PROLOG

5.6K 361 345
                                    

Siedziałem samotnie przy stoliku dla ,,VIP'ów". Rodzice głosili przemowy na scenie, a ja byłem skazany na przychodzenie tu. Nie lubiłem takich eventów. Tym bardziej, że siedzę sam jak palec.

Mieszałem w szklanym, błyszczącym kieliszku czerwone wino z siedemdziesiątego czwartego. Bóg wie ile ono mogło kosztować. Ale muszę przyznać, że nie powalało wykwintnym smakiem. Zmarszczyłem się na gorzki posmak i odłożyłem na stół.

-Chciałem wam bardzo i to bardzo podziękować za przybycie na to jakże liczne zgromadzenie. Ja i mój wspólnik John Kaiji będziemy razem tworzyć nową erę w świecie stacji telewizyjnych.

Uśmiechnąłem się bez humoru. Cieszyłem się z powodzenia jakie osiągnął ojciec, jednak liczą się dla niego przede wszystkim pieniądze. Rodzinę i resztę stawiał na drugim miejscu. Kariera od zawsze była najważniejsza.

-Kim Seokjin? Sam? Co się stało.

Kevin przysiadł się na przeciwko z wielkim uśmiechem. Był to mój... można by powiedzieć, że przyjaciel. Blond włosy chłopak z niebieskimi oczami. Był europejczykiem. Znam go już od dobrych dziesięciu lat. Kiedyś nawet muszę się przyznać, że byliśmy razem. DWA LATA... Jednak stwierdziliśmy oboje, że nie możemy sobie na to pozwolić przez rozpoznawalność.

W sumie co się dziwić. On model jakich mało, a ja posiadam własną stację telewizyjną.

To by było nieco niestosowne...

-Taa... jak zawsze z resztą.

-Jasne, mówi ten co ostatnio laski rzuciły się na niego jak pies na jedzenie.

-Nic nie poradzę, że nie gustuję w płci przeciwnej.

Chwyciłem ten nieszczęsny kieliszek i upiłem łyk tego cholerstwa.

-Znam to... daj spróbować.

Wyrwał mi go i sam się napił. Nim się spostrzegłem wypił całe. Zawsze miał mocną głowę do alkoholu.

-Chcesz iść na stronę?

Dopytał z szelmowskim uśmiechem, a ja już wiedziałem o co mu chodzi.

Mieliśmy pewien układ z racji tego, iż nie możemy być parą. Czyli znikanie na godzinę, czy pół aby... no. Wiecie o co chodzi.

-Kevin nie uważasz, że to nieodpowiedni czas i miejsce?

Spojrzałem na niego próbując zrozumieć tok myślenia blondyna.

-Chodź. Nikt nie zauważy.

Wyciągnął do mnie rękę, a ja wstałem z jego pomocą dość niechętnie. Pociągnął mnie za ramię i skierował w stronę ciemnego korytarza. Ufałem mu, choć w sumie czasami miałem wrażenie, że coś przede mną ukrywa, ale to zeszło na dalszy plan. Gdy dotarliśmy na koniec, przycisnął guzik od windy i wręcz rozbierał mnie wzrokiem.

-Uspokój się tygrysie.

Rzuciłem śmiejąc się i poprawiając jego krzywo ułożony krawat.

-Wybacz, że nie mogę się oprzeć. Czy musisz być taki... seksowny?

Ręce położył na moich biodrach i przybliżył do siebie.

-Niestety, to nie ode mnie zależy.

Uśmiechnąłem się cwanie, a on przybliżał swe wargi do moich. Gdy winda się otworzyła, odepchnąłem pospiesznie blondyna, gdyż starsza kobieta z torebką wychodziła. Pokręciła tylko głową, śmiejąc się.

-Ach! Ta dzisiejsza młodzież. Spokojnie chłopcy, nikomu nie powiem.

Mrugnęła nam, a ja starałem się nie wybuchnąć śmiechem. Gdy w końcu się oddaliła, Kevin powrócił do wcześniejszej pozycji.

-To... na czym stanęliśmy?

Zaczął rozpinać moją koszulę.

-Na niczym.

Odsunąłem jego dłonie.

-Chyba nie mówisz poważnie.

-To zbyt niebezpieczne. A jakby to nie była ta kobieta, tylko ktoś inny?

-To wszyscy by się dowiedzieli. I co z tego?

-Co z tego?!

Prychnąłem niedowierzając.

Przecież to niepoważne.

-To, że przyniesiemy naszym rodzinom wstyd. Nie zamierzam potem wysłuchiwać wywodów o tym jak bardzo jestem niewychowany i że jest ze mną coś nie tak.

-Czyli rezygnujesz z naszego układu?

Zmarszczył brwi i mocniej ścisnął moje barki.

-Tak.

Choć w głębi duszy tego nie chciałem, ale to była słuszna decyzja... chyba.

-Przyrzekałeś, że będziemy to robić, bo dzięki temu to nasze jedyne chwile bliskości.

Jeszcze mocniej je ścisnął. Myślałem, że zaraz będę piszczeć z bólu.

-Mówiłeś, że mnie kochasz.

-Bo kocham.

-To o co chodzi?!

-Zostaw mnie.

Wyszarpałem się z jego uścisku i odsunąłem o dwa kroki.

-Zawsze mówiłeś na swojego ojca, a jesteś dokładnie taki sam! Tylko reputacja i kariera się liczy!

Wykrzyczał i wyminął mnie szturchając w lewe ramię. Oparłem się o ścianę, opornie oddychając. Nie najlepiej się czułem, a serce łomotało jak szalone. Gdy obróciłem się, by zatrzymać Kevina, on już leżał na ziemi.

-Kevin?!

Serce zaczęło bić mi jak nigdy. Podbiegłem do niego chwiejąc się i przykucnąłem. Obraz dwoił się i troił. Kręciło mi się w głowie. Przyłożyłem dłoń do klatki piersiowej chłopaka. Jedyne co zdołałem jeszcze zobaczyć, to krew na mojej ręce.

-Ke... vin...

Przede mną pojawił się jedynie ciemny obraz.

***

Hej hej! 😊

Mam nadzieję, że zaciekawiłam 😘
To kolejne ff mojego autorstwa.

Cieszę się, że zajrzałeś. 😏

Rozdziały będę wstawiać w tedy, kiedy będę miała zapewne czas. Ale wydaje mi się, że trzy, czy cztery rozdziały dodam dzień po dniu.

A więc miłego czytania życzę 🐣

Prince of darkness «~NAMJIN~»Where stories live. Discover now