-Nie jestem ślepy Hoseok. Coś cię gnębi. W końcu to widzę. I teraz żałuję, że nie wcześniej.

-Chcesz coś jeść?

Zapytałem odsuwając się w końcu od niego, wstając z kanapy i kierując w stronę kuchni w pudrowych kolorach.

-Nie omijaj tego tematu.

-Chcesz herbatę owocową, czarną, czy zieloną?

Otworzyłem jedną z automatycznych szafek i zacząłem wyciągać opakowania, by zająć się czymkolwiek. Już nawet nastawiłem wodę w czajniku, której zostało akurat na dwie szklanki. Nie dostając odpowiedzi sam wybrałem.

-Zieloną? Dobrze.

-Hoseok, to jest poważna sprawa. Tutaj chodzi o twoje zdrowie.

-Taehyung, przestań.

-Po prostu nie chcę by stała ci się krzywda. Nie chcę cię stracić.

-Jesteś zbyt wyczulony na punkcie chorób. Masz z nimi zbyt dużą styczność. Przecież nie jest ze mną źle. Czuję się świetnie.

Zmusiłem się na szeroki, przekłamany uśmiech. Nie chciałem, by się mną przejmował. Nie chcę go zawieść. To co się ze mną dzieje, powinno zostać tylko między mną. Przecież...

-Umówiłem cię na jutro do psychologa.

W momencie, kiedy te kilka słów wyleciało z jego ust, przez chwilę oniemiałem, aż zamarłem w bezruchu. Małą saszetka herbaty, wyleciała mi  z rąk, a woda się rozlała na blat. Nie docierało do mnie to co mówi. Przecież, ja tego nie potrzebuję.

-P-proszę?

Zapytałem mając głupią nadzieję, że może się przesłyszałem.

-W pracy przeszukałem wszystkie szpitale w Deagu i lekarzy, którzy się tym zajmują. Żałuję, że nie poszedłem na psychologię... Może kiedyś jeszcze przystopię do tych studii?

Zapytał sam siebie, a ja odsuwałem się małymi kroczkami w lewo, kręcąc głową. Odsuwałem się dotąd, aż blat kuchenny nie wbił mi się nieprzyjemnie w plecy.

-Słońce, tylko spokojnie.

Gestykulował dłońmi, by pokazać że wszystko się ułoży i wszystko jest dobrze.

-N-Nie chcę. Nie... Nie potrzebuję.

Podchodził do mnie powoli, jakby bał się, że mnie spłoszy. Zacisnąłem palce na marmurowym blacie.

-Hoseokie, to dla twojego dobra. Naszego dobra.

Ułożył dłonie na moich ciepłych policzkach i musnął paliczkami strukturę mojej skóry. Spuściłem w końcu wzrok.

-Uważasz, że jestem... Nienormalny?

Zapytałem z ostrym, bezlitosnym ukłuciem w sercu.

Może Taehyung faktycznie powinien znaleźć sobie kogoś lepszego ode mnie. Nie zasługiwałem na niego.

Od razu chwycił mój podbródek i nakierował mój wzrok, by spojrzeć w jego oczy.

-Jak mogłeś w ogóle tak pomyśleć. Nigdy, przenigdy nawet by mi to przez myśl nie przeszło. Hoseok, jesteś dla mnie wszystkim i chcę wszystko naprawić. Chcę abyś poczuł ulgę, byś się nie męczył z samym sobą. Oni ci pomogą. Jeśli chcesz, nawet mogę pójść z tobą jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej.

-Tae, nie mam czasu na takie rzeczy. Muszę zająć się szpitalami, pracownikami, zarządzaniem, konfere...

-Zaufaj mi.

Zamilknąłem od razu, gdy tylko natrafiłem na jego zatroskane, smutne, a zarazem pełne nadziei spojrzenie.

-Ufam.

-To nie opieraj się. To tylko kilka wizyt.

-D-Dobrze.

Wydukałem nadal nie przekonany, jednak jeśli miało go to uspokoić musiałem chociaż spróbować. Może faktycznie przyniesie, to lepsze jutro.

-Hoseokie.

-Tak?

-Kocham cię.

-Wiem.

-Kocham cię bardzo.

-No przecież wiem.

-Kocham cię bardzo i to nie twoja wina.

Aż zaparło mi dech, przez jego słowa. Podszedł do mnie z powrotem i wtulił w siebie.

-Nie twoja wina.

Powtórzył delikatnie gładząc moje plecy.

-Nigdy nie była twoją winą.

Zacisnąłem dłonie na jego czarnej bluzie.

-Nie twoja wina Hoseokie. Nie twoja. To wina Min Yoongiego.

Na sam dźwięk tego imienia, aż zadrżałem w ramionach ukochanego, a serce stanęło w miejscu.

-To on był tym cholernym dupkiem, który przyczynił się do twojego stanu.

-Nie mówmy o nim, proszę.

Schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi. Nie chciałem o tym myśleć, nie chciałem znów tego widzieć. Czułem się osaczony i zlękniony ze wszystkich możliwych stron. Czułem wzrastający niepokój i ból serca.

-Musimy, byś w końcu przestał się obwiniać. Musisz raz a dobrze zrozumieć, że to on jest tym złym w tej całej zawikłanej historii.

Ucałował moją szyję delikatnie, na co trochę się rozluźniłem poprzez przypływające poczucie bezpieczeństwa w jego ramionach.

-Nie jestem taki jak on. Nie skrzywdzę cię. Będę cię bronił. Pokażę, że jesteś wart wszystkiego co najlepsze. Mogę stać się twoją ostoją spokoju.

-Już nią jesteś Taehyungie...

Wyszeptałem, sam złączając z nim swoje spierzchnięte usta.

***

Akurat miałam ochotę na vhopa 😁

Jeśli ktoś oczekiwał Namjina, to wybaczcie, ale obiecuję, że będzie w następnym rozdziale 😉

Jak oceniacie na razie drugą część? 🤗

Prince of darkness «~NAMJIN~»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz