»Chapter-76«

5.1K 283 27
                                    

Moje ciało nieruchomieje. Pomimo wielkich starań nie mogę unieść tych cholernych nóg do góry i zrobić parę kroków do tyłu, tym samym być w pomieszczeniu, z którego wyszłam.

Spoglądam przestraszona na Zayna i widzę, że dwaj strażnicy trzymają go za ramiona po obu stronach jak skazańca, albo mordercę. Wiem, że Zayn nie jest święty, ale ten widok bardzo mnie rani. Nigdy nie przypuszczałabym, że to właśnie on będzie przez nich pomiatany.

- Zayn. - szepczę równie cicho spoglądając na niego ze łzami w oczach. Nie wiem jak mam się zachować. Tak bardzo chcę do niego podbiec i wtulić się w niego, a on swoimi ramionami oplecie mnie niczym tarcza ochronna i będziemy tak trwać tyle ile zechcemy. Niestety prawda jest inna.

- Bella, skarbie wróć do mnie. Do mojego zamku. Nie wiem dlaczego uciekłaś. - mówi, a jego głos jest taki sam jak kiedyś. Ciepły i miły. 

W małym stopniu ból mojego serca zostaje złagodzony przez jego słowa. Już mam wykonać pierwszy krok i podejść do niego, ale zatrzymuje mnie Harry.

- Zostaw ją kurwa. - syczy Zayn, a ja przełykam ślinę. Prawie zapomniałam, że nadal jest opętany.

- Bo co? - pyta  poddenerwowany. Pewnie sam nie spodziewał się wizyty Zayna. Ale z drugiej strony on go ostrzegał. Powinien o tym pamiętać.

- Gówno. - stwierdza krótko. - Oddawaj moją Belle.

- Nie, nie oddam ci jej.

- Do chuja jasnego jest moja. Czego kurwa  w tym nie rozumiesz?

- Wszystko rozumiem w jak najlepszej jakości, ale przypomnę ci że ty też nie chciałeś oddać mi Belli, kiedy należała do mnie. - próbuje zachować spokój, a ja mam ochotę urwać mu głowę za to, że o tym wspomniał. No i oczywiście też, że traktują mnie jak rzecz.

- Tragedia. - ripostuje Zayn, a ja wywracam oczami. Wzdycha i wygląda... normalnie? Tak jak dawniej. - Oddaj mi Belle. - mówi spokojnie. Moim zdaniem za spokojnie.

- Nie. A teraz bardzo cię proszę wyjdź.

- Nie wyjdę bez niej.

- Oj jakoś będziesz musiał.

Gdyby wzrok potrafił zabijać, Harry dawno leżałby martwy. Oczy Zayna stają się... czerwone? Co do cholery?

- Kimkolwiek jesteś radzę ci się odpierdolić. - mówi w stronę Harry, a ja marszczę na niego brwi. - Coś mi mówi, że Regina nie siedzi w jego ciele. - zwraca się do mnie Harry, a ja drżę. O co do cholery chodzi?

- Zgaduj dalej Harry. - szepcze przebiegle Zayn, przez co z moich płuc ucieka powietrze. Jeszcze nigdy nie wiedziałam na jego twarzy takiego podłego uśmieszku. Przyprawia mnie o gęsią skórkę na całym ciele.

- Czyżby Irmin? - zgaduje, a Zayn przekręca głowę w bok.

- Bingo.

Irmin? Jaka do cholery Irmin?

- Czego od niego chcesz? - sycz Harry i zwraca się do Irmin. Wygląda to jak urywek najstraszniejszego horroru. Nikomu tego nie życzę.

- Zemsty.

- To masz zły adres. Jeśli tak bardzo chodzi ci o zemstę, zrób to na Zaynie, a nie na Belli. - wzmianka o moim imieniu przyprawia mnie o palpitację serca.

- Oczywiście że to zrobię. - uśmiecha się podle. - Ale gdy skończę z nią. - kieruje swój wzrok na mnie, przez co sztywnieję. Harry chwyta mnie za łokieć i przyciąga do swojego ciała. Po raz pierwszy w życiu chcę by Zayn sobie poszedł, a Harry przytulił mnie i zapewnił, że wszystko będzie dobrze. Wiem. Porąbane.

- Nic ci nie zrobiła, nawet cię nie zna - mówi Harry. Głupio to trochę wygląda, bo zwraca się do Zayna, ale tak naprawdę mówi do Irmin.

