Rozdział 26

473 67 56
                                    

Od: Nieznany numer

Oh, moja słodka Saro. Wiem o tym, co się stało. Chciałem już wybiec na tego gościa z pięściami, jednak w tym samym momencie się opamiętał i pozwolił Ci uciec. Jeżeli jeszcze raz będzie próbował Ci coś zrobić, osobiście go rozszarpię. Jedyną osobą, która może Cię dotykać jestem JA. 

Od mojej ostatniej konfrontacji z Dąbrowskim minęły trzy dni. Cała ta sytuacja w ogóle nie dawała mi spokoju. Nawet na moment nie udało mi się odgonić natrętnych myśli. O co chodziło Janowi? Co go napadło, żeby w ogóle próbować mnie.. no właśnie. Zgwałcić? Przecież on mnie nienawidzi, więc dlaczego nagle pod wpływem alkoholu zaczął odczuwać do mnie pociąg cielesny? Czy naprawdę to mu wystarczyło, żeby zmienić stosunek do mnie? Poza tym nadal nie dowiedziałam się, dlaczego tak naprawdę postanowił wyprowadzić się ode mnie z domu. Okej, może i było mi to na rękę, ale.. czy tu naprawdę chodziło tylko o zakład ze swoim przyjacielem? Jakby nie patrzeć, Filip nie zachowywał się tak, jakby wiedział o czymś takim. To, co mówił w ogóle na to nie wskazywało. Poza tym Filip zawsze mnie nienawidził, więc myślę, że jeżeli w słowach Jana byłoby ziarenko prawdy, to od razu wyczułabym jakimś podtekst w jego głosie w dniu, w którym odbierał mnie ze stajni. 

W kwestii zachowania Jana męczyło mnie bardzo wiele spraw, jednak najbardziej zastanawiało mnie to, dlaczego Dąbrowski tak naprawdę ostatecznie zostawił mnie w spokoju? Czy w tamtym dniu naprawdę przejął się moimi uczuciami? A może potok łez, który z siebie wylałam wywołał w nim jakieś wyrzuty sumienia? Chociaż.. czy ten człowiek w ogóle je posiada? I to w stosunku do mnie? 

Tak naprawdę miałam już tego wszystkiego dość. Byłam rozdarta i roztrzęsiona. Bałam się, że wpędzę się w jakąś nerwicę lękową, bo tak naprawdę nigdzie nie potrafiłam poczuć się bezpiecznie. W dodatku byłam zmuszona pracować po kilka godzin dziennie, gdzie nie mogłam nikomu powiedzieć o moim problemie. Stwierdziłam, że muszę jakoś odreagować, dlatego postanowiłam, że w ten weekend wybiorę się do mojej mamy. Nie miałam zamiaru opowiadać jej o prześladowcy ani o tym, co próbował zrobić mi Jan. Nie chciałam jej martwić.. i tak miała już sporo na głowie, ponieważ zajmowała się panią Dąbrowską. 

Reżyser zwolnił mnie dzisiaj wcześniej z planu. Stwierdził, że wyglądam na chorą. Bez dłuższego namysłu wysłał mnie do domu. Byłam mu za to wdzięczna, ponieważ naprawdę nie byłam w stanie zachowywać dłużej pozorów dobrego samopoczucia. Mimo wszystko kilka minut po powrocie do domu zadzwonił do mnie komendant i poprosił o rozmowę. 

Świetne wyczucie czasu.

Niestety, pojechanie tam należało do mojego obowiązku. Czułam się naprawdę zagrożona i oblegana z każdej możliwej strony. To było coś okropnego.

•••

-Panno Chojnacka, mam złe wieści- niestety, klubowe kamery nie zarejestrowały zupełnie nic z wieczoru, w którym była pani na dyskotece. Zupełna pustka. Ktoś musiał w nich wcześniej szperać.- Komendant postanowił nie owijać w bawełnę, tylko od razu przeszedł do sedna sprawy.- Jednak jedno jest pewne- sprawcą tych wszystkich zdarzeń jest ktoś z pani znajomych. Ta osoba z pewnością jest z panią w bliskich relacjach. Niech wytęży pani umysł i zastanowi się, kto wiedział o wieczornym wyjściu na dyskotekę? Naprawdę nic pani nie pamięta z tego dnia? Może ktoś coś pani dosypał do drinka?

Słowa policjanta z trudem docierały do moich uszu. Czy naprawdę ktoś z moich znajomych mógłby mi zrobić coś takiego? W jakim celu?

-Zupełnie nikt nie przychodzi mi na myśl-powiedziałam ze zmęczeniem.

-Cóż, w takim razie obawiam się, że nadal jesteśmy w punkcie wyjścia. Prześladowca za każdym razem wypisuje do pani z innego numeru, a więc ciężko nam jest zarejestrować telefon, z którego te wiadomości są wysyłane. Chciałbym poprosić panią, aby miała się pani na baczności. Proszę poobserwować trochę ludzi w swoim otoczeniu. 

-Dobrze..-odparłam.

-Czy ma pani do mnie jakieś pytania?-zapytał komendant. 

-W-właściwie to tak-odpowiedziałam nieśmiało.-Czy.. czy Jan Dąbrowski jest na liście podejrzanych?

Nie wiedziałam, co mną kierowało, zadając to pytanie. Jedno było pewne- byłam panicznie przestraszona odpowiedzią. Z jednej strony on nie mógł być moim prześladowcą, skoro zaraz po dziwnym incydencie w jego domu dostałam sms od stalkera. Jego treść zupełnie wykluczała go z listy podejrzanych, jednak.. czy na ten moment mogłam być pewna czegokolwiek? A może w tym wszystkim bierze udział więcej osób?

-Nie, pan Dąbrowski na ten czas nie jest podejrzany. Chyba, że jest coś, o czym chciałaby mi pani powiedzieć. 

Mężczyzna patrzył na mnie wyczekująco. Czy powinnam powiedzieć mu o tej próbie gwałtu? Ta sytuacja była bardzo, bardzo dziwna. Jan chciał zrobić mi krzywdę, po czym mnie wypuścił. O co w tym wszystkim chodziło? I.. dlaczego w ogóle się waham? Mam szansę zniszczyć życie Dąbrowskiego. Kogoś, kto szykanuje mnie, odkąd tylko się poznaliśmy. On mnie nienawidzi. I ja jego też. A przynajmniej.. chciałabym.

-Nie. Nie mam już nic do powiedzenia.

Closer to the border || JDabrowskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz