#5 cz.II

682 66 20
                                    

~Seokjin~

-Wyż zysku całorocznego, w ostatnim czasie znacznie zmalał. Czego nikt niestety nie podważy. Tak, więc wpadłem na pewien plan działania, który pomoże nam wyjść z tej sytuacji bez szwanku.

Najechałem laserem na ekran, wskazując diagram najbardziej rozwiniętych firm w Seulu.

Już był tydzień po pogrzebie ojca. Mama niesamowicie to przeżywała, a mi również kilka łez spłynęło po policzku. Mimo tego, jak bardzo nie chciałem. Obiecałem jej, że zawsze będę ją odwiedzał. Nie mogłem pozwolić, by żyła w samotni. Mimo, iż przeszłość miała urozmaiconą w niebezpieczeństwo, to była bardzo wrażliwą kobietą.

-Podjęcie współpracy jest nieuniknione. Skoro chcemy nadal być na szczycie, nasza stacja musi podjąć radykalne środki i zrobić jak najlepsze wrażenie.

Nawet sobie nie wyobrażacie jakie zdziwienie wymalowało się na mojej twarzy, gdy przeczytałem testament. Odkąd odziedziczyłem stację KBS po ojcu, wszystko spadło na moją głowę. To stało się tak nieoczekiwanie, gdyż myślałem, że nie chce mnie już znać. A co dopiero przypisać spadek.

Po sali z tysiącami ogromnych okien, wpuszczających linie światła, rozniósł się głośny zamęt rozmów. A ja tylko westchnąłem przeciągle opierając się o czterdziestoosobowy stół. Przypatrywałem się pracownikom i ich entuzjastycznym konwersacjom, ze zmarszczonymi brwiami i zaciśniętymi pięściami.

-Czy pozwoliłem na to, byście otwierali te swoje cholerne jadaczki?!

Walnąłem w stół rozwścieczony, na co głosy ustąpiły i nastała idealna, niekomfortowa cisza, w której unosiło się nic innego jak strach. Zakpiłem w myślach, po czym przemówiłem.

-Wydaje mi się, że wszystko zostało poruszone. Uważam konferencję za zakończoną. Następnym razem zwolnię każdego, który będzie śmiał się odezwać kiedy mówię.

Dodałem na koniec, dzięki czemu cały sztab w ciągu minuty się ulotnił w popłochu. Podszedłem spokojnym krokiem, do jednego z okien. Obserwowałem zabiegany pęd Seulskich ulic i ludzi nimi podążających. Widok był co najmniej niesamowity i odprężający.

Przetarłem zmęczoną, pół senną twarz. Byłem naprawdę wykończony i najchętniej wybrałbym się do domu, przytulił do ukochanego, który również pogrążony jest w wierze pracy i wycałował maluchy, pomagając uczyć ich literek.

Z tych ciężkich, nachodzących mnie myśli, wyrwało mnie delikatne pukanie w szklane drzwi, co rozniosło po sali niesamowicie irytujący dźwięk. Przez co zmarszczyłem brwi niezadowolony.

-Jin...

-Jimin... Co cię do mnie sprowadza?

Zapytałem nadal się nie odwracając. Tak prawdę mówiąc, nie miałem ochoty z nim rozmawiać o czymkolwiek. To nie był mój dzień, a każda choćby najmniejsza konfrontacja z jego strony, mogłaby bardzo źle się skończyć.

-Bo... Ja chciałem tylko... Bo ja mam się z kimś spotkać i... tak trochę... Potrzebuję rady.

Po usłyszeniu jego słów, w momencie się rozbudziłem, a oczy rozszerzyły jak niewidzialne zasłony. Energicznie odwróciłem się w stronę rozmówcy. Stał niepewnie w przejściu z grzywką opadającą na wąskie oczęta, a ja nie mogłem zrozumieć jakim cudem on był w mafii. Przecież, to jest nawet nie zdatne do  samodzielnego życia. Teraz pracuje, jako asystent Namjoona w firmie z bronią.

-Randka? Żartujesz! A kim jest ten szczęściarz?

Blondwłosy od razu zapłonął burgundem, a ja uznałem to za nieco zabawne i urocze.

-To nie jest istotne. Chcę się przypodobać i nie wiem jak się za to zabrać.

Spuścił wzrok jeszcze bardziej się rumieniąc, a ja przekrzywiłem głowę w prawy bok, a kosmyki moich przydługich włosów nieznacznie mnie połaskotały w bark, przyglądając mu się antypatycznie. Zmarszczyłem brwi i splotłem ręce na torsie.

-Dlaczego przyszedłeś z tym do mnie?

Zapytałem podejrzliwie, na co uniósł się przerażony, mając strach w oczach. Nie mam pojęcia dlaczego się mnie tak bał.

-B-bo... Bo ty masz w tym doświadczenie większe niż ktokolwiek.

Wyjaśnił szybko, a ja na te słowa minimalnie złagodniałem. Nawet mi to schlebiało, lubiłem słyszeć komplementy ze strony innych. Uśmiechnąłem się nikle.

-No w porządku. Masz szczęście, że to powiedziałeś. Inaczej nie traciłbym na ciebie mojego drogocennego czasu. Siadaj i słuchaj uważnie.

Jimin posłusznie usadowił się po drugiej stronie stołu, a ja oparłem się o jego krawędź tuż na przeciwko. Dzieliły nas od siebie te trzy metry. W tej odległości Jimin wydawał się jeszcze mniejszym krasnalem niż jest.

-Pierwsze co musisz zrobić, to porządek z włosami. Przecież są w tragicznym stanie. Ten odrost? Okropieństwo. Powinno zniknąć.

Chłopak zaczął dotykać swoje blond włosy, jakby zagubiony i delikatnie mówiąc urażony. Jednak nie zamierzałem kończyć. Prosił mnie o radę na własną odpowiedzialność. A dobrze wiedział, że ja jestem szczery do bólu.

-Najlepiej jakbyś zafarbował je na czarno i przestał być taką małą cnotką.

Jimin, aż się wzdrygnął na mój chłodny ton głosu. Tylko przytaknął kilkukrotnie głową.

-Postaw na coś drapieżnego, co przykuje uwagę i każdy kto na ciebie spojrzy, pomyśli-,,Ej, ten to ma styl".

Blondyn, jakby zapisywał wszystko w pamięci, a ja przekręciłem tylko oczami.

-Ostatnia sprawa. Mam nadzieję, że nie wpakujesz się znowu w jakieś bagno, w postaci drugiego Min Yoongiego.

Wskazałem na niego palcem oskarżycielsko, na co aż podniósł dłonie do góry w celu obronnym.

-N-nie hyung. Oczywiście, że nie.

-No ja myślę. Dobra idź już. Mam wszystkiego dość i potrzebuję spokoju.

-O-oczywiście!

Od razu się zebrał i wyszedł szepcząc ciche ,,dziękuję".

-Wkurzający dzieciak.

Pokręciłem głową nie dowierzając.

~XXX~

-Ile za to chcesz?

-1 000 000€.

-To trochę dużo.

Przeszyłem go podejrzliwym, nieufnym wzrokiem.

-Za takie cacko, to i tak dobra cena.

Mimo to ścisnąłem jego dłoń, w celu zgody, uśmiechając się cwanie.

Czas zacząć zabawę... Namjoon.

***

Upsik 🙃

Czyżby świąteczne cudy się zdarzały? 😄

Dzisiaj wstawię jeszcze jeden rozdział z okazji świąt o 14:00 🤔💘

Prince of darkness «~NAMJIN~»Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt