Rozdział 2

703 84 46
                                    

-Co Ty tu robisz?!- spytałam pretensjonalnie, podchodząc do Janka.

-O, Sara! Szukałem Cię-powiedział spokojnie. 

-Czy ja naprawdę nigdy się Ciebie nie pozbędę? Zawsze pojawiasz się w najmniej odpowiednim miejscu. Śledzisz mnie?-kontynuowałam zdenerwowana.

-Ogarnij się. Ile jeszcze będziemy ciągnąć ten spór?-rzekł chłopak z rozbawieniem.

-Co? I kto to mówi?-wybuchnęłam śmiechem.-Bez owijania w bawełnę- czego ode mnie chcesz?-skrzyżowałam ręce. Janek uśmiechnął się głupkowato.

-A czy ja zawsze muszę czegoś chcieć? Przyszedłem pogratulować Ci nowej roli. 

-Oboje wiemy, że to nieprawda Jan-mruknęłam. Chłopak westchnął zrezygnowany.

-No dobra, może jest taki tyci, tyci szczegół i..

-Wiedziałam.

-Dasz mi dojść do słowa?-zapytał zirytowany chłopak.- Szefowa każe mi zrobić o Tobie artykuł do naszej gazety-mruknął niezadowolony.

-Nie dasz mi spokoju, jeśli się nie zgodzę, prawda?-wzięłam głęboki wdech.- Zróbmy ten wywiad i miejmy to za sobą.

Jan zmarszczył brwi. Lustrował mnie wzrokiem.

-Sęk w tym, że tu nie chodzi o zwykły wywiad-odparł spokojnie.- Moja szefowa chce, żebym pochodził za Tobą przez pewien czas.- Janek zaczął nerwowo bawić się palcami.

-Co? Że my niby mamy spędzać razem czas?- wybuchnęłam jeszcze większym śmiechem. Przecież to absurdalne. 

-Uwierz, mi też ten pomysł wcale się nie podoba. Ale praca wymaga poświęceń. Nawet najgorszych.

-Nie powiedziałam, że się na to zgadzam-odparłam z wyższością. Jan zacisnął pięści. Wziął głęboki wdech, aby się uspokoić. 

-Pomyśl. "Lodge" to najpopularniejsza gazeta w kraju. Wiesz, jaki rozgłos otrzymasz, jeżeli pojawi się tam artykuł o Tobie?- Janek opanował swój ton. Patrzył mi głęboko w oczy. 

- "Lodge"? A więc to tam pracujesz?- byłam zaskoczona. Pomimo tego, że nie lubiliśmy się z Dąbrowskim muszę przyznać, że zawsze miał talent do pisania. Nie byłam świadoma, że aż taki.

-Właśnie to powiedziałem-burknął chłopak.

-Czekaj, a to nie jest przypadkiem ta gazeta, przez którą Sylwia Przybysz została wywalona z agencji, Jeremi Sikorski dostał załamania nerwowego a Magdalena Bereda wyjechała z kraju?- Bacznie obserwowałam twarz Jasia. Chłopak nerwowo podrapał się po karku.- Czyli jednak. A więc chyba nie muszę nawet Ci odmawiać. To oczywiste.

Wzięłam w rękę kubek soku, po czym bez dłuższego przeciągania oddaliłam się od stołu z przekąskami. 

-Czekaj, czekaj!- Jaś ruszył w pogoń za mną, jakby wybudzony z transu. Chwycił mnie za ramię.

-Są też osoby, którym artykuł w naszej gazecie wyszedł na dobre. Wszystko zależy od tego, z jakiej strony mi się pokażesz. Naprawdę wystarczy Ci taka licha sława? Co prawda kilka osób rozpoznałoby Cię na ulicy, ale na tym się kończy.

-Niedługo nagrywam nowy serial, więc wszystko może się zmienić-odparłam. Rozmowa z nim zaczynała mnie męczyć.

- Może zmienić się nawet trzy razy bardziej, jeśli zdecydujesz się na ten artykuł. Czekaj, słyszałaś może o Angelice Mazurskiej?

-Nie..?- uniosłam brew. 

-No właśnie! A wiesz dlaczego?- Janek wyszczerzył się chytrze.

-Dąbrowski, skończ. Nie ma opcji, żebym się na to zgodziła-burknęłam. 

-No dobrze, rób sobie, co chcesz. Napiszę ten artykuł i bez Ciebie. Niech cała Polska dowie się, że Sara Chojnacka jest w wieku 14 lat nad łóżkiem miała powieszone zdjęcie Adama Zimmermanna, który wolał jej przyjaciółkę od niej. Że ta "wielka gwiazda" w liceum tak się schlała, że zwymiotowała na buty ochroniarza w klubie. O, nie zapomnijmy też o tym, że jej ojciec od kilku lat siedzi w więzieniu.

Zastygłam w miejscu. Ręce drżały mi ze złości. 

Może mnie obrażać. Może kierować w moją stronę masę obelg.

Ale niech nigdy nie mówi o moim ojcu.

-Jesteś większą świnią, niż myślałam-powiedziałam, zaciskając zęby, po czym wylałam na Jana całą zawartość mojego kubka. Wszyscy, którzy w tym czasie byli na sali zwrócili oczy ku naszej dwójce. Chwilę później podbiegli do nas ochroniarze.

-Przepraszam pani Saro, czy ten młodzieniec pani przeszkadza? Mamy go stąd usunąć?-spytał jeden z nich, zbliżając się w stronę intruza.

-O nie Sara, nie zrobisz mi tego-Jan zaczął się wycofywać, jednak uderzył plecami w drugiego ubranego na czarno mężczyznę.

-Tak, przeszkadza mi-powiedziałam oschle. Ochroniarze wzięli Jasia pod ręce po czym wyprowadzili go z sali.

- Zapłacisz mi za to suko-zawołał chłopak. W tym samym czasie jeden z mężczyzn trzepnął go w głowę. Chwilę później cała trójka zniknęła mi z pola widzenia.

Nie mam pojęcia, dlaczego los pokarał mnie taką osobą, jak on.

Bo nie wiadomo, jak bardzo byśmy się starali, nigdy nie mogliśmy się od siebie oddalić. 

A może bywały momenty, w których.. nie chcieliśmy? Nasza relacja była bardzo skomplikowana.

Bywały w naszym życiu dobre momenty, ale on niszczył je wszystkie. Czy on wie, że istnieje coś takiego jak sumienie? 

Closer to the border || JDabrowskyDove le storie prendono vita. Scoprilo ora