»Chapter-58«

5.7K 297 21
                                    

Na naszych twarzach nie pojawia się nic innego jak szok. Przyłapuję się na tym, że zamykam swoją buzię, co oznacza, że była ona otwarta.

- Wiem, że to jest dla was dziwne, ale by pomogło. - tłumaczy.

- To  za szybko ja ... - zaczyna Bella, nie mogąc skończyć zdania. Doskonale ją rozumiem. Ma dopiero 18 lat. Dziewczyny w jej wieku po Dobrej Stronie jeszcze się uczą. Swoją drogą ja mam 25 i chyba mój czas by zostać ojcem właśnie nadszedł. Yeser był nim już w wieku 23 lat, przez co mama przy każdej możliwej okazji wspomina mi o dzieciach. Bo niby chce wnuków.

- Bello wiem, że to wszystko cię przerasta, ale to dla waszego dobra i bezpieczeństwa. - mówi, a następnie spogląda na mnie. - Jeśli zajdzie w ciąże, a potem weźmiecie ślub, nie mają prawa was już rozdzielić. Będziecie jednością, małżeństwem. Oczywiście nie karzę wam już w tej chwili zabierać się do tego. - głupkowato się uśmiecha, a ja posyłam mu piorunujące spojrzenie. - Oczywiście dobrze by było gdyby to nastąpiło jak najszybciej. Nigdy nie wiesz co przyniesie jutro.

Wzdycham opierając się o oparcie kanapy. Kurwa, teraz mamy więcej problemów niż przed rozprawą. Boję się że Bella może nie wytrzymać i po prostu się poddać. Przerośnie ją to wszystko i wróci na Dobrą Stronę zostawiając mnie samego i zranionego.

- To konieczne? Nie ma innego rozwiązania? - pyta Bella a ja jestem ciekaw odpowiedzi Merangi. Też chciałem zadać to pytanie.

Ten tylko wzdycha i kręci głową.

- Niestety nie. Dziecko łączy. Sąd bezpodstawnie nie może was rozdzielić jeśli je macie.

- A teraz może?

- Nie, ale jeśli Abbar coś wykombinuje doszukując się dowodów działających na waszą szkodę wtedy będzie naprawdę źle. Wiem, że już zaczynają węszyć bo narobił zamieszania, a sąd przychylił się do pozwolenia mu by działał na własną rękę. Może coś znaleźć i znowu będzie rozprawa. Nie sądzę by poszła ona pomyślnie dla nas. Bella wróci do Harrego, a ty Zayn zostaniesz ukarany i spadniesz ze stanowiska króla na zwykłego obywatela, jeśli nie zamkną cię w lochu za kłamstwa podczas rozprawy. - wzdycha i spogląda raz na mnie, a raz na Belle. - To wasza decyzja co z tym zrobicie. Ja się do niczego nie pcham, ale staram się pomóc.

Wypuszczam ze świstem powietrze z płuc. Nie chcę stracić znowu Belli. Życie bez niej jest dla mnie  martwe. Kiedy jej jeszcze nie spotkałem, mieszkałem sam w swoim zamku ze służącymi i strażnikami. Mam swoją armię i poddanych, ale co mi z tego jak będę sam? Bez niej? Nie chcę zmuszać Belli do zajścia w ciążę, ale podejmę ku temu pewne kroki.

                                                                     *  *  *

Słyszę pukanie do drzwi, a po chwili widzę stojącą na przeciw mnie Belle. Odkładam plany na stół i spoglądam na nią zdziwiony. Skąd wiedziała, że tu jestem?

- Hej. - mówi cicho zamykając za sobą drzwi.

- Hej. - odpowiadam jej lekko zbity z tropu. Jeszcze godzinę temu rozpaczała co mamy robić, a teraz się uśmiecha. - Skąd wiedziałaś, że tu jestem?

Nigdy nie pomyślałbym, że Bella znajdzie mnie w tajnym pokoju.

- Widziałam jak tutaj szedłeś, ale jak chcesz to mogę wyjść... - cofa się o krok, a jaj humor przygasa.

- Nie! - zaprzeczam szybko. - Zostań ze mną. - wyciągam do niej dłoń by siadła na moich kolanach. Posłusznie to robi przez co się uśmiecham.

- Przyszłam pogadać. - mówi po chwili. Wiedziałem, że nie przybyła tu bez powodu.

- O czym?

Lustruje wzrokiem wyraz mojej twarzy i przełyka ślinę.

- O tacie. - szepcze, a ja zamykam oczy w poirytowaniu. - Zayn, ja na prawdę chcę do niego jechać.

Odliczam w myślach do 10 zanim znowu na nią spoglądam.

- Bella rozmawialiśmy o tym i wiesz, że odpowiedź brzmi nie.

- Ale w nocy mówiłeś, że jeszcze o tym porozmawiamy.

- Rozmawiamy.

- Zayn! To mój ojciec. Chcę do niego jechać, nie widziałam go tak długo. - jest na skraju płaczu.

- A ja jestem twoim narzeczonym. Chcę żebyś była przy mnie, a nie przy nim. - mówię stanowczo. Jeszcze brakowałoby by ten Lancelot się koło niej kręcił.

- Zayn proszę. - zaczyna płakać, a ja wywracam oczami. - Tylko te parę dni. - jej łzy moczą moją koszulkę.

- Bella, wiesz, że sama nie możesz tam jechać. - próbuję innej taktyki by ten pomysł wyleciał jej z głowy.

- Wiem, dlatego chciałabym jechać z tobą. - blednę. Ja? Po Dobrej Stronie? Z Christianem? W jednym zamku? Nie, na pewno nie. - Zayn proszę. - przytula się bardziej do mojej szyi. - Wiesz, że cię kocham najbardziej w świecie. Proszę zgódź się.
Moje serce bije szybciej.

- Bella nie. To się nie uda.

- Proszę. - płacze coraz bardziej. Wypuszczam powietrze przez zaciśnięte zęby.

- Pomyślę nad tym. - kłamię, by ją zbyć. Uradowana podnosi głowę. 

- Naprawdę?

- Tak, a teraz chodź na obiad. - biorę ją na ręce i udaję się do kuchni. Sadzam ją na krześle obok mnie, a następnie służąca przynosi nam jedzenie. Kątem oka zauważam jak Bella ze smakiem je zupę. Od rana nic nie jadła, przez co musi być cholernie głodna.

- Zayn? - pyta po chwili, a ja na nią spoglądam.

- Tak?

- Wiesz, że nie mamy jeszcze ustalonej daty ślubu.

- Wiem, mieliśmy ją ustalić razem.

- No więc chyba przyszedł na to czas.

- Robisz się bardzo niecierpliwa.

- Wcale nie. - broni się z różem na policzkach. - Po prostu nie chcę się od ciebie oddalać.

- Przecież...

- Panie, przepraszam, że przeszkadzam, ale przyniosłem coś ważnego. - słyszę głos strażnika, ale się nie odwracam. Skurwiel zajebany dzień w dzień przerywa mi wypowiedź. Chyba śmierć dla niego będzie odpowiednim rozwiązaniem.

- O mój Boże...  - szepcze Bella, a ja na nią spoglądam. Jej twarz jest blada, a oczy przepełnione łzami. Co jest?

Marszczę brwi i odwracam się. Momentalnie zamieram, a moje serce zwalnia swoje bicia. Przełykam ślinę i od razu podchodzę do strażnika, który trzyma moją skatowaną matkę.

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz