#45

712 61 21
                                    

Jules kończyła wrzucać swoje ubrania do niewielkiej torby. Nie miała ich za wiele, a część koszulek i tak ukradła kilku członkom drużyny. Rzeczy prywatnych też nie miała dużo - cały jej dobytek zmieścił się do dwóch sportowych toreb. To było dziwne uczucie, pakować się i najprawdopodobniej opuścić to miejsce na zawsze. A przecież ze Stark Tower wiązało się tak wiele niesamowitych wspomnień. W gruncie rzeczy dobrych wspomnień. Jules bardzo nie chciała ich zapomnieć. 

- Co ty do cholery robisz?

Odwróciła się i zdziwiła się na widok Natashy, która stała opierając się o framugę drzwi. 

- Powinnaś leżeć - powiedziała i postawiła obie torby na ziemi.

Wykonywanie wszystkich czynności zaledwie jedną ręką było żmudne i bardzo powolne, ale właściwie nigdzie się jej nie spieszyło. Tak naprawdę podświadomie oddalała w czasie moment pożegnania z Avengers. 

- Wyjeżdżasz? - Natasha weszła powoli do pokoju, trzymając się za bok. 

Jules przełknęła ślinę. Tego momentu zdecydowanie nie chciała. Chyba jednak nie była gotowa na pożegnanie, ale jednocześnie nie chciała odchodzić bez niego. Nie tym razem. 

- Można tak powiedzieć. 

Jules odwróciła się do niej plecami i schowała ostatnie dwa pistolety. Jeden z nich był tym, który ukradła Natashy podczas włamania do Stark Tower. Wydawało jej się, że było to lata temu. Natasha podeszła bliżej, patrząc na torby.

- Odchodzisz. - Głos Natashy był tak cichy i dziwnie bezbarwny, że Jules zabolało serce.

Odwróciła się i spojrzała na nią. Chciała zaprzeczyć, powiedzieć cokolwiek, ale przecież Natasha nie była głupia. Doskonale wiedziała, co się dzieje. 

- Chciałam powiedzieć wam wszystkim na raz. 

- Tak po prostu to oznajmić i wyjść. Po tym wszystkim... Jules, rozumiem, że jesteś przybita, ale zastanów się. Nie bądź głupia. Stark Tower to twój dom.

Jules westchnęła. Natasha wyglądała na wściekłą, a Jules poczuła się jak nierozważna smarkula. 

- Nie chcę, żeby powtórzyło się to co ostatnio. - Pokręciła głową. - Nie panuję już za sobą, rozumiesz? Nie chcę was narażać.

Natasha położyła jej rękę na ramieniu, ale Jules i tak nic nie poczuła. I miała wrażenie, że to wcale nie przez niedowład. 

- Jeśli nie uważasz Stark Tower za swój dom przeze mnie...

Jules przerwała jej w pół słowa. Chciała załatwić całą tą sprawę spokojnie i raz, a czuła, że za niedługo przerodzi się to w koleją kłótnie. Tego chciała uniknąć. 

- Natasho, przestań. Po prostu przestań. To moja decyzja i przykro mi ale już ją podjęłam. Nie zmienisz jej. 

Natasha wyglądała, jakby jeszcze chciała coś powiedzieć. Otworzyła nawet usta, ale zaraz je zamknęła. Odwróciła się i wyszła z pokoju. Jules nie mogła zrozumieć, dlaczego czuła się winna.

***

Weszła bez pukania. Drzwi do pokoju Leo i tak były otwarte, więc oszczędziła sobie tych uprzejmości. Stanęła zdezorientowana i popatrzyła po pokoju. Leo leżał na łóżku i bawił się telefonem. 

- Myślałam, że wyjeżdżamy wieczorem - powiedziała, rozglądając się po pokoju za jego walizkami. 

Leo spojrzał na nią zdziwiony, marszcząc brwi. Podniósł się na łokciu, patrząc na nią. 

New HeroesWhere stories live. Discover now