Rozdział 34

338 53 20
                                    

W czasie drogi byłam bardzo zestresowana. Tak dawno nie widziałam tych ludzi.. Czego mam się spodziewać?

-Za pięć minut będziemy na miejscu- poinformował mnie Jan beznamiętnym głosem. Patrząc na niego nie dostrzegałam żadnych emocji- ani ekscytacji, ani strachu. Po prostu niczego.

Im bliżej byliśmy celu,  tym bardziej niepokój w moim sercu nabierał na sile. Na tym spotkaniu miały się również pojawić osoby, które truły mi życie przez kilka lat.. Pamiętam, że w tamtym okresie mocno przeżywałam krytykę i docinki. Zastanawiałam się, jak Ci ludzie będą się teraz zachowywać.

•••

-Sara! Janek! Witajcie!-Natan przywitał nas ciepło zaraz po tym, jak przekroczyliśmy próg sali. Wraz z naszym pojawieniem się w pomieszczeniu wybuchnął wielki skwar. No tak, chyba nikogo nie zdziwi fakt, że niemalże każdy był zaskoczony tym, że ja i Jan przyjechaliśmy na spotkanie razem.- Jakże miło mi Was widzieć!

Nie minęły nawet dwie sekundy, a dookoła nas zaczęli zbierać się ludzie, ciepło witając każdego z nas. Widząc wszystkie znane mi twarze zrobiło mi się ciepło na sercu, chociaż ze wstydem przyznam, że musiałam się zastanowić dwa razy, zanim skojarzyłam daną osobę z jej imieniem i nazwiskiem. Większość tych ludzi diametralnie się zmieniła, jak się później okazało nie tylko wizualnie. Cóż, może nie będzie tak źle, jak myślałam..

Jak zwykle ja i Jan byliśmy ostatnimi osobami, których oczekiwano. Po gorącym powitaniu wszyscy zasiedliśmy do jednego stolika. Impreza powoli zaczęła się rozkręcać. Robiło się coraz milej, dowiedziałam się wielu szokujących rzeczy o wielu moich starych znajomych, pośmiałam się. Było wspaniale. Na pytanie o Filipa Janek odpowiedział chłodne "nie wiem", co wzbudziło drobne zaskoczenie. Nic dziwnego, przecież byli oni najbardziej rozpoznawalnym duetem w całej szkole. Zważywszy na ton Dąbrowskiego, nikt już nie odważył się ciągnąć dalej tego tematu. 

-Jasiu, czy Ty i Sara w końcu jesteście razem? Wszyscy byliśmy zaskoczeni tym, że przyjechaliście do nas jednym samochodem i to jeszcze w jednym kawałku!-powiedziała Anastazja, czyli największa plotkara, jaką pamiętało nasze liceum. Była już nieźle wstawiona. Nienawidziłam jej od zawsze. Ona i Matylda z mojej stajni były do siebie tak przerażająco podobne..

-Chyba kpisz-roześmiał się Janek, a wraz z nim połowa sali.- Nigdy w życiu nie zwróciłbym uwagi na tą irytującą hipokrytkę.

Jego odpowiedź sprawiła, że poczułam ukłucie w sercu. Ale.. czego ja się mogłam po nim spodziewać? To przecież Jan Dąbrowski. A ja to w jego oczach irytująca hipokrytka. Dlaczego teraz się tym przejmuję, skoro przez najbliższe lata miałam gdzieś jego opinię na mój temat? Mimo, że miałam ochotę w tym momencie mu coś wypomnieć, coś mnie powstrzymywało. 

-Dlaczego mu się nie odgryziesz? Przecież on Cię upokarza-powiedziała jedna z moich koleżanek z klasy. Siedziała tuż obok mnie i chyba musiała dostrzec moje drobne przybicie, bo na jej twarzy pojawiła się irytacja i grymas spowodowany zachowaniem Jana.

-To, że on chce się podbudować wyśmiewając mnie nie znaczy, że ja też powinnam schodzić na jego poziom-odparłam, chcąc urwać dyskusję na jego temat jak najszybciej. Pragnęłam udawać dojrzalszą od niego, stwarzać dobre pozory. Ale przecież ja wewnętrznie taka nie byłam.. 

Nie wiedziałam, że to, co najgorsze miało dopiero nadejść. Anastazja wymyśliła, żebyśmy zagrali w butelkę, jak za starych, dawnych czasów na wycieczkach szkolnych. Ten pomysł wydał mi się absurdalny, ale z racji tego, że większość grupy zapragnęła drobnego skoku w przeszłość, nie miałam wyjścia. Z minuty na minute czułam się tam coraz mniej komfortowo. Myliłam się, jednak nie wszyscy się zmienili. Natan dostał wyzwanie, w którym miał przebiec się nago nad jezioro. Był już na tyle wstawiony, że zrobił to z wielką chęcią. O Boże, teraz na zawsze będę mieć koszmary z jego cholernym tyłkiem w roli głównej. Gdy wrócił, butelka, którą zakręcił wypadła na Anastazję. Dziewczyna dostała za zadanie wypicie całej butelki wina w minutę. Wykonała to wyzwanie bez problemu. Wszystko było dobrze do czasu, kiedy to szyjka butelki nie wskazała na Jasia. Anastazja zachichotała.

-Uwaga kochani, to będzie wyzwanie wieczoru!-obwieściła dziewczyna, klaszcząc w dłonie z ekscytacją.- Janek!- powiedziała, po czym wskazała na niego palcem.- Przeliż się z Sarą! Tu i teraz!

Poczułam, jak wraz z jej słowami zaczyna wirować mi w głowie. Wszystkie spojrzenia zaczęły kierować się to na mnie, to na Janka. Szepcący między sobą ludzie wcale nie sprawiali, że czułam się lepiej w tej sytuacji. "On tego nie zrobi"-mówili jedni. "Powiedział, że nadal jej nienawidzi, nie chciałbym być na jego miejscu". Miałam mętlik w głowie. Nie chcę tego. Nie tu.. Zaraz, co? Nie chcę tego wcale, nigdy! A on? Stop! Co tu się właśnie przed chwilą wydarzyło? W mojej głowie wirowało mnóstwo pytań, na które nikt by mi w obecnej sytuacji nie potrafił odpowiedzieć. Szczerze nie wiedziałam, jak mam na to wszystko reagować, dlatego wyczekująco wpatrywałam się w Janka, licząc na jego pierwszy krok w tej sprawie. On milcząc obdarzył mnie spojrzeniem, którego dotąd nie znałam. Pierwszy raz nie zawierało ono żadnej szydery zaadresowanej w moją stronę. Wyrażało.. strach? Wiwatujący dookoła ludzie nie pozwalali mi wykonać żadnego kroku, zaprzeczyć, wyjść stąd, nic..

-To koniec gry-usłyszałam nagle ze strony Jasia. Po tych słowach podniósł się z ziemi i wyszedł z sali, zostawiając wszystkich w ogromnym szoku, a już szczególnie mnie. 

Czy ja naprawdę jestem dla niego tak odrażająca?


Closer to the border || JDabrowskyWhere stories live. Discover now