»Chapter-51«

6.5K 300 30
                                    

Strach jest największym grzechem. Prawie każde zło na świecie ma źródło w tym, że ktoś się czegoś boi.

Oczy mam oszalałe ze strachu, ale pod niepewnością kryje się nadzieja i jest potężniejsza niż wszystko inne. Moje ciało zaczyna drżeć, a oddech przyśpiesza. Jestem pewna też, że zbladłam na twarzy.

- Wiesz, nawet nie wiedziałem, że to będzie aż tak łatwe. - uśmiecha się przez co na moich plecach pojawia się gęsia skórka. - Zayn już się znudził tobą i cię wyrzucił? 

- Nie. - szepczę próbując zachowywać się normalnie. Kiedy widzę, że to mi nie wychodzi, cofam się pomału.

- Hmm...  to ciekawe dlaczego pałętasz się sama po Złej Stronie. Myślałem, że Zayn będzie trochę odpowiedzialniejszy, ale cóż. Nie ma ideałów. - robi kilka kroków w moją stronę.

- Nie podchodź. - uprzedzam. Przełykam ślinę i przecieram zapłakane oczy. Słyszę jego śmiech i widzę jak zakłada ręce na piersi.

- Dlaczego? - unosi brew. - Zrobisz mi coś?  Zgwałcisz ? A może zabijesz? - drażni się ze mną, a ja mam ochotę napluć mu w twarz. Boże... co się ze mną dzieje. Jeszcze parę miesięcy temu nawet nie pomyślałabym o tym, to poniżenie drugiego człowieka.

Harry na to zasłużył. 

Nawet bez naszego udziału wszystko ułoży się tak, jak ma się ułożyć i choćby człowiek nie wiem jak się starał, prędzej czy później ktoś zostanie zraniony. Takie jest życie. Cierpienie i ból są nieodłączne od rozległej świadomości i głębokiego serca. Myślę, że ludzie naprawdę wielcy zawsze muszą odczuwać na świecie wielki smutek. Razem z łzami wypływa cierpienie, by zrobić miejsce na nową, kolejną falę bólu.

- Zostaw mnie, proszę. - szepczę zalewając się łzami. Jeśli teraz nikt mnie nie uratuję będę skazana na  Harrego przez resztę życia.

- Dlaczego miałbym? Jesteś moją żoną. Twoje miejsce jest przy mnie.

- Ale ja nie chcę nią być. Porwałeś mnie i bez mojej zgody wzięliśmy ślub. Żałuję tej chwili, w której uratowałam ci życie. Może gdybym siedziała cicho nie cierpiałabym tak jak teraz. - mówię mu nie licząc się z konsekwencjami.

- Teraz zagwarantuję ci, że pożałujesz tych słów. - mówi, a mi do głowy przychodzi pewien pomysł. Jeśli nie wprowadzę go w życie i nie spróbuję, będę tego żałować.

- A co tam jest?! - krzyczę wskazując  coś za plecami Harrego. Ten zdezorientowany ogląda się za siebie, a ja ile sił nogach zaczynam biec. Może lepiej by było gdybym leciała? Ale z drugiej strony są tu drzewa. Szybciej w nie uderzę niż polecę. Albo gdybym poleciała do góry i leciała nad lasem, mogłoby się to udać? Znowu jest tego haczyk, bo będzie miał mnie jak na patelni.

- I tak cię dorwę! - słyszę i oglądam się nie przerywając biegu. Przyśpieszam widząc, że jest blisko. 
Mój strach rośnie.

Biegnę.

Biegnę.

Biegnę.

Biegnę powoli tracąc siły, jeśli się teraz poddam zginę. Resztkami sił przyśpieszam słysząc go niedaleko siebie. Oglądając się uderzam w coś i wpadam na ziemię.
Cholera.

- Bella?!

Momentalnie podnoszę głowę.

- Zayn! - wstaję przy jego pomocy, a następnie jestem już w jego ramionach. 

Chwile szczęścia którymi się cieszymy, przychodzą niespodziewanie. To nie my je chwytamy, ale one nas chwytają. Szczęście zdobywa się pod warunkiem, ze się go nie pragnie zdobyć. Miłość to raptem słowo. Słowo z kina, z książki, z kolorowego pisma. Tak wielu ludzi wierzy, że wystarczy je wypowiedzieć i już będzie dobrze, bo ono uleczy, uratuje, oczyści. A to tylko słowo. Łatwo je wypowiedzieć, równie łatwo unieważnić. Ale spróbuj je przekształcić w prawdziwe, trwałe uczucie, zmień je w ściany domu, który stać będzie latami, niczym nie zagrożony i da ci szczęście, bezpieczeństwo, poczucie sensu i radości z każdej spędzonej wspólnie chwili. To jest trudne, a często niemożliwe. Nie wielu to umie. Jednak ja znam to bardzo dobrze i wiem, że dobrze wybrałam oddając swoje serce.

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz