#4 cz.II

699 80 25
                                    

~Namjoon~

Wstałem specjalnie wcześniej, by zdążyć zrobić wykwintne śniadanie dla moich skarbów. Oczywiście wykwintne to w moim przypadku jajecznica i kromki razowego chleba z szynką, pomidorem, które maluchy ubóstwiają i sałatą. Nastawiłem również wodę na herbatę cynamonowo imbirową, która ocieplała nawet największych zmarzluchów.

Zbliżała się godzina ósma, a o tej porze, przeważnie zbierałem się do pracy, jednak nie dziś, bo załatwiłem sobie wolne dwa dni, by spędzić z rodziną trochę czasu. A przede wszystkim naprawić relacje z moją piękną księżniczką. Czułem się mimo wszystko podekscytowany, jednak z drugiej nachodził mnie jakiś dziwny niepokój.

Nieodparte wrażenie, że coś jeszcze może się stać. Ale porzuciłem tę myśl w dal podświadomości i dalej smarowałem kromki puszystym masłem. Kładąc plasterki szynki i sałaty, usłyszałem tupot małych stópek, który rozprzestrzenił się po korytarzu, kuchni i salonie. Mimowolnie się uśmiechnąłem, widząc przecierającego swoje zaspane oczka małego JiSoona, który przystanął w drzwiach. Nieprzytomny obserwował moje poczynania, a ja zaśmiałem się cicho.

-Co maluchu? Koniec spania na dziś?

Blondynek tylko kiwnął kilkukrotnie głową, po czym podszedł bliżej mnie. Wziął swój mały taboret spod stołu i przesunął tak by stykał się z blatem. Wskoczył na niego, po czym wbił wzrok w patelnię.

-Dlaczego tata Jin nie robi śniadanka?

-Bo chcę zrobić mu małą niespodziankę. Chcesz zrobić taką KaiSoo?

-Tak!

Pisnął, a ja przyłożyłem palec do jego różowiutkich usteczek.

-Ale cichutko, bo jeszcze usłyszą i nie będzie niespodzianki.

Czterolatek tylko popatrzył na mnie porozumiewawczo i przez resztę czasu, ozdabiał kanapki plasterkami pomidora i koperkiem. To było naprawdę kochane, że chciał pomóc, tym bardziej, że to jeszcze małe dziecko.

Już dawno zauważyliśmy z Jinem, że dzieci się przyzwyczajają i powoli czują jak w prawdziwym domu, z prawdziwą kochającą się rodziną. To było dla nas najważniejsze. Ich szczęście i sposób wychowania.

Niedawno nawet przedszkolanki zauważyły szczególne zdolności JiSoona do rysowania, a KaiSoo do śpiewania. Niesamowicie rozpierała nas duma. I na pewno dołożymy wszelkich starań, by w tych kierunkach właśnie się kształcili.

JiSoon sypnął ostatnią garstkę szczypiorku, a ja mogłem w końcu podnieść tacę i powoli kierować się w stronę sypialni, gdzie spał spokojnie Jinnie.

Uchylając delikatnie drzwi, aż się rozczuliłem na jego widok. Im bliżej podchodziłem, tym mocniej me serce zaczynało bić. Kochałem to uczucie, gdyż tylko on mi je pozwalał odczuć. Kąciki oczu były niewidocznie zaropiałe. Był wtulony do pościeli i wydymał usta jak dziecko. Nigdy nie widziałem bardziej uroczego mężczyzny przez całe swoje życie.

Był tak piękny, tak dopracowany w każdym szczególe przez wodze natury. Tak perfekcyjnie idealny wizualnie, aż większość przechodniów zastanawiała się czy nie mają złudzeń.

Był cały mój.

Przykucnąłem tuż obok łóżka i odłożyłem ostrożnie tackę na stolik nocny. Ostatni raz rozejrzałem się, czy nie ma dzieci w pobliżu, a jak już się upewniłem, to nachyliłem się do karmelowej twarzyczki księżniczki i zacząłem składać drobne oznaki miłości w każdej jej części. Jin w fazie snu nieświadomie, bardziej przytulił się do pościeli. A ja zadowolony kontynuowałem, przechodząc już do centralnego punktu. Były nim te śliczne, jędrne usteczka, które w tym momencie minimalnie popękały. Złączyłem je ze sobą spokojnie, z najpiękniejszą troską i czułością, aż Jin nie zmarszczył nosa i oczu. Jednak kiedy się rozbudził i zorientował, od razu odwzajemnił tę drobną czułość.

-Dzień dobry kochanie. Jak się spało?

Zapytałem ze spokojnym uśmiechem, minimalnie się odsuwając.

-Wspaniale, a dzięki pocałunkowi czuję się jeszcze bardziej wspaniale.

Cmoknąłem jeszcze jego nosek, na co zachichotał uroczo. Od razu dwa rozrabiaki wbiegły, wołając po sobie. Szybko, więc odsunąłem się od Jina i dałem miejsce dzieciom, które wskoczyły na łóżko jak małe tygryski.

-Tatuś!

-Obudziłeś się!

Wyrzuciła dwójka rodzeństwa, a Seokjin zakwitł niesamowicie pięknym uśmiechem, którego już dawno nie widziałem.

-Dzień dobry mali Kim.

-Tatuś i ja zrobiliśmy jedzonko.

-Tatuś?

Zapytał, tym samym mi się przyglądając zarumieniony.

-Tak!

-Dziękuję wam bardzo. A to z jakiej okazji?

-Chcę byśmy byli wzorcem kochającej się rodziny Jin. A ty jesteś jej podstawą. Chcę wszystko naprawić.

Przez chwilę się nie odezwał, co przyprawiło mnie o niemałe spięcie. Jednak KaiSoo przerwała tą ciszę.

-No to musisz dużo naprawiać: pilot, talerz, lampkę, samolocik JiSoona i lusterko taty Jina. A! I moją lalkę.

W momencie oboje wybuchnęliśmy śmiechem, a JiSoon i KaiSoo tylko niezrozumiałe nam się przyglądali.

-Oczywiście, wszystko naprawię. Będzie jak nowe. Jak dawniej.

Teraz bezpośrednio zwróciłem się do Jina, który tylko obrócił twarz w drugą stronę z uśmiechem zadowolenia i nadziei.

Prince of darkness «~NAMJIN~»Where stories live. Discover now