Rozdział 25

435 69 54
                                    

Minął już tydzień, odkąd Jan przestał się do mnie odzywać. Nadal nie pisał, nie odbierał telefonów. Czy powinnam się tym przejmować? Przecież od samego początku chciałam tylko tego, aby dał mi spokój. Teraz.. czułam się zagrożona. Kiedy nie było go u mnie w domu, cały czas chodziłam zestresowana. Bałam się. O siebie i o niego. 

Pewnego dnia postanowiłam w końcu przerwać milczenie i pojechać do domu Jasia. Jeżeli on myśli, że można mnie tak po prostu ignorować, to się myli. I to grubo.

Kiedy skończyłam pracę na planie, od razu pojechałam pod dom Dąbrowskiego. Z początku bałam się, że nie zapamiętałam całej trasy, jednak z czasem zaczynałam przypominać sobie poszczególne, charakterystyczne miejsca na drodze i po dość długiej podróży dotarłam tam, gdzie zamierzałam. 

Sprawnie zaparkowałam pod domem Jasia. Jego dom wyróżniał się na tle innych. Był największy w okolicy, miał białą elewację i przepiękny ogród z ogromnym basenem. Niepewnym ruchem weszłam na posesję Dąbrowskiego. Kiedy stanęłam przed drzwiami jego domu, moje serce zabiło dwa razy mocniej. Czy ja na pewno chcę tu być?

Kilkukrotnie zadzwoniłam do drzwi, jednak nikt nie raczył mi ich otworzyć. Nie miałam zamiaru odpuszczać, więc energicznie szarpnęłam za klamkę. Przyszło mi to z wielką łatwością, ponieważ drzwi, pod wpływem mojego dotyku samowolnie się otworzyły. Jaś ich nie zakluczył? Dziwne.

Nieśmiało wkroczyłam do środka. Nawołując Janka, przemierzałam wszystkie pokoje w jego mieszkaniu. Niemalże wszędzie panował bałagan. Na podłodze w kuchni leżało kilka kartonów po jedzeniu. W salonie natomiast znajdowała się niemała sterta brudnych ubrań. Ostatnim miejscem do sprawdzenia była sypialnia Jasia. 

Kiedy otworzyłam drzwi od pokoju, moim oczom ukazał się brunet rozłożony na łóżku. Chłopak miał podkrążone oczy i smętny wzrok. Był zanurzony we własnych myślach tak bardzo, że nawet mnie nie zauważył. Pomimo słonecznej pogody, w pokoju były zasłonięte rolety. 

-Lepiej już zacznij uciekać, Jan.

Mój głos zadziałał na Dąbrowskiego jak kubeł zimnej wody. Chłopak natychmiast powrócił do rzeczywistości.

-Jak tu weszłaś?-wycedził przez zęby. Najwyraźniej nie był zadowolony z mojej obecności.

-Drzwi były otwarte-odparłam, po czym podeszłam bliżej łóżka.- Mamy sobie coś do wyjaśnienia, Dąbrowski.

-Nie sądzę-warknął chłopak.

-Co to była za akcja w czwartek?! Jak głupia czekałam na Ciebie w tym mrozie i..

-Nie obchodzi mnie to. Powinnaś być mi wdzięczna, że w ogóle załatwiłem Ci odbiór-powiedział niemiło.

-Skończyłeś robić o mnie artykuł i już nie jestem Ci potrzebna, tak?-spytałam z wyrzutem. Miałam w sercu cichą nadzieję, że zaprzeczy.

-Między innymi-odparł chłopak kąśliwie.

-Myślałam, że po tych walentynkach..

-To nie było nic znaczącego. Po prostu założyłem się z Filipem. Naprawdę myślisz, że mógłbym się z Tobą pogodzić? W moich oczach jesteś nikim.- Jan podniósł się z łóżka, po czym stanął ze mną twarzą w twarz.-Nie mam pojęcia, po co się tu przywlokłaś, ale myślę, że powinnaś już sobie stąd iść.

-Nie wyjdę, dopóki mi nie wyjaśnisz swojego zachowania!-powiedziałam z oburzeniem. Serce strasznie mnie bolało. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że Jan naprawdę zorganizował dla mnie te walentynki tylko dlatego, żeby potem pośmiać się ze mnie wraz z Filipem. 

-Nie mam co Ci wyjaśniać kretynko!- Pod wpływem emocji Jaś złapał mnie mocno za nadgarstek.-Wyjdź stąd, zanim naprawdę zacznę być niemiły.

-J-Jan, to boli-powiedziałam z przerażeniem. Całą moja pewność siebie mimowolnie gdzieś uleciała.- Śmierdzisz alkoholem! Co się z Tobą dzieje?

-Ze mną? Absolutnie nic-wycedził, patrząc na mnie zawistnym wzrokiem.-Cóż, skoro nie śpieszy Ci się do domu, możemy się jeszcze trochę pobawić.

Chłopak uśmiechnął się chytrze, po czym powalił mnie na łóżko. Jego błędne oczy lustrowały mnie od stóp do głów. Byłam przerażona. Nigdy nie widziałam Jana w takim wydaniu. Co mu się stało? 

-Będziesz teraz moją prywatną suką-powiedział, po czym zaczął odpinać guziki od mojej koszuli. Woń alkoholu podrażniała mój nos. Zaczęłam się trząść. 

-Zostaw mnie Jan! Jesteś pijany!-krzyknęłam. Z desperacją próbowałam wyrwać się z objęć chłopaka. Na próżno. 

-Pijany i nieźle napalony-odparł z usatysfakcjonowaniem.-W końcu się na coś przydasz.

Brunet przejechał językiem w okolicach mojego biustu. Chwilę później chłopak zaczął składać pocałunki na mojej szyi, w niektórych miejscach pozostawiając po sobie ślady w postaci malinek. Jedną ręką podpierał się nade mną, w drugą natomiast wplótł moje włosy i pociągnął je do tyłu tak, aby doskonale widzieć moją twarz.

Złe wspomnienia znów powróciły.

W moich oczach nagromadziła się fala łez. Nie mogłam złapać równomiernego oddechu. Bałam się. Tak cholernie. Jan od zawsze wydawał mi się niegroźny, ale teraz..

-W-wszystko, byle nie to, proszę..-zachlipałam. Janek jednak nie za bardzo się tym przejął. Chwycił mnie za udo i przysunął bliżej siebie.- Możesz mnie nawet pobić, tylko błagam, nie rób mi TEGO... P-proszę..-chlipałam.-Jasiu..

Chłopak wzdrygnął się na dźwięk swojego imienia. Niemalże natychmiast zaprzestał swych działań. Jak zahipnotyzowany zaczął wpatrywać się w moje załzawione oczy. Chwilę później przerzucił wzrok na moje drżące ręce. Zaczął stopniowo poluźniać swój uścisk.

Kiedy tylko nadarzyła się okazja, wyswobodziłam się z objęć Jana i z przeraźliwym płaczem uciekłam z jego pokoju, zostawiając go w dokładnie takiej samej pozycji. 

Nie pamiętam, kiedy ostatnio biegłam tak szybko.

Jeżeli chcielibyście się ze mną "wymienić" instagramami, piszcie na priv! Uwielbiam przeglądać różne profile i przy okazji może dowiemy się więcej o sobie ❤

Closer to the border || JDabrowskyWhere stories live. Discover now