»Chapter-42«

6.9K 328 41
                                    

- I co z nią? - pytam zdesperowany, kiedy lekarz wychodzi z sypialni Belli. Wstając coś strzyka mi w kolanie z czego się krzywię.

Czekając tu poobgryzałem sobie wszystkie paznokcie i nabawiłem się nerwicy.

Sam nie wiem jak Amir ją zaatakować. Był zamknięty, więc sam nie mógł wyjść, a może jednak mógł. Pamiętam jak otwierał mi barek i podawał whiskey. To mądre zwierze, ale to nie zmienia faktu, że jak tylko Bella wyzdrowieje muszę coś z nim zrobić. Gdzieś wywieść, albo zabić. Nie może tu dłużej zostać. Na jednym razie się nie skończy. Będzie ją atakował przy każdej  okazji.

- Ma trochę ugryzień, zadrapań i liczne rany, ale nie sądzę by było one zrobione przez wilka. - tłumaczy mi.

- Są one groźne? 

- W niektórych wdało się zakażenie, ale już sobie z tym poradziłem. - stwierdza i sięga po swoją teczkę. - Ale jest jeszcze coś.

Marszczę brwi.

- Co?

- Ona nie daje się dotknąć. Pobity człowiek zachowuje się inaczej, myślę, że została gwałcona. 

- Czy jest w ciąży? -  te słowa uciekają z moich ust mimowolnie. Dorwę tego jebanego Harrego i go zajebię. No kurwa chuja zajebię.

- Nie wiem, ale dam panu to. - wyciąga ze swojej teczki, test ciążowy ? 

Marszczę brwi i na niego spoglądam.

- Po co mi to? - pytam zły.

- Nie dla pana, ale dla Belly. Może panu da się ją do tego skłonić. Moje próby poszły na marne. Ona się wszystkiego boi, proszę być z nią ostrożnym. - tłumaczy mi, a ja nie mogę pohamować swojego gniewu do Harrego i do tej straży Merangi. 

Potakuję i chwytam od niego patyczek. Odprowadzam go do drzwi, a następnie wracam do Belli. Pukam  i bez  wahania wchodzę.

- Jak się czujesz? - pytam i siadam obok niej na łóżku. Muszę zachować spokój, gdy z nią rozmawiam. Złość niczemu nie pomorze, ale wprost przeciwnie. Tylko pogorszy sprawę.

- Dobrze. - szepcze nakrywając się kocem po samą szyję. Znając Bellę gdyby Amir jej nie pogryzł, namówiłaby mnie by lekarz przyjechał jutro, na następny dzień - jutro - na następny dzień - jutro. Gdyby tak było to by długo nie przyjeżdżał, a Belli mogłoby się coś stać przez te rany.

- To dobrze. - mówię zgodnie z prawdą i wypuszczam na głos powietrze z płuc. Spoglądam na urządzenie na mojej dłoni i nie wiem kiedy ją o to zapytać. Boję się, że może się tego przestraszyć.

- Bella - zaczynam i chwytam jej dłoń. Wzdryga się, ale gdy widzi, że to ja, uspokaja się. Siada i podsuwa się do oparcia łóżka. Patrząc mi się prosto w oczy chce wysłuchać co mam do powiedzenia. 

Wolałem jak leżała, wtedy mogłem spuścić wzrok i mówić do niej.

- Mam to. - w końcu wyduszam  z siebie i kładę test ciążowy przed nią. Marszczy brwi i przełyka ślinę. Jej wzrok jest raz na mnie, a raz na urządzeniu. Widzę strach w jej oczach, ale nie wiem czym jest spowodowany.

- To nie boli - mówię jej.

- Skąd wiesz? - jej pytanie mnie zaskakuje. Myślałem, że nie będzie się odzywać, albo skuli się ze strachu pod kocem.

- Nie wiem. - przyznaję. - Ale była do niego instrukcja. To nie wyglądało  to groźnie, chcesz mogę ci ją przynieść. - właśnie kurwa przyznałem się, że w drodze powrotnej czytałem instrukcję do testu ciążowego.

- Wiem jak to się robi. - szepcze, nie spuszczając ze mnie wzroku. Czuję jak jej spojrzenie wywierca mi dziurę w głowie, kiedy spoglądam na test ciążowy.

