugiego końca sali. Majstrował coś przy ekspresie, więc pewnie tak jak Schuster usiłował zacząć dzień od porannej dawki kofeiny.

-Co ona w ogóle robiła? - spytał Wank.

-Zabrakło Anny i po niej - zażartowałem.

-Wellinger, śmieszku, za dużo Krainy Lodu...- stwierdził Severin.

-Chyba raczej krainy loda! Haha!

Boże, Freitag...

-Ty, Freitag, martw się raczej o... -Chciałem dokończyć, lecz trener z taką dezaprobatą skierował wzrok na każdego z nas, że momentalnie cała chatka pogrążyła się w ciszy. Richard odchrząknął i razem z Freundem usiadł obok mnie i Wanka. Żaden z nas nic nie mówił, aby jeszcze bardziej nie denerwować Schustera, choć po kilkunastu sekundach Andreas zakończył grobową ciszę.

-No to... Jak? Czemu złamała nogę?

Richi już otwierał usta, aby mu odpowiedzieć, ale Werner był szybszy.

-Gówno mnie to obchodzi! Jakby kózka nie skakała, to moja kawa byłaby zdatna do picia! Na dodatek taki burdel w tej dokumentacji, że nic nie idzie znaleźć...

Popatrzyliśmy po sobie i zdecydowaliśmy się powiedzieć to, co zawsze, gdy Schuster przechodzi mini-załamanie nerwowe.

-Trenerze...

-Wdech.

-Wydech.

Chyba pomogło, bo z jego twarzy zaczął powoli znikać delikatny, różowawy rumieniec. Wziął jeszcze kilka kolejnych wdechów, dzięki którym po kilku minutach całkowicie się uspokoił.

-Okay, a więc zebrałem was tutaj, aby ustalić kilka spraw związanych z naszym wyjazdem do Klingenthal. Zostało już tylko półtora tygodnia do rozpoczęcia treningów. No i Elsa poszła na dwumiesięczne zwolnienie, więc potrzebna nam jakaś nowa asystentka. W końcu nie będę robił tych porządków sam! No i moja kawa jest szczerze mówiąc chujowa...

Cały Werner Schuster- kawa jest najważniejsza...

Adrianna

-No to moi drodzy jak to jest z tymi pestkami?

Czwartek, dziewiąta czterdzieści trzy, lekcja chemii-  tak jak każdego szkolnego tygodnia. W klasie panował wręcz znakomity nastrój; co się dziwić, w końcu jeszcze dziewięć dni do rozpoczęcia dwumiesięcznej laby, czasu na książki, seriale, filmy, imprezy, wycieczki i wszystkie inne rozrywki, jakie mają miejsce własnie w wakacje. Część naszej klasy rozmawia po cichu między sobą na temat ich najbliższych planów, a część skupia się na lekcji. Ja należę niestety do tej drugiej, bo na wspaniałe przygody nie mam co liczyć- wygląda na to, że czeka mnie praca animatorki w słonecznej Hiszpanii. Na początku wydawało mi się, że praca jest jak marzenie- piasek, morze, upał... Ale będę tam całkowicie sama, więc dwa miesiące z dziećmi i bez znajomych, jak i rodziny, chyba nie można zaliczyć do szczególnie udanych.

#disconnected || andreas wellingerWhere stories live. Discover now