- To prawda. Niczego mi nie zrobiła. - przyznaje. - Ale jest jego narzeczoną. Miał ją zabić na wstępnie, więc dlaczego tego do cholery nie robił? - podnosi głos, a ja jeszcze bardziej wtulam się w Harrego. - Ma to jebane znamię. Ja też je miałam, ale on bez skrupułów nas zabił. Skończył naszą miłość. Zostałam przez niego skatowana jak jakieś zwierzę, gdy naprawdę byłam jego przyszłą żoną.  - mówi z pogardą, a ja przełykam ślinę. Nie wierzę by Zan mógł posunąć się do takiego czegoś. Niestety przypominają mi się słowa strażnika. Przez co mój świat lega  w gruzach.

- Bardzo mi przykro Irmin że to się tak potoczyło, ale...

- Chuj mnie obchodzi, że jest ci przykro. - przerywa mu. - Chcę zemsty, by cierpiała tak jak ja. - przelotnie na mnie spogląda, a w moich oczach zbierają się łzy.

- Odpierdol się od niej.

- Bo niby co mi zrobisz? A już myślałam, że jedynie ty będziesz po mojej stronie. Chciałeś zabić tą tanią dziwkę już na samym początku, więc czego tego do cholery nie zrobiłeś? Może obeszłoby się bez zbędnych przeszkód.

- Bella nie jest tanią dziwką, a teraz bardzo cię proszę idź sobie jeśli nie chcesz ucierpieć.

- Ja? - prycha. - Kochany, dobrze wiesz, że Zayn ma teraz dużo potężniejsze moce dzięki mnie. Bez żadnych problemów mogę rozpierdolić tych dwóch strażników co mnie trzymają. Mogę zniszczyć całą twoją armię, a ty  nawet mi nie podskoczysz. - posyła mu chytry uśmieszek, a ciało Harrego się spina. 

O cholera.

- Ja nie chcę umierać. - szepczę do Harrego i zaczynam łkać mu w koszulkę.

- Och słońce nie umrzesz. - słyszę głos Zayna, a raczej głos Irmin, ale Zayna w ciele Zayna, opętanego przez Irmin. Ale to poplątane. - Jeszcze nie. Znaczy. - udaje, że się zastanawia. - Tortury trwają bardzo długo, wiem z własnego doświadczenia. Mogę ci zagwarantować, że nie będziesz mogła skonać...

- Wyjdź. - przerywa jej  stanowczy głos Harrego, a ona zaczyna  się śmiać.

- Oczywiście, że wyjdę, ale nie gwarantuję ci tego, że Bella doczeka jutra. - uśmiecha się podle, a mój oddech przyśpiesza. Strażnicy odprowadzają ją do wyjścia, a ja jeszcze bardziej zaczynam płakać.

- Nie oddasz mnie, prawda? - chlipię wtulając się w Harrego.

- Nie, oczywiście, że nie. Ona tylko żartowała.

- Harry, nie musisz mnie pocieszać kłamstwem. - wiem, że mówił tak by dodać mi otuchy i wiary na to, że nic mi się nie stanie. Chyba trochę mu nie wyszło.

- Nie przejmuj się tym. Tutaj nic ci nie grozi.

- Jesteś pewny? - podnoszę głowę i spoglądam w jego zielone oczy. To nie do wiary, że są aż tak różni z Zaynem.

- Tak, nie pozwolę nikomu tknąć mojej przyszłej, ale niedoszłej szwagierki. - uśmiecha się lekko.

- Trzymam cię za słowo. - mówię i jeszcze raz się w niego wtulam.

                                                                *  *  *

- Budzę się przez lekki potrząsanie za ramiona. Przestraszona od razu otwieram oczy.

- Spokojnie, to ja. - mówi Harry, a ja wzdycham z ulgą. - Mam dla ciebie niespodziankę.

- Serio? W nocy? - pytam zaspana, a on cicho chichocze.

- No. To cały ja.

- Nie może poczekać do jutra? - jęczę. Tak fajnie mi się spało. Zapomniałam o wszystkim. Irmin, Zaynie, Harrym...

- Nie. Chodź. - ciągnie mnie za rękę, a ja z westchnieniem wstaję.

Prowadzi mnie przez korytarz, ale ja zbytnio nie kontaktuję.

- Gdzie idziemy? - pytam i czuję znajome perfumy. Podnoszę głowę i zamieram. - Tata?

- Córeczko. - szepcze i porywa mnie w ramiona.


Broken the law-My black angel➡ ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz