Rozdział 37

389 52 21
                                    

Janek

Przez długi czas nie docierało do mnie to, co zrobiłem. Po co, dlaczego? Co mnie podkusiło i jaki miałem w tym cel?! Ilekroć przypominałem sobie o tej sytuacji wszystkie nerwy w mojej głowie nieznośnie pulsowały. W moje serce natomiast uderzało niemiłosiernie bolesne uczucie. Miałem wrażenie, jakby ktoś wbijał we mnie szpilki. Gdy lekko muskałem palcem moje wargi, od razu czułem na nich miękkość ust tej okropnej dziewczyny. Te odczucia czyniły mnie słabym, tym bardziej, że między poczuciem upokorzenia, strachu, złości oraz niepewności kryła się nuta radości i ekscytacji. Pozwoliłem sobie na kilka dni odpoczynku od pracy. W sumie... nie widziałem nawet innego wyjścia po tym, co zrobiłem. Kilka razy próbowałem napisać do Sary, bo presja czasu, która ciążyła na mnie od podjęcia pracy nad artykułem ciągnęła się za mną jak nocna zmora. Ehh, gdyby tylko ta dziewczyna zniknęła z mojego życia.. Nie byłoby wtedy żadnego problemu! Pomimo wszystko nie potrafiłem przestać myśleć o Sarze. Wodziła za mną w każdy aspekcie życiowym, widziałem ją wszędzie. Była moim koszmarem. Najbardziej w tym wszystkim męczyło mnie to, że nie mogłem jej posiąść. Próbowałem bronić się przed własnymi pragnieniami i starałem się stworzyć żelazną barierę między tym, czego chcę a tym, co należy do mojej powinności. Całując Sarę poczułem, jakbym nieodwracalnie uszkodził część tej bariery. Dla chwili emocjonalnego uniesienia nadszarpnąłem coś, nad czym tak długo pracowałem. Straciłem część godności. I.. jak teraz mam jej spojrzeć w oczy? Chyba najbardziej w tym wszystkim bałem się, że podsunąłem jej pod nos szansę na zatriumfowanie nade mną. Jakiekolwiek uczucia względem niej mogłyby uczynić mnie słabym, posadzić na niższej pozycji. A to przecież ja mam tu władzę, nie ona. To ja sprawiałem, że przez tak wiele lat popadała w kompleksy, że nie miała chłopaka i nie chodziła na libacje alkoholowe jak wszyscy inni. To się z nią kłóciłem, powodowałem jej łzy, podrzucałem gumowe pająki, rzucałem w nią zabawkami w szkole podstawowej i ciągnąłem za warkocze. Kiedyś któryś z moich kolegów zapytał, dlaczego dalej prowadzę tą grę. Był ciekawy, dlaczego odpycham od Sary wszystkich chłopaków. Bez wahania odparłem, że nie pozwolę, żeby którykolwiek z moich kolegów randkował z taką idiotką. Gdzieś w środku wiedziałem, że to nieprawda, że w rzeczywistości po prostu nie mógłbym znieść jej widoku z jakimkolwiek kolesiem. Ale to nie było coś, do czego mógłbym się przyznać przed samym sobą, a co dopiero przed innymi. Pamiętam, że wielu chłopaków chciało wykorzystać Sarę. Nieraz wbrew swojej woli ratowałem ją przed najgorszymi typami w okolicy, a ona z każdym razem nienawidziła mnie coraz bardziej. Był taki czas w którym zacząłem się zastanawiać, czy ta dziewczyna nie jest moją małą obsesją. Dlaczego tak ją dręczę, dlaczego nie jestem wstanie udawać, że nie istnieje?

Wiedziałem, że to, co robię to najzwyklejsze tchórzostwo. Miałem również świadomość tego, że w końcu nadejdzie czas, w którym to będę musiał zebrać się w sobie i ponownie zapukać do domu Chojnackiej i przyjąć chłodną, obojętną maskę i znów wmówić sobie, że Sara nie jest piękną i dobrą dziewczyną, którą gdzieś głęboko w sercu chciałbym zamknąć w klatce przed wszystkimi mężczyznami tego świata, a znienawidzoną sąsiadką, która zawsze wpakuje się tam, gdzie nie powinna.

I w końcu nadszedł ten dzień. Po trzech dniach milczenia uznałem, że muszę wziąć się w garść. Przesiadując w domu tylko tracę czas. Co jak co, ale bezczynność nigdy nie wpływała na mnie dobrze. Przed południem wpakowałem się w samochód i pojechałem do Sary. Próbowałem opanować drżenie rąk, które niemiłosiernie utrudniało mi koncentrację na jeździe. Czas minął mi tak szybko, że nawet nie zauważyłem, kiedy wjechałem na posesję Sary. Mozolnie wyszedłem z samochodu, po czym skierowałem się pod drzwi domu. Dopiero w tym momencie zacząłem się najbardziej denerwować. Nawet nie przemyślałem, co ja jej powiem! Jak się wytłumaczę, w jaki sposób zatuszuję moje wewnętrzne uczucia? Niestety, nie miałem już szansy na odwrót. Improwizuj, potrafisz to robić jak nikt inny! Walnąłem w drzwi zdecydowanie mocniej, niż planowałem. Bezgłośnie powtarzałem sobie słowa otuchy. Byle tylko jak najszybciej się opanować.

Ale na pukanie odpowiadała mi tylko głucha cisza. Z większą pewnością zastukałem w drzwi jeszcze raz. Bezskutecznie. Czyżby postanowiła mnie ignorować? Z nutą podejrzenia obszedłem cały dom, zaglądając w każde z okien. Żadnego śladu życia..

Kiedy z rezygnacją podszedłem do mojego samochodu, mój telefon zawibrował. Podejrzliwie zmarszczyłem brwi, kiedy zobaczyłem, że przysłana wiadomość pochodzi od nieznanego nadawcy.

"Nie powinieneś był tykać mojej własności."

W moim sercu wznieciło się uczucie niepokoju. To ten stalker.. Czy ten psychol coś jej zrobił?!

Po chwili dotarła druga wiadomość z tego samego numeru. Otworzyłem ją nadzwyczaj szybko:

"Spokojnie, nic jej nie zrobiłem. Jest u rodziny. Potraktuj tą wiadomość jako ostrzeżenie. I napatrz się na nią, póki możesz. W końcu przyjdę po moją własność i już jej nie zobaczysz. Nigdy."

Rozdział skupiony na przemyśleniach i odczuciach Janka. Lubię takie pisać.

Closer to the border || JDabrowskyWhere stories live. Discover now