- To zrobisz to? - pytam unosząc urządzenie. Przełyka ślinę nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Zrobię. - szepcze stanowczo, a mnie to zaskakuje.  - Ale jutro.
Stara śpiewka. Odkłada wszystko na jutro.

                                                                                  *  *  *

Podczas obiadu Bella nie odzywa się do mnie słowem. Grzecznie zjada swoje jedzenie i nawet dokłada sobie więcej. Jestem z tego bardzo zadowolony, ale z drugiej strony gdyby nie chciała jeść miałbym jak zacząć z nią rozmowę. Życie jest bardzo skomplikowane, nawet sobie z tego wcześniej sprawy nie zdawałem.

- O czym tak myślisz. - Bella wyrywa mnie z zamyślenia, a ja spoglądam na nią.

- O niczym. - zbywam ją pogrążony nadal w zamyśleniu.

Przypatruję się przez chwilę jej twarzy, ale mój wzrok kieruje się na jej usta. Pełne, pięknie wykrojone czerwone usta. Z resztą cała jest piękna.  Ten obraz kąpiącej się pod prysznicem nigdy nie schodzi mi z oczu, nawet jak zasypiam, czy idę na jakąś bitwę. Nie znoszę faktu, że Harry mógł ją dotykać.

- Musimy być razem. - mówię jej. 

- Co? - szepcze zszokowana.

- Musisz być ze mną na zawsze. Nie wytrzymam bez ciebie nawet sekundy. - tłumaczę jej, a moje słowa są czystą prawdą. W tedy, gdy wróciłem do swojego zamku, ze świadomością, że ona nadal jest u Harrego, a on nadal może z nią robić co chce, po prostu krew mnie zalała i ogarnęła piekielna zazdrość. Nie chcę już więcej przez to przechodzić.

- Dlaczego? - pyta, ale widzę po niej, że jest szczęśliwa moimi słowami. Nie jest zbyt dobra w ukrywaniu uczuć.

- Bo cię pragnę. Musimy spróbować.

Ku mojemu zdziwieniu Bella przybliża się do mnie, chwyta moją twarz w swoje drobne dłonie i złącza nasze usta. Na początku czuję lekkie muśnięcia jej warg. Rozchylam usta pod ich naciskiem. W brew woli staję jej się uległym i oplatam ją dłońmi w talii by była jeszcze bliżej mnie. Zmusza ją to do stania i tak robi, zakładając ręce na mojej szyi. Ciekawa pozycja, ja siedzę ona stoi złączeni w pocałunku.

Pocałunek przestaje być delikatny. W jednej chwili iskra zmienia się w płomień. Słyszę jej pojękiwania i krew szumiącą w moich uszach.

Nagle dociera do nas odchrząknięcie, a Bella  w sekundzie odrywa się do mnie. 

Odwracam się do intruza z miną mordercy. Zajebię kurwa.

- Przer... raszam a..ale jes..t  pi..pi..pi..pi

- Co pi pi pi pi? - ponaglam ze złością, a Bella kładzie dłoń na moim ramieniu, bym się uspokoił. Spoglądam na nią, a ona posyła mi lekki uśmiech, ale prawdziwy. O dziwo pomaga.

- Pilna sprawa. Jest król potrzebny. - kończy strażnik i spuszcza wzrok na swoje buty.

Wzdycham i wstaję. Oplatam Bellę jednym ramieniem w talii i skradam pocałunek. Jest tym zdziwiona, ale nie odsuwa się.

Po chwili puszczam ją karząc jej iść odpocząć, a sam udaję się z tym idiotą.

- Jeszcze raz mi taką scenę odpierdolisz to zawiśniesz za szyję na murach zamku. - mówię mu całkiem poważnie. Jestem do wszystkiego zdolny, to chyba powinien wiedzieć. On kiwa przestraszony głową, a następnie reszta drogi mija nam w ciszy.

Kiedy widzę co jest przyczyną problemu ogarnia mnie niepokój. Wychodzę za mury zamku i rozglądam się czy nie kryje się w krzakach żadna armia.

- Oddawaj kurwa moją żonę - krzyczy Harry idąc w moją stronę.

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz