»Chapter-21«

7K 362 11
                                    

Krew odpływa mi z twarzy. Jak zabawiamy się? Spoglądam na niego z szeroko otwartymi oczami, a on się uśmiecha.

- Harry...

- Dzisiaj już wystarczająco dużo powiedziałaś. Teraz kolej na mój ruch. - mówi, po czym przerzuca mnie sobie przez ramię.

- Harry! - piszczę, a łzy same lecą  mi z oczu. Nie, proszę nie. Nich nie zrobi tego co ja myślę. - Proszę puść mnie. 

- Nie słoneczko. Najpierw muszę cię przelecieć, potem zabić, a na końcu mogę oddać cię twojemu ojcu. Czy wolisz do Zayna?

- Zostaw mnie! 

- Nigdy. -  widzę jak kieruje się do pokoju, w którym się obudziłam, a następnie rzuca mnie na łóżko. O mój Boże.....

- Harry.... - odsuwam się najdalej jak mogę. On łapie mnie za kostkę i przysuwa do siebie.

- Nie tak prędko. - szepcze chytrze nachylając się do mojej twarzy. Czuję jego gorący oddech odbijający się o moją skórę. Chciałabym mu przywalić, albo kopnąć go w czułe miejsce, ale z drugiej strony on może pobić mnie jeszcze bardziej.

- Sama się rozbierzesz, czy mam ci pomóc? - pyta, przesuwając dłońmi po moich udach. Przełykam ślinę.

- Harry proszę cię, puść mnie. Co ja ci takiego zrobiłam, co? - pytam i nie mogę pohamować łez. 

- Ty nic, ale Zayn tak. - jego wzrok ląduję za mną. Na co się patrzy? Też się oglądam i widzę kopertę. O nie.....Nie schowałam jej?!

- Widzę, że ktoś tu pcha nosa w nieswoje sprawy. - stwierdza i sięga po list, a następnie chowa go do tylnej kieszeni.  Popycha mnie tak, że teraz leżę na łóżku, a następnie zawisa nade mną. 

- Wolisz jak robi się to powoli, czy może szybko, co? - na jego pytanie mam mdłości. 

Milczę.

- Odpowiadaj! - żąda i uderza mnie w twarz. Znowu. Łapię się za piekące miejsce, a łzy same już od dłuższego czasu lecą mi po policzkach. Widząc mój brak odpowiedzi rozpina moje spodnie i ściąga je. O mój Boże... Pochyla się i zaczyna całować wnętrze moich ud.  Oddech mi przyśpiesza i mam ochotę wyrwać się z jego objęć i uciec gdzie pieprz rośnie. Drżę kiedy językiem przejeżdża po tasiemce moich majtek. Próbuję zacisnąć uda, ale on mi to uniemożliwia. 

- Ściągaj bluzkę. - nakazuje, a ja się nie ruszam. Strach mnie paraliżuje. Wzdycha zirytowany i sam rozrywa moją koszulkę. Próbuję jakoś się zasłonić, ale odciąga moje ręce  dość brutalnie. Mogę stwierdzić, że zostaną mi po tym ogromne siniaki.

- Radzę ci się nie opierać bo będzie boleć jeszcze  mocniej. - zauważa. Pochyla się nade mną, patrząc prosto w oczy. Jego dłoń z moich piersi wędruje pod moją bieliznę. Szybko zaciskam uda. Nie.

- Gdybym był chujem już dawno bym cię zgwałcił, ale jednak widzisz - wpycha we mnie jeden palec na co piszczę - Wolę popatrzeć jak wijesz się na grze wstępnej. Ponoć im ona dłuższa tym mocniejszy będziesz miała orgazm. - jego palec zaczyna się poruszać. Zaciskam powieki by nie płakać. Zawsze chciałam mieć swój pierwszy raz wyjątkowy, a tak leżę pod moim porywaczem wijąc się z bólu. Piszczę kiedy wpycha we mnie dwa palce. Do cholery jasnej jestem dziewicą!

