#22

1.9K 184 132
                                    

Szukanie Seokjina zajmowało zdecydowanie zbyt dużo czasu. Już minęły dwa dni od jego zniknięcia, a ja stoję w jednym martwym punkcie. Akahiko miał to wcześniej wszystko szczegółowo przemyślane, przez co zidentyfikowanie go było prawie niemożliwe. Jimin i ja nie spaliśmy prawie całą noc, gdyż ustalaliśmy różne sprawy i przypuszczenia. Co niestety nie dało zbytnio wnoszących do sprawy rezultatów.

Na samą myśl o tym potarłem opuszkami palców o skronie i przymknąłem powieki. Musiałem znaleźć jakieś wytłumaczenie, poszlaki, dowody. Choć oprócz błota na kafelkach i zakrwawionej kartki nic nie było.

Miałem nieodpartą ochotę, żeby go przytulić i schować w swych ramionach. Chronić go mimo, iż jest nie małej postury. Jednak bardzo delikatny.

Cholera... czy ja serio się zakochałem?

To pytanie zaczęło mnie męczyć. Bo na pewno coś do niego czułem, ale jeszcze nie wiedziałem co. Często takie myśli mi nie pomagały. Kiedy powiedziałem mu, że go kocham podczas, gdy był nieprzytomny, byłem pod wpływem chwili. Choć sam fakt, że mam ochotę z nim spędzać jak najwięcej czasu i być z nim blisko, to to jest coś co waży na tym, że mógłbym być w nim zakochany.

-Cholera... cholera... cholera...

Uderzałem się końcówką długopisu o zmarszczone czoło. Już dawno nie było takiej sytuacji kiedy nie wiem kompletnie co zrobić. Zawsze znajdywałem jakieś wyjście, zawsze ale akurat w tedy, gdy na prawdę jest to potrzebne, to nagle wszystkie pomysły wyparowały. Prysnęły jak bańka mydlana, czy Jin którego mogę już nigdy nie spotkać. Sama ta wizja sprawiała, iż czułem się dziwnie. I w tedy będę mieć wyrzuty, że coś mu się stało.

Najgorsze jest to, że miałem go oddać w całości. Porwać, przetrzymać, zażądać należytej sumy pieniędzy i wyzbyć niepotrzebnego już ciężaru. A teraz? Teraz chciałbym ten ciężar nosić na swoich barkach. Mimo trudności. I tak właśnie upadłem na samo dno. Łamiąc swoje wszystkie zasady, postanowienia i założenia. I to wszystko przez jedną rozpieszczoną, zrzędzącą co drugie słowo osobę.

Życie potrafi być cwane. Chce mnie przechytrzyć. Jednak Namjoon nie podda się tak łatwo.

Nabierając zdecydowanie więcej motywacji, wytężyłem swój umysł. Oczywiście nie od razu pomysły się pojawiały, jednak w końcu wpadłem na coś.

-To musi się udać.

Wyszeptałem do siebie z zadowolonym uśmiechem i zapisywałem wszystko na kartce.

~Seokjin~

W ogromnej jadalni panowała niewyobrażalna cisza. Zdecydowanie była niekomfortowa. Słychać było tylko dźwięk odbijanych sztućców i krojonego nożem jedzenia. Białowłosy jadł swoje danie z białego ryżu spowitego przez słodko kwaśny sos z kawałkami mięsa. Popijał wino, mieszając je w dość dużych rozmiarów kieliszku, który mienił się w świetle palących świec. Ja za to grzebałem widelcem w rybie, która sama nawet smutno na mnie patrzyła.

-Co cię męczy kochanie?

Rozbrzmiał, jego niski, przeszywający głos. Nie odpowiedziałem, jak i nie podnosiłem wzroku.

-Nie mów, że ci się nie podobało.

Sięgnął po moją obolałą dłoń i złączył nasze palce. Zacisnąłem drugą pięść pod obrusem z nerwów, jednak starałem się uspokoić.

-Odpowiadaj, kiedy do ciebie mówię Jinnie.

W końcu raczyłem go obdarzyć choćby spojrzeniem, który miał w sobie tylko i wyłącznie wyrzuty.

Prince of darkness «~NAMJIN~»Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang