#27

1.2K 70 0
                                    

Jules była wdzięczna Natashy za to, że to ona pilotowała. Nie żeby miała jakiekolwiek sensowne pojęcie o lataniu Quinjetem. Owszem, Stark pokazał jej kiedyś jak startować i włączyć autopilota, ale nie potrafiła nic więcej. Nie wiedziała również, czy w tamtym momencie byłaby w stanie zrobić cokolwiek. Chociaż lot zajął jej nieco myśli i mogła choć na chwilę przestać myśleć o głodzie i chęci wzięcia kolejnej dawki morfiny. Natasha o nic nie pytała i Jules była jej za to wdzięczna, choć dobrze wiedziała, że rozmowa, która została przerwana musi być dokończona. Wiedziała, że Natasha jej nie odpuści. Leciały niemal w ciszy, a przez pierwsze kilkanaście minut lotu Jules nie mogła oderwać wzroku od wschodzącego słońca. Cała ta sytuacja była niemal nierealna, nie miała szans istnienia. Moore czuła się, jakby jej własny mózg zwodził ją (choć i tak robił to zbyt często) i cała ta otoczka była jedynie wytworem jej wyobraźni. A jednak - była to i teraz, razem z Natashą. I wracała do domu.

Jules nie była pewna czy mogła nazwać Anglię swoim domem. Opuściła ją jak miała trochę ponad dziesięć lat i już nigdy później do niej nie wróciła. Ale nie miała takiej potrzeby. Nie tęskniła, a przynajmniej tak sobie wmawiała. Maria na pewno wiedziała co robi, wysyłając ją z Natashą akurat tutaj, choć pod ręką miała całą drużynę gotową do działania. Hill nigdy nie robiła niczego pochopnie ani przypadkiem. Dobrze wiedziała, co chciała uzyskać tą misją. Dowiedzieli się o morderstwie w jednym z mieszkań na obrzeżach Glasgow. Maria gdy tylko dowiedziała się o szczegółach morderstwa natychmiast wysłała tam obie kobiety. Nie znały do końca szczegółów, ale i tak postanowiły zająć się tą sprawą.

- Za pół godziny lądujemy.

Jules spojrzała na Natashę i skinęła głową. Rudowłosa znów wlepiła wzrok w przedniej szybie i skupiła się ponownie. Wyglądała dokładnie tak jak zawsze, ale dla Moore nieco inaczej. Była jakby spokojniejsza, co nieczęsto można było dostrzec na jej twarzy. Jules cieszyła się z tego, że Natasha wreszcie miała szansę na chwilę spokoju, odpoczynku, nawet jeśli leciały obejrzeć miejsce morderstwa.

- Denerwujesz się? - Natasha wciąż na nią nie patrzyła.

Jules prychnęła cicho i ukradkiem wytarła spocone dłonie w spodnie. Wzruszyła ramionami i zaśmiała się. Miało wyjść beztrosko, ale Moore wiedziała, że głos jej drżał.

- Nie, czym mam się denerwować? Nie po raz pierwszy będziemy na miejscu morderstwa.

Tym razem Romanoff spojrzała na nią, a w jej oczach Jules widziała zdziwienie i rozbawienie pomieszane ze sobą. Uniosła jedną brew ku górze z kpiący uśmiechem.

- Co to miało niby znaczyć? - zaśmiała się cicho.

- Nic. - Jules rzuciła jej cwaniackie spojrzenie, ale odwzajemniła uśmiech półgębkiem - Mówię tylko, że bycie twoją przyjaciółką do czegoś zobowiązuje.

Natasha parsknęła i pokręciła głową. Potem skupiła się znów na pilotowaniu Quinjeta.

*

- Ale syf.

Jules ostrożnie lawirowała pomiędzy rzeczami rozrzuconymi na podłodze. Natasha przeszukiwała w tym czasie szuflady. Ciała już nie było w mieszkaniu i szczerze mówiąc na wieść o tym Jules to bardzo ulżyło. Ostatnią rzeczą jakiej teraz potrzebowała był widok martwego faceta. Miały akta sprawy i to wystarczyło jej w zupełności. Nie potrzebowała wrażeń na żywo.

- Masz coś? - zawołała przez ramię i zabrała się do przeglądania zdjęć i papierów, które Marii udało się ściągnąć z policyjnych serwerów.

- Nie za wiele.

Jules otworzyła teczkę na pierwszej stronie i zabrała się do czytania. Po chwili poczuła zaraz za sobą obecność Natashy. Poczuła jej oddech na swoich włosach. Mężczyzna nazywał się Ian Crans i miał trzydzieści jeden lat. Policja nie ustaliła jeszcze przyczyny jego zgonu, ale wiedzieli, że został dotkliwie pobity. Nikt jednak nie wiedział dlaczego. Przeglądała kolejne strony, ale nie mogła się skupić na czytaniu, kiedy czuła obecność Wdowy tak blisko siebie. Westchnęła i wygięła się tak, żeby spojrzeć na Natashę stojącą jej tuż za plecami.

New HeroesWhere stories live. Discover now