#13 cz.II

610 44 50
                                    

~Seokjin~

-JiSoon!

Zawołałem przysiadając spokojnie na jednej z drewnianych ławek w parku. Byłem tak wykończony, nieprzespaną nocą, a głowa rozsadzała się samoistnie od środka. Właśnie tutaj przyszliśmy by odreagować pewne rzeczy i zbliżyć się do siebie. Potrzebowaliśmy chwili wytchnienia i czasu bym przemyślał to wszystko. Dzisiejsza pogoda była średnia, przez nieprzyjemny wiatr, jednak dało się wytrzymać. Westchnąłem przeciągle, gdy chłopiec pociągał niezbyt delikatnie za kosmyki włosów swojej siostry.

-Przestań! Ała! To boli! boli!

Pisnęła KaiSoo, kuląc się w sobie i mrużąc oczka z bólu. Jednak JiSoon nie miał zamiaru psuć sobie zabawy.

-Tato!

-Czy wy nie potraficie się normalnie dogadać?

Mruknąłem zirytowany, zasłaniając twarz dłonią. Nie miałem dzisiaj siły na kłótnie i rozdzielanie ich. Od wczoraj byli bardzo marudni.

-Tak jak, ty z tatusiem!

Krzyknął blondynek na co, aż zrobiło mi się ciepło. Poczułem się jak najgorszy ojciec i człowiek świata. Jakbym to ja był temu winny.  W momencie się spiołem, a w sercu coś pękło.

-JiSoon...

-Nie można tak odzywać się do rodzica.

Dziecko momentalnie zaprzestało ruchów, zamilkło i rozszerzyło swe duże ślepia. KaiSoo również była zaskoczona, jak i zdezorientowana, w końcu przestając płakać. Stanęli obok siebie, robiąc kroczek do tyłu. Spojrzałem powoli w bok, a moje serce samoistnie dostało palpitacji. Zastałem stanowczy wyraz męskiej, a zarazem chłopięcej twarzy, blond kosmyki, długi beżowy płaszcz i czarny golf z opinającymi spodniami. A przede wszystkim, błękitne niczym najczystsze niebo oczy. Miałem wrażenie, iż przez chwilę straciłem oddech.

-Proszę, przeprosić tatusia za swoje zachowanie. Teraz jest mu przykro i jest smutny. Nie możecie tak robić.

Powiedział niebieskooki, wskazując na mnie swą silną dłonią. Dzieci popatrzyły po sobie, nie wiedząc co zrobić. Jednak bez wahania podbiegły do mnie ze spuszczonymi główkami i uroczą skruchą.

-Przepraszamy tatusiu... Już nie będziemy tak robić.

-Ty nie będziesz. To ty mi dokuczałeś.

Wtrąciła się KaiSoo, z założonymi rączkami i ustami ułożonymi w dziubek. Mimo zdenerwowania, zaśmiałem się cicho, bo ten obrazek był tak przepełniony słodyczą, aż nie dało się inaczej. Czując czuły wzrok blondyna, przytuliłem pospiesznie małe pociechy, na co dostałem upragnioną dawkę radosnego śmiechu, który jak nigdy był mi potrzebny. Przymknąłem na moment powieki i wzmocniłem uścisk.

-Nic się nie stało, ale jeśli chcecie się nadal tu bawić, to proszę się nie bić. Zrozumiano?

Powiedziałem, już powoli wstając, a słysząc moje słowa kiwneli zgodnie głowami.

-Tatuś?

-Tak?

-A kim był ten pan?

Zapytała KaiSoo, patrząc na mnie uważnie z iskierką w oku, na co automatycznie zacząłem się rozglądać za Kevinem, którego już nie było. Jakby zniknął.

-Nasz anioł stróż.

-Anioł stróż? A co to?

Zapytał, podbiegający JiSoon. Przykucnąłem przed nimi i spojrzałem raz to na chłopca, raz na dziewczynkę.

Prince of darkness «~NAMJIN~»Where stories live. Discover now