32,5

1.3K 130 56
                                    

– Heyo! – Krzyknęłam, przekraczając próg jego domu.

Byłam tu tysiące razy. Wszystko wyglądało tak jak zwykle – kanapa w kolorze écru w samym rogu salonu, kolorowe, geometryczne obrazy zdobiące nagie, białe ściany, gigantyczny telewizor spoczywający na modernej półściance... Jednak czułam, że coś było nie tak. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, melodii rockowej muzyki wydobywającej się z głośnika jego pokoju, czy szmeru na schodach. Tak jakby cały dom pogrążył się w głębokim śnie, a on razem z nim.

Przeszłam po całym salonie. Następnie weszłam na korytarz. Szłam wzdłuż niego. Stąpałam po schodach.

Wciąż słyszałam tylko ciszę.

Zaczęłam się niepokoić. Chwyciłam dłonią metalową balustradę. Stawiałam kroki szybciej.

Krok.

Krok.

Krok. Krok. Krok.

Znalazłam się na pierwszym piętrze. Skręciłam w prawo, w stronę jego pokoju. Czym prędzęj otworzyłam drzwi na oścież.

Pustka.

Nawet nie zamykałam drzwi; po prostu poszłam dalej, do gabinetu. Stukot butów był coraz głośniejszy i częstszy.

Krokkrokkrokkrokkrokkrok.

Z impetem pociągnęłam za klamkę.

Pusto.

– Halo! Gdzie jesteś?!

Znowu cisza.

Nie byłam pewna, gdzie wtedy był. Ale byłam pewna jednego.

Stało się coś złego.

Zaczęłam biec.

Krokrokkokrorkkrkrokkokrorkkrok.

Łazienka.

Wdech.

Wydech.

Kopnęłam drzwi.

Nie chciałam tego widzieć.

Jasne płytki. Pobrudzone ciemną czerwienią.

A obok niej postać. Ciało bezwładnie osunięte na podłogę. Biała skóra. Opadnięte powieki. Czarna bluza jeszcze ciemniejsza niż zwykle. Metalowy prostokąt. I nadgarstek. W całości pokryty czerwoną cieczą.

Krzyk.

Mokra koszulka o słonym smaku przewiązana przez zakrwawiony nadgarstek.

Splątane ze sobą dwie dłonie.

I płacz.

Pomieszany z szeptem.

– Nie odchodź, Danny. Daniel... Proszę, nie odchodź.

#disconnected || andreas wellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz