»Chapter-67«

5.2K 271 18
                                    

Mimowolnie otwieram szerzej oczy ze zdziwienia.

- Jak to, truł panią? - szepczę zaskoczona jej słowami.

- Tak. - potwierdza podchodząc do okna. Otwiera je i rozgląda się, jakby czegoś szukała. - Nie widać go więc musimy jak najszybciej stąd uciec. - odwraca się w moją stronę, chwyta mój nadgarstek i przybliża do siebie.

Przełykam ślinę, czują strach kiedy spoglądam w dół. Jest wysoko, za wysoko.

- Gdzie niby mamy uciec? - pytam ją, a ona wzrusza tylko ramionami.

- Nie wiem skarbie. - wkłada mi pasemko włosów za ucho. - Byle jak najdalej stąd.

Ja już wiem jak to będzie. Wyskoczymy z okna, a następnie będziemy lecieć na skrzydłach w nieznane. Stracimy siły i na pewno zatrzymamy się w jakimś lesie, czy łące by odpocząć. Nie uciekniemy daleko bo Zayn nas znajdzie, a wtedy z nami koniec. 

Jestem zdziwiona tym, że cały czas przesiadując u swojej matki truł ją. Ale co miał na celu? Przecież kocha ją, bo do cholery jest jego rodzicielką.

- Musimy skoczyć. - słyszę szept kobiety, na co mimowolnie drżę.

- Ja nie chcę umierać. - mówię jej, a po moich policzkach zaczynają płynąć łzy. To na pewno źle się skończy. Ja już to wiem.

- Skarbie, nie płacz. - przytula mnie do siebie, a ja mam wyrzutu sumienia, za to że byłam o nią zazdrosna. - Musimy uciec, nie mamy innego wyjścia.

Och.

Wzdycham tylko i wchodzimy na parapet okna.

- Słodki Jezu jak wysoko. - komentuje kobieta, a ja zanoszę się jeszcze większym płaczem.

Nie pomaga.

- Skaczemy na trzy, okej? - spogląda na mnie.

- Tak.

- Jeden... dwa... trzy...

Żadna z nas nie ruszyła się nawet o centymetr, przez co na moich ustach pojawia się nikły uśmiech. Trisha przełyka ślinę i wypuszcza ze świstem powietrze.

- Dobra, jeszcze raz. - proponuje i chwyta mnie za dłoń. - Jeden... dwa... trz...

- Czekaj! - krzyczę jednocześnie jej przerywając. Spogląda na mnie zdziwiona. - Mam pomysł.

- Jaki?

- Może najpierw zejdźmy z parapetu, co? - proponuję, bo nigdy nie byłam fanką bungee. Słucha mnie, a po chwili obie jesteśmy już w mojej sypialni.

- Bella... - dyszy przestraszona kobieta, przez co spoglądam na nią. - Kto to jest ? - jej głos drży i wskazuje palcem przed nas. 

Z sercem w gardle obracam się i widzę, że parę metrów od nas stoi ta kobieta, którą widziałam dzisiaj, gdy zwiedzałam plac zamku. Znaczy widać ją jakby za mgłą bo to...

- Duch. - szepcze Trisha, wyprzedzając moje rozmyślenia.

Dopiero po chwili docierają do mnie jej słowa.

Duch.

O mój Boże.

Strach zaczyna paraliżować wszystkie komórki mojego ciała. Nie mogę nic powiedzieć, a co dopiero się ruszyć.

- To jaki to ten twój pomysł? - słyszę najcichszy szept jaki kiedykolwiek słyszały moje uszy. W gardle rośnie mi wielka gula, dochodząc do wniosku, że nie mówiła tego Trisha, tylko ona. Ta tajemnicza postać.

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz