#32

1.5K 154 108
                                    

~Seokjin~

Mogłem się tylko przypatrywać jak czarny, długi samochód odjeżdża, a w nim mój kochany, zraniony Kevin. Łzy wzbierały mi się do oczu. Wszystkich tracę. Po kolei.

Kevin- Jego oddech to też mój oddech. Jeśli on przestanie oddychać, tak ja przestanę oddychać. Jeśli jego serce przestanie bić, tak ja umrę z tęsknoty.

Jeongguk... Mój mały, kochany Jeonggukie. Cudowne słoneczko dla którego był sens jeszcze żyć. Teraz go nie ma. Zniknął, jak mieniąca wszystkimi kolorami świata bańka, odlatując ku niebu. Już nigdy nie powróci, jednak chciałem wierzyć słowom Kevina. Może faktycznie Taehyung ma rację. Może w końcu jest szczęśliwy. Ale czy chciałem to wszystko przyjąć do swojej świadomości?

Została tylko pustka. Cholerna, wszechogarniająca pustka. Już jedna część mojego serca umarła, a teraz druga obumiera. Jedynie trzecia część jeszcze żyje. Przepełniona uczuciem, kwitnącą niegdyś miłością. Ale ona również zaczyna blaknąć. Zanikać...

Upadłem na kolana i spojrzałem na swoje dłonie. W tym momencie brzydziłem się własnej osoby. Postępowania, czynów, jakiegokolwiek ruchu który kiedykolwiek zrobiłem.

Ale dlaczego nie pobiegłem za Kevinem? Dlaczego nawet nie starałem się go zatrzymać?

Bo byłem egoistą. Nawet o tym nie pomyślałem przez natłok informacji i emocji.

Może w ten sposób podświadomie chciałem umierać? Niekoniecznie tracąc najważniejsze osoby w moim życiu, ale jednak umierać.

Ale coś mnie tchnęło. Jakby jakiś głos mojego rozsądku, który ostatkiem sił chciał do mnie dotrzeć.

-Kevin!

Krzyczałem ile miałem sił i biegłem w stronę, gdzie zniknął samochód. Nigdy tak bardzo nie chciałem się nie zatrzymywać. Przecież przed katastrofą mogły dzielić minuty, wręcz sekundy. Kompletnie nie wiedziałem, gdzie go szukać. Gdzie chciałby popełnić ten najgorszy błąd.

Przecież go kochałem. Nadal kocham. Jednak to zupełnie inna miłość niż do Namjoona jednak równie większa niż braterska. Choć bardzo ciężko przechodzi mi to przez gardło.

Przemierzałem zatłoczone ulice. Wsiadłbym do taksówki, ale co mi z tego jak i tak nie wiedziałbym, gdzie jechać. Nie zatrzymywałem się więc. Ludzie dziwnie na mnie patrzyli, albo zaczęli zaczepiać bym dał im autograf. Jednak w tamtym momencie miałem, to w głębokim poważaniu. Teraz liczył się tylko śliczny blondyn.

W końcu przebiegałem obok sklepu ze sprzętami elektronicznymi, a na wystawie widniało chyba z dwadzieścia telewizorów. Grupka ludzi zebrała się przy nim i intensywnie ze sobą dyskutowała.

-Biedny chłopak. Pewnie miał ciężkie życie.

-Sława musiała go zniszczyć.

Podbiegłem czym prędzej i przepchnąłem przez tłum. Na ekranie jednego z telewizorów szły wiadomości. Łzy spłynęły po moich policzkach widząc transmisję na żywo z mojej własnej rodzinnej stacji. Kevin  trzymał się zewnętrznej strony barierki. Teraz wiedziałem, gdzie jest. Tym bardziej mnie to zabolało, gdyż na tym właśnie moście pierwszy raz się spotkaliśmy.

Już nie mogłem czekać dłużej. Musiałem załatwić transport, więc zatrzymałem pierwsze, lepsze auto, aż wsiadłem pospiesznie.

-Gdzie podwieźć?

Zapytała kobieta uśmiechając się delikatnie.

-Most zwodzony.

-A cóż tak?

Prince of darkness «~NAMJIN~»Where stories live. Discover now