- Harry... ry...ry... pro.... roszę zosta ...aw  mn.....mnię - chlipię kiedy czuję narastający ból.

- Nie bądź - jego wypowiedź przerywa pukanie do drzwi. Drętwieję.

- Czego kurwa?! - krzyczy, a ja próbuję się spod niego jakoś wydostać. Na marne.

- Panie, Ordonis już przyjechał. - słyszymy głos zza drzwi.  Harry spogląda na mnie i marszczy brwi.

- Powiedz niech poczeka w sali głównej - nakazuje.

- Dobrze, panie - po tych słowach słyszymy kroki oddalającego się mężczyzny. Harry przez chwilę przygląda mi się jakby został zamrożony. 

- Musisz się ubrać - stwierdza i wyciąga ze mnie palce. Nie da się opisać mojego szczęścia. Normalnie mam ochotę skakać dlatego, że mnie zostawi. 

- W tej szafie są suknie. - wskazuje głową - Wybierz jakąś i przebierz się w nią. Zrozumiano? - pyta o wiele łagodniej. On ma wahania nastroju jak baba w ciąży.  Kiwam twierdząco głową i siadam. Dopiero teraz przypomina mi się, że jestem prawie naga. Kątem oka widzę jak Harry oblizuje palce. Marszczę brwi. Nie... to chyba nie jest to co myślę.

- Wyśmienicie smakujesz. - potwierdza moje przypuszczenia. Mam ochotę zwymiotować. Pomimo ukłucia wstydu, wstaję  i udaję się do tej szafy. Czuję na sobie jego wzrok. Normalnie jakby wypalał mi dziurę. Przełykam swoją dumę i wybieram fioletową suknię. Jest długa, z odkrywanymi plecami. Myślę, że nie będzie miała dużego dekoltu.

- Gdzie jest łazienka? - pytam jak gdyby nigdy nic. Widzę jak lustruje mnie wzrokiem z uśmiechem. 

- Tam - wskazuje na drzwi obok mnie. - Ale wiesz, możesz przebierać się tu.

- Nie, dzięki - szybkim krokiem wchodzę do pomieszczenia

                                                                        *  *  *

- Bella, rusz się. - słyszę głos Harrego zza drzwi. Siedzę w łazience dobre paręnaście minut, o mało co nie płacząc.

Nie chcę być tu, z nim.

- Dłużej nie moż... ou - przerywa z uśmiechem, kiedy wychodzę do niego.

- Przestań - besztam go. Mi tam  wcale nie jest do śmiechu. - Dlaczego kazałeś mi tak się ubrać?

- Bo mamy gościa. Chodź - chwyta moją dłoń i wychodzimy z pokoju. Jego dotyk na mojej skórze pali. Chciałabym odrzucić jego rękę, ale nie mogę.

Po dłuższej chwili moim oczom ukazuje się mężczyzna po 40. Siedzi na krześle, a obok niego jacyś mężczyźni.

- Harry - wita  mężczyzna i podchodzi do niego. 

- Ordonis - wymieniają uścisk dłoni. Wzrok tego Ordonisa kieruje się na mnie, a ja sztywnieję. To on! To on napadł na  państwo mojego ojca. Mimowolnie  robię krok do tyłu, przypominając sobie, że chciał mnie porwać.

- Piękna Bella - mówi  zdumiony. - Jak to zrobiłeś, co? Jak sprowadziłeś ją tutaj? - pyta  Harrego. Ten lekko się uśmiecha.

- Urok osobisty. 

- Chyba raczej nie. - te słowa wydostają się  z moich ust nie kontaktując się z moim mózgiem. Harry rzuca mi spojrzenie pełne grozy, a Ordonis zaczyna się śmiać. Zdezorientowana spoglądam na niego.

- Ile chcesz za nią?- pyta Harrego, a ja zamieram kiedy rozumiem o co mu chodzi.

                                                 

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz