Rozdział 4

566 79 40
                                    

Janek

Nie mam pojęcia, jakim cudem mi się to udało, ale ostatecznie ja i Sara doszliśmy do porozumienia. Mieliśmy zacząć współpracę od poniedziałku. Właśnie zaczynał się weekend. Umówiłem się do baru z moim najlepszym przyjacielem- Filipem. Stwierdziłem, że zasłużyłem sobie na odrobinę rozrywki. Ta idiotka Sara strasznie działała mi na nerwy. 

-I jak? Udało Ci się namówić naszą księżniczkę na artykuł?- spytał Filip, kiedy wsiadałem do jego samochodu.

-A może tak "hej"?- zmarszczyłem brwi i z impetem zatrzasnąłem za sobą drzwi.

-Nie tak nerwowo, wiele mnie kosztowało to auto!- oburzył się. Wyjechaliśmy spod mojego domu.- Nie udało Ci się?-dodał po chwili. Westchnąłem.

-Udało, ale.. boże, jak ta kretynka działa mi na nerwy-zacisnąłem pięści.- Suka nie będzie mi stawiać warunków.

-A czego się spodziewałeś? Nie jest na tyle głupia, żeby..

-Owszem, jest-warknąłem. 

- Nie rozumiem, czym się tak przejmujesz. Niech sobie myśli, że to ona tutaj dominuje. Jej los i tak jest już przesądzony.

- Wiem, ale nie mogę patrzeć na to, jak bardzo się afiszuje tą swoją wyższością. Zawsze była i będzie mniej znacząca niż ja. 

-Nie denerwuj się tak, bo Ci żyłka na czole pęknie- zaśmiał się Filip, spoglądając na mnie ukradkiem.

-W dodatku nie była sama-mruknąłem, wpatrując się w szybę. 

-Aaa, więc o to Ci chodzi?-zamruczał mój przyjaciel. Zerknąłem na niego z obrzydzeniem.

-Pojebało Cię do reszty?!- puknąłem go w czoło.

-Ale mi wcale nie chodziło o zazdrość, Janie- na twarzy Filipa pojawił się szeroki uśmiech. Prychnąłem.- Ale skoro chcesz to tak rozumieć. 

-Nie wkurwiaj mnie już. Daleko jest ten klub? 

-Właściwie to już jesteśmy na miejscu.

Sara

-Nienawidzę tego spierdolonego głąba. Zastanawiam się, czy on na pewno nie został podmieniony przy narodzinach i nie powinien mieszkać w zoo z małpami? Taki wstyd mi zrobił przy Patryku! Zaczął opowiadać o żałosnych aspektach z mojego życia. Wyobrażasz sobie, jakie to było dla mnie upokarzające? Nie mam pojęcia, dlaczego ja się zgodziłam na ten wywiad. Gówniarz.- chodziłam po pokoju i próbowałam opanować nerwy.- Następnym razem, jak go spotkam to będę chyba musiała wypić cztery melisy.. Może mi coś na to odpowiesz, a nie tylko siedzisz bezczynnie i gapisz się na mnie jak na wariatkę?

-Miał.

Mój kot zeskoczył z kanapy i zaczął łasić się do moich nóg. 

-Boże Vincent, przez tego człowieka zaczynam tracić zmysły. Może powinnam się trochę rozerwać? Wyjść do ludzi? Tak, właśnie to zrobię!

Zostawiłam Vincentowi zapas jedzenia i picia, poprawiłam makijaż, włożyłam na siebie wyjściową sukienkę i pod wpływem chwili wyszłam do najbliższego klubu.

Normalnie nigdy nie poszłabym piechotą o tak późnej porze, ale miałam o tyle szczęścia, że klub, do którego zamierzałam się wybrać znajdował się tylko pięć minut drogi od mojego domu. 

Ochroniarze dokładnie mnie obejrzeli. Chwilę później już byłam w klubie. Na sali było bardzo ciepło. Parkiet był wypełniony ludźmi, ale i Ci siedzący w boksach nie próżnowali. Wlewali w siebie coraz to więcej alkoholu, a po czasie znikali gdzieś parami. Chciałam pójść do baru, aby zamówić sobie jakiegoś drinka na rozluźnienie, jednak gdy przekroczyłam próg parkietu, jakiś chłopak chwycił mnie za rękę i porwał do tańca. Ledwo nadążałam za jrgo krokami. Był bardzo energiczny, dlatego przy czwartej piosence już mu podziękowałam i czym prędzej pognałam do tego nieszczęsnego baru. Wypiłam dwa drinki.

-A teraz uwaga, zapraszamy wszystkich na "zaćmienie"!- zawołał Dj. Tłum wzniósł okrzyk radości.

"Zaćmienie" było charakterystyczną formą rozrywki dla tego klubu. Chodziło w nim o to, że w całym pomieszczeniu gasną światła, a każdy uczestnik tańczy z przypadkową osobą. Po trzech piosenkach światła się zapalają i ujawnia nam się twarz naszego tanecznego partnera.

W całym klubie zrobiło się ciemno. Po pomieszczeniu znowu rozniosła się dudniąca muzyka. Poczułam, jak ktoś chwyta mnie za rękę. Mimowolnie porwałam się w wir szaleństwa i muzyki. Mój partner mi wtórował. Mieliśmy tyle samo energii i oboje chcieliśmy się wyszaleć. W międzyczasie obijaliśmy się o innych ludzi, jednak nasze ciała współgrały ze sobą tak idealnie, że nic nie było w stanie wybić nas z rytmu. Tańczyliśmy tak przez wszystkie trzy piosenki. Było naprawdę wspaniale.

-Dobrze kochani, a teraz zapalamy światła!- Dj odezwał się ponownie. Ludzie zaczęli wesoło gwizdać. Zrobiło mi się gorąco i moje serce zaczęło dudnić jak szalone.

Cała sala znów została rozświetlona. Uśmiech zniknął z mojej twarzy wraz z ujrzeniem twarzy mojego partnera.

Czy to jakieś przekleństwo?

 Ja i Jan z obrzydzeniem odkleiliśmy się od siebie.

-Fuuuj- powiedzieliśmy w tym samym czasie.

-Co Ty tu robisz?- krzyknęłam niezadowolona.

-Mogę Cię spytać o to samo! To obrzydliwe, nawet przez chwile chciałem Cię przelecieć.

-Przestań, bo zwymiotuję.


Hej!

Muszę się pochwalić, że ostatnio wróciłam do jazdy konnej. Po 8 letniej przerwie! Jestem tym strasznie podekscytowana. Btw. mamy tu jakiś koniarzy?

Akcja fanfiction rozwija się powoli, jednak gwarantuję Wam, że im dalej w las tym więcej będzie się działo! ♥

Do następnego!


































































































Closer to the border || JDabrowskyUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum