Pamiętam, jakby to było wczoraj. Krzyk, rozpacz, rzucanie przypadkowymi przedmiotami. To był straszny widok, przez co moje serce łamało się stokroć bardziej niż zazwyczaj. Seokjin rozpaczał i bił ze swoimi myślami. Naprawdę było z nim źle. Już nie dawałem sobie sam rady. Podziwiałem Jimina za to jak się poświęcił, przez moją nieobecność. To pokazuje jak dobrym jest przyjacielem.

Z jednej strony serce kazało mi ,,nie oddam go nikomu. Jest tylko mój, moja księżniczka, którą muszę się zająć... Sam.", rozum zaś ,,Muszę to zrobić. Dla niego, dla naszej miłości. Nie pozwolę by tak cierpiał.". Umierałem od środka, kiedy pakowałem jego rzeczy do walizek. Jest tak pusto, jakby czas w domu się zatrzymał.

Jak kiedyś mogłem bez niego żyć?

Czuję wszechogarniającą pustkę. Choć przychodzę do niego codziennie na te kilka godzin, to i tak za mało. Nie kojarzy mnie, nie pamięta. Nie pamięta osoby, która całkowicie dla niego straciła głowę. Jak okrutna jest ta choroba. Jak bardzo oddala mnie od mojej gwiazdki.

Ostatnio rozmyślałem na temat tego co się wydarzyło i dzieje. Doszedłem do wniosku, że wszystko jest przeciwko nam. Począwszy od rodziny Seokjina, Kevina, więzienia kończąc na chorobach mojego ukochanego.

Jak życie i świat jest niesprawiedliwy. Jak bardzo wszystko chce nam utrudnić wspólne trwanie w ubłaganej miłości. W byciu w końcu szczęśliwym.

Szczęście- pojęcie względne, które za wszelką cenę chcemy poczuć, zdobyć oboje jak najważniejsze trofeum. Bez smutku, trosk, zmartwień, przeszłości.

Bez przeszkód.

Chwyciłem metalową klamkę, która była tak chłodna, aż przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Jednak nacisnąłem ją, aż drzwi z cichym skrzypnięciem się rozwarły.

Jin spał. Tak spokojnie, beztrosko. Już dawno go takiego nie widziałem. Po cichu dążyłem ku łóżku, na którym spoczywał owinięty szczelnie kołdrą. Był wtulony do swojej małej poduszki w kształcie serca, którą dostał ode mnie na naszą pierwszą miesięcznicę.

Tak, obchodziliśmy coś takiego. Pamiętam, że wtedy okropnie się uparł i wygłaszał przemowy o tym, że wszystkie pary tak robią i my też musimy. Nie podważałem jego zdania. Jeśli coś takiego miało sprawić, iż poczuje się wyjątkowo, to nie miałem nic przeciwko.

-Było tak idealnie.

Przejechałem opuszkami palców po jego lekko chłodnym czółku. Wyglądał jak anioł, który bóg mi zesłał by mnie zmienił, nawrócił ze złej drogi.

Tak jest. Zmienił mnie. Pomógł poznać prawdziwego siebie. Wyswobodzić z duszącego uczucia zazdrości i zemsty. Odnaleźć uczucie zwane miłością.

Kiedyś myślałem, że to HiSoo jest tą jedyną. Że to ona jest osobą, dzięki której będę latał ponad chmury. To było tylko złudzenie. Jedynie wyobrażenie miłości.

-Jeszcze będziemy szczęśliwi skarbie. Obiecuję.

Chwyciłem jego dłoń i złączyłem nasze palce, przez co poruszył się niespokojnie, marszcząc brwi i zaciskając powieki.

-P-pomóż m-mi.

Z jego ust wymknęły się te dwa drobne słowa, przez które, aż się zapowietrzyłem.

-Jinnie... Obudź się skarbie.

Poruszyłem delikatnie jego ramionami, by go wybudzić. Przez krótką chwilę mamrotał coś pod nosem, jeszcze bardziej wtulając w poduszkę i zaciskając palce na mojej dłoni. Nachyliłem się by ostrożnie zacząć pieścić jego szyję, która idealnie była wyeksponowana. Po prostu nie mogłem się już powstrzymać. Tyle czasu nie byliśmy blisko. Wędrowałem z motylimi pocałunkami od szyi, aż po żuchwę, policzek i w ostateczności usta.

Prince of darkness «~NAMJIN~»Where stories live. Discover now