Słabe serce.

4.4K 130 13
                                    

Jak zwykle Raimon rozgrywał trening nad rzeką. Tym razem nie było z nimi dziewczyn. Oprócz jednej, która obserwowała ich ukradkiem.

(Z perspektywy Marka)

-Dalej chłopaki musimy się sprężyć, musimy być coraz lepsi żeby wziąć udział w turnieju węży. Wiele szkół chce się dostać do finału lecz to my musimy zwyciężyć. -krzyknąłem do chłopaków
Tak, Mark ma rację jeśli chcemy się wydostać z grupy musimy się wykazać, ale nie zapominajcie o sprycie- rzekł Jude
-Przygotuj się Mark,
Smocze Tornado
-Co nie byłem gotowy, Boska Ręka- ledwo obroniłem
-Świetnie jeszcze raz - krzyknął Kevin

W tym samym czasie

( Z perspektywy Juda)

-Axel chodź na chwilę
-Coś się stało Jude? -spytał Axel
-A gdyby tak zwiększyć siłę ognistego i smoczego tornada-rzekłem
-Niezły pomysł, ale Jude jak chcesz to zrobić?-spytał
- Zamiast skoczyć i zakręcić się jeden raz, zakręcisz się dwa razy wokół własnej osi i dopiero uderzysz piłkę to doda jej prędkości- odparłem
-Tak to ma sens - odparł Axel
-Chłopaki mamy trening! -krzyczał Mark

(Z perspektywy Axela)

Więc muszę się obrócić dwa razy. Dobra zaczynamy. Ogniste tooorrr aaaa.
-Axel nic Ci nie jest? -spytał Jude
-Nie, trochę boli. Czemu spadłem?
-Sam nie wiem- powiedział Jude
Dobra jeszcze raz musi mi się udać. I tak przez kolejne 2 godziny upadałem.
-Axel odpuść sobie, wykończysz się- szeptnął Nathan
-Nie. Jestem już blisko celu.
-Chyba wykończenia siebie- mruknął pod nosem Nathan
-Cześć chłopaki,przyniosłam wam coś do jedzenia. - krzyczała z daleka Sylvia
- Mark skup się będę strzelał
- Nie! Axel na dziś dosyć ty się ledwo trzymasz na nogach, chwiejesz się jakbyś miał zaraz się przewrócić-krzyknał Jude.
-Ostatni raz. Mark broń. Ogniste tornado wersja druga.
Ostatnie co poczułem to ucisk w klatce.

(Z perspektywy Marka)

-Udało Ci się strzeliłeś. Axel Nieee on spada!! Łapcie go!
Axel upadł z całej siły na ziemię wszyscy podbiegliśmy do niego.
-Axel- cały czas go szarpałem
-Sprawdźcie puls- powiedziała przerażona Sylvia
-Co mamy?
Nagle na boisku pojawiła się blondynka w kucyku.
-Przesuńcie się, brak oddechu i pulsu rozpoczynam masaż serca -rzekła
Była opanowana nie to co my zwłaszcza Jack.
-Co Axel umiera? - krzyczał Jack
-Sylvio dzwoń po karetkę! - krzyknąłem
Dziewczyna delikatnie podciągnęła koszulkę Axela ku górze by odsłonić klatkę piersiową,rozpoczęła masaż.
30 uciśnięć 2 wdechy na minutę. Reanimowała go dosyć długo.
Po 15 minutach, które wszystkim nam ciągnęły się jak godziny powiedziała: Udało się serce bije, oddech wrócił.
-Nadal jest nieprzytomny- panikował Jack
-Słyszę karetkę- powiedział Jude
Ratownicy podłączyli go do sprzętu i znów miał problem z oddechem tym razem. Podali tlen i pojechali na sygnale do szpitala.
-Chłopacy to moja wina ja mu powiedziałem by trenował to zagranie-powiedział załamany Jude
-Jude to niczyja wina kto by pomyślał, że tak się stanie- odpowiedziałem.
-Zresztą każdy mówił mu żeby się tak nie katował- dodał Nathan
-Dziękujemy Ci za pomoc jestem Mark Evans i nie wiem jak mam Ci dziękować i właściwie nie wiem jak masz na imię.
-Znam was wszystkich mnie może niedługo poznacie. Nie ma za co pa chłopaki.
-Poszła?! To ona wie o nas wszystko my o niej nic? -poddenerwował się Tod który przed chwilą uspokajał Jacka.

(Z perspektywy Axela)

Obudziłem się w szpitalu. Zdezorientowany kompletnie.
-Obudziłeś się chłopcze- powiedział lekarz który wymieniał kroplówkę
-Co się stało? - spytałem
-Widzisz jeśli kochasz sport to graj z rozwagą bo możesz tego nie przeżyć. - te słowa trafiły mnie
- W jakim sensie? - ponownie spytałem
- Graj, ale z rozwagą. Powiem ci wprost masz chore serce. Dowiedzieliśmy się dzięki temu, że przeciąrzyłeś się na treningu.
Możesz grać oczywiście,ale nie graj tak jak dziś bo chłopcze to może być twoja ostatnia gra życia. - słowa których nigdy nie zapomnę
- Panie doktorze a kiedy wyjdę do domu?
-Jutro, to było nie groźne zaczymanie akcji serca. - odpowiedział
-Mogę iść odwiedzić siostrę leży tu w szpitalu w śpiączce po wypadku.
-Odpoczywaj siostrę odwiedzisz kiedy indziej- odpowiedział.
Poszedł a ja zostałem sam w Wielkiej sali podpięty do mnóstwa kabli. Strasznie bolały mnie żebra mogłem sobie odpuścić schylanie i dźwiganie jak ledwo co oddycham. Nurtuje mnie to co lekarz powiedział. Nie mogę nic mówić chłopakom bo będą się martwili. A tego nie chce. Leżę i myślę już 3 godzina na zegarze jak mam zasnąć przez te kabelki jeszcze ten ból przy oddychaniu mam całą siną klatkę piersiową, zdarte łokcie.

Nadszedł ranek, nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Dziś wychodzę do domu. Jak się cieszę. Jeszcze przed wyjściem odwiedzę Julie.

Zapraszam na kolejne części.. :)
A. Karolak

|Zakończone| Inazuma Eleven - Ogniste Serce | KsiążkaWhere stories live. Discover now