#6

1.7K 108 25
                                    

Steve

- Naprawdę myślisz, że to dobry pomysł?

Wanda stała niepewnie na klatce schodowej budynku. Pachniało tam papierosami i alkoholem, ale chłód był przyjemny, ponieważ na dworze temperatura dochodziła niemal do trzydziestu pięciu stopni Celsjusza. Od ścian odchodziła powoli tania farba. Wanda była ubrana w zwykłą czerwoną sukienkę, a na rozpuszczonych włosach widniały ciemne okulary. Stała niepewnie kilka stopni niżej niż Steve.

- Och daj spokój Wando. Przecież nikogo nie będzie w domu. Nie mów mi, że nigdy się nie włamywałaś.

- Ale to coś innego Steve. - Maximoff podkręciła przecząco głową. - Ta dziewczyna może być niebezpieczna. Czy nie lepiej...

- To tylko nasze domysły. - przerwał jej Kapitan. - Chodź już i nie dramatyzuj.

Wdrapali się niemal na samą górę starej kamienicy i stanęli przed podniszczonymi drzwiami. Rogers chciał jeszcze raz dokładniej przyjrzeć się mieszkaniu Lii Johnson, zanim podejmą jakiekolwiek kroki. Musieli robić to w tajemnicy, bowiem przykrywka Steve'a była i tak spalona po tym, jak wszedł dziewczynie w drogę w zaułku.

Podszedł do drzwi i jednym mocnym popchnięciem otworzył je. W środku panował większy bałagan niż ostatnio. Do tego śmierdziało alkoholem. Steve rozejrzał się po mieszkaniu, a jego wzrok spoczął na Wandzie. Kobieta stała, a na jej twarzy malował się wyraz lekkiej konsternacji. Rzuciła swojemu towarzyszowi pokrzepiające spojrzenie i wyminęła go, aby rozejrzeć się po mieszkaniu. Steve poszedł w jej ślady. Właściwie nic się nie zmieniło poza tym, że teraz na stoliku i blacie leżały puste butelki po wódce i innych alkoholach. Wanda kroczyła kilka kroków przed Rogersem i po chwili zniknęła w sypialni. Kapitan zapatrzył się za okno. Wbrew pozorom był stąd bardzo ładny widok na miasto i okoliczne parki. Steve'a dalej nurtowało spotkanie z Lią. Było w niej coś... znajomego. A może Maria miała racje? Może naprawdę uderzył się za mocno w głowę i coś mu się przewidziało?

Z natłoku myśli wyrwał go dopiero dźwięk otwieranych drzwi. Obejrzał się przez ramię i w ostatniej chwili dał susa w otwarte drzwi pomieszczenia. Co ona tu robi? Przecież miało jej tu nie być!
Lia Johnson wtoczyła się do mieszkania, bo inaczej jej chodu nie dało się nazwać. Zatoczyła się po pierwszym kroku i upadłaby, gdyby nie ściana, której zdążyła się złapać. Kapitan nie miał jak powiadomić Wandę o przybyszu, ale stwierdził że pewnie sama usłyszy. Lia robiła bowiem tyle hałasu, że nawet głuchy by ją usłyszał. Rogers zaczął się powoli wycofywać w stronę drzwi wejściowych korzystając z okazji, że dziewczyna stała tyłem. Jak na nieszczęście weszła do pokoju, w którym znajdowała się Wanda.

- Co jest?! - zawołała ochrypłym głosem, a następnie Steve usłyszał odgłos odbezpieczanej broni.

Niewiele myśląc skoczył do pokoju i złapał dziewczynę w pasie, a następnie odciągnął do poprzedniego pomieszczenia. Przewrócili się na plecy, a dziewczyna przygwoździła Kapitana do ziemi. Na jej nieszczęście była zbyt pijana i Steve z łatwością zrzucił ją z siebie i stanął na równe nogi. Do pokoju weszła Wanda, a Lia wyciągnęła skądś drugi pistolet. Wycelowała, ale zanim zdążyła wystrzelić Maximoff użyła swojej mocy aby przygwoździć ją do ziemi. Przez chwilę Johnson próbowała się uwolnić, ale nic to nie dało, dlatego wdała z siebie kilka wściekłych krzyków, a potem zamilkła. Steve widział napięcie malujące się na jej twarzy. Oddychała szybko i płytko, a oczy miała zaciśnięte. Steve wyciągnął rękę.

- Wanda, puść ją. - rzucił przez ramię.

Czerwone nitki mocy zniknęły, ale Lia dalej leżała na podłodze. Steve cofnął się o krok i nachylił się do Wandy.

- Co to miało być? - szepnął jej na ucho, ale tak żeby nie słyszała tego dziewczyna. Wanda milczała przez chwilę, a potem odszepnęła równie cicho.

- Atak paniki.

Steve spojrzał na dziewczynę i pomógł jej wstać. Nie wiedział dlaczego, ale nagle poczuł współczucie do Johnson. Nie powinien jej pomagać, ale nie potrafił przejść obok niej obojętnie. Pochwycił dziewczynę za ramiona i pomógł jej wstać, a potem przytrzymał do momentu, kiedy nie przestała się chwiać. Lia natomiast odwróciła się i przytrzymała blatu w kuchni. Ciemne włosy opadły jej na twarz, ale mimo to Steve dostrzegł to, co dziewczyna tak usilnie starała się ukryć. Odsunął się zszokowany i patrzył tępo przed siebie. Dopiero po chwili dotarło do niego, że Wanda coś do niego mówi i natarczywie potrząsa jego ramieniem.

- Steve? Wszystko w porządku?

Ale on tylko skierował spojrzenie na plecy dziewczyny, która odwróciła się powoli do dwójki Avengers. Wanda głośno westchnęła i zdołała wypowiedzieć zaledwie jedno słowo.

- Jules?

New HeroesDonde viven las historias. Descúbrelo ahora