»Chapter-57«

5.7K 299 23
                                    

Moje ciało znowu się spina i prostuję swoją posturę. Ruchem głowy oddalam od siebie strażnika i spoglądam na mężczyznę na przeciwko.

- Christian. - rzucam. Nigdy go nie lubiłem, chociaż w ogóle się nie spotkaliśmy. Ja wiedziałem o nim wszystko on o mnie nic. Kompletne zero. Nie wiem, czy w ogóle wiedział, że istnieję.

- Oddawaj moją córkę. - mówi stanowczo, a ja unoszę brew.

- Tato...

- Bella, chodź tu. - przerywam jej i wyciągam dłoń do dziewczyny. Ta spogląda na nią i na mnie. Jest niepewna. Zaciskam szczękę.

W końcu łapie moją dłoń, a ja od razu przyciągam ją do swojego boku. Mina jej ojca - bezcenna.

- Bella, przyszedłem po ciebie. Wracamy do domu. - mówi i robi krok w naszą stronę. Pioronuję go wzrokiem i lekko się uśmiecham.

- Ona nigdzie z tobą nie idzie. Zostaje ze mną. - mówię całkiem poważnie. Już jest na przegranej pozycji, bo to on do mnie przyszedł. Z pomocą na pewno przyszedłby mi Meranga i Ordonis. Jeśli wykona jeden fałszywy ruch, zginie.

- To jest moja córka. - spogląda na mnie poważnie, a ja widzę mieszankę uczuć na jego twarzy. Wiem jak to jest być z dala od ukochanej osoby. Znaczy Bella nie jest jego ukochaną, ale to jego córka. Pewnie robił co w jego mocy, by ją odnaleźć. Ja na jego miejscu pozabijałbym każdego kto miał z nią jakikolwiek kontakt przed ucieczką. Ale to ja, a nie on.

- To także moja narzeczona. -
Czuję jak Bella wstrzymuje oddech. Jego wyraz twarzy zmienia się w zaskoczony, zraniony, zdziwiony, grymas bólu... wszystko naraz.

- Zayn... - szepcze do mnie Bella chcą wydostać się z mojego uścisku, ale uciszam ją jednym spojrzeniem.

- Powiedz, że to nieprawda. - zwraca się do Belli, a w jej oczach formują się łzy.

- Tato... - chlipie, ale ten tylko kręci głową. Przypatrując się tej scenie mam ochotę zwymiotować.

- Zayn, proszę puść mnie. - mówi cicho Bella spoglądając na mnie zapłakanymi oczyma. Wypuszczam ze świstem powietrze, a ona wyrywa się i wpada w ramiona ojca. Nie powiem, zabolało jak cholera. To na mój widok powinna tak się cieszyć nie na jego.

- Tak bardzo tęskniłam. - Bella płacze w jego ramię, a ten obejmuje ją jakby miała zaraz się rozpłynąć.

- Ja też. Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałem. - odpowiada, a ona jeszcze bardziej płacze. Przecież żyje tak? To po co tu płakać?

Wzdycham z myślą, że nigdy nie zrozumiem aniołów.
Mijają minuty zanim się odzywam.

- Może koniec już tych czułości?

Mam chęć na nią na wrzeszczeć za to, że do niego poszła. Ma być przy moim boku, a nie w  jego ramionach. Nie jest fajnie patrzeć się na to jacy są ze sobą szczęśliwi.

To jej ojciec.

Bella po chwili odrywa się od Christiana, a on całuje ją w czoło.

- Skarbie wróć ze mną do domu. Wszyscy się o ciebie zamartwialiśmy na śmierć. - lekko się uśmiecha, a mój oddech staje się szybszy.

- Już mówiłem, że nigdzie nie jedzie. Bella chodź tu. - mówię stanowczo, a ona rzuca mi tylko błagalne spojrzenie. Nie daję się na to nabrać i ciągnę ją za rękę do swojego boku, oddalając tym od jej ojca.

- Zayn... - płacze, ale nie zwracam na to uwagi.

- Christian wyjdź. Będzie lepiej dla nas obu. - mówię trzymając swoje nerwy na wodzy. Mogę go niechcący uszkodzić, a wtedy Bella by mi nie wybaczyła.

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz