»Chapter-2«

11.5K 480 41
                                    

 - Zrobił ci coś? - pytam z dezorientacją i przerażeniem.  Klękam obok jego ciała łapiąc za blade policzki. Po chwili widzę że dłonią przykrywa serce. 

Krew. 

Od  razu w oczy rzuca mi się zakrwawiony nóż leżący obok niego. 

- Mogę?  -pytam lekko i odsuwam jego dłoń. Zastępuję ją swoimi i w myślach odmawiam modlitwę uzdrowienia. Oddech mam nieregularny, przez co można to dostrzec jakbym się trzęsła. 

- Jesteś aniołem dobroci - mówi ze zdumieniem. Spoglądam w dół dostrzegając jego zielone oczy. Kiwam tylko głową pod wpływem emocji. Trwamy jeszcze chwilę w takiej pozycji, aż w końcu kończę. Nie chciałam mu jakoś zwrócić uwagi, albo uderzyć w jego dłoń kiedy dotykał moich pleców rysując jakieś wzory. Może nie przeszkadzałoby mi to gdyby nie fakt, że zjeżdżał coraz niże, aż do moich pośladków.

- Dziękuję - jego głos jest ochrypły. Przełykam nerwowo ślinę, kiedy cały czas mi się przygląda. - Uratowałaś mi życie.

Bez ostrzeżenia wstaję.

- Jeśli jeszcze cię coś boli, albo czujesz że masz coś złamane, mogę zaprowadzić cię do szpitala. To niedaleko i...

- Nie mam na to czasu. - marszczy brwi poprawiając swoją koszulkę. - Żegnaj. - rzuca mi ostatnie spojrzenie, na które dostaję dreszczy. Odwraca się tyłem do mnie podążając w stronę lasu. Z chęcią zapytałabym kim był jego sprawca, ale nie mam odwagi. Poza tym nie powinnam pchać się w nie swoje sprawy.

- Jesteś córką króla aniołów?

Odwraca się zaalarmowana jego pytaniem. Stoimy od siebie oddaleni jakieś 15 metrów, ale nadal czuję coś dziwnego.

Tylko co?

- Umm... tak. Jest jakaś rzecz o której powinien wiedzieć? - mój tata ostrzega mnie o tym, że demony przeszły na naszą stronę. Teraz dopiero uświadamiam sobie, że mogę  mieć przekichane, bo widziałam całe to zajście.

- Nie, tak tylko pytam. Jestem Harry. - nie jest przyjemnie kiedy mierzy mnie wzrokiem. - To zaszczyt. Zostać uratowanym przez księżniczkę.

-Muszę już iść - mówię speszona i zaniepokojona.

Jest dziwny.

Bardzo dziwny.

- No to idź. - jego wypowiedź zbija mnie z tropu. Nie komentując tego po prostu powolnym krokiem udaję się wzdłuż ścieżki prowadzącej do zamku.

Kiedy jestem już w obrębie królestwa oddycham z ulgą.

                                                                           *  *  *

 < Następny dzień >

Budzę się i od razu biegnę do łazienki zrobić potrzebę fizjologiczną. Kiedy wchodzę do pokoju ktoś puka do drzwi . 

- Mogę ? - to tata

- Tak - szybko ubieram na siebie szlafrok 

- Dopiero wstałaś ? - pyta kiedy wchodzi  do środka a za nim 2 służące. Jedna posyła mi  łóżko a druga odsłania zasłony.- Dzień jest taki piękny - komentuje spoglądając na widok za oknem. Podchodzi do mnie - Mam coś dla ciebie. -  służąca podaje mi wielkie pudło. Otwieram je. Moim oczom ukazuje się suknia . 

- Jest piękna  - mówię zafascynowania - A co to za okazja?

- Czy ojciec potrzebuje okazji by podarować prezent córce? - śmieje się, a ja idę za parawan ją przymierzyć. Służące pomagają mi założyć gorset .

- Ale mogłabyś ją włożyć na dzisiejszą uroczystość - słyszę głos taty

- Jaką uroczystość ?

- Promocję rycerza Lancelota

- Wiedziałam - nie podarował mi tej sukni bez okazji .

- Wspaniały człowiek nie sądzisz? - chwali go a mój gorset strasznie ciśnie. Ściskają go jeszcze bardziej, przez co  moje oddechy stają się płytkie. - Podobasz mu się. - fukam - Bella? Suknia pasuje?

- Trudno powiedzieć. - dyszę.

- Najnowsza paryska moda.

- Widocznie damy w Paryżu nie muszą oddychać . 

Dziękuję służącym a następnie siadam przed lustrem . Tato informuje mnie bym się spieszyła i wychodzi z pomocnicami. Z lekkim westchnieniem zaczynam malować pudrem policzki. Nagle lustro pęka a to co widzę za mną mrozi mi krew w żyłach.                            


Broken the law-My black angel➡ ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz