#12

1.4K 100 4
                                    

Steve

Wszedł do baru, którego adres został mu podesłany godzinę wcześniej. Steve niespodziewanie otrzymał SMS- a z nieznanego mu numeru, ale w głębi duszy przeczuwał, że może to być Jules. Doskonale bowiem wiedział, że dziewczyna ma tendencję do przesadzania, a takie tajemnicze wiadomości były w jej stylu.

W barze było duszno, a w powietrzu unosił się zapach dymu papierosowego. Steve popatrzył uważnie po zebranych. Jego wzrok zatrzymał się dopiero na postaci zgarbionej nad ladą. Zbliżył się. Była pochylona i uważnie wpatrywała się w brudny blat, jakby chciała zobaczyć w nim coś więcej niż tylko drewno, na którym stała butelka taniego piwa.

- Nie mogłaś wybrać już bardziej obskurnego miejsca co?

Wiedział tylko jej lewy profil, ale Rogers zdołał dostrzec jak na jej twarz wstępuje uśmieszek, wykrzywiając bliznę ledwo widoczną spod kaskady ciemnych włosów.

- Lubię tu przychodzić. - stwierdziła Jules dalej wpatrując się w blat. - Tutaj nikt nie zadaje pytań. I to mi odpowiada.

Sięgnęła przed siebie po butelkę i pociągnęła solidnego łyka, dopiero potem zwróciła twarz w stronę starego przyjaciela. Jules wyglądała tak jak do tej pory. Tylko wzrok miała trzeźwiejszy i trochę bardziej rozbawiony. Na jej ustach wciąż malował się ten sam złośliwy półuśmieszek, jaki Steve dobrze znał do tej pory. Pewnie u kogoś innego doprowadzałby on Kapitana do białej gorączki, ale Moore było z nim po prostu do twarzy.

- Nie powinnaś pić. - powiedział w końcu poruszając temat, który nurtował go od ostatniego spotkania.

Jules wyprostowała się pewniej na stołku barowym.

- A to dlaczego, jeśli można wiedzieć.

Steve w jednej chwili poczuł się mniej pewnie. Jules nawet bez swoich mocy doskonale wiedział jak manipulować ludźmi. I była w tym naprawdę dobra.

- Jesteś za młoda. Jules, masz dopiero siedemnaście lat. To nie wiek na...

- Steve. - dziewczyna przerwała mu łagodnie, a kiedy spojrzał jej w oczy zobaczył w nich smutek pomieszany z politowaniem. - Mam prawie dziewiętnaście lat. Jestem już dorosła.

Zrobiło mu się głupio. Miała racje. Steve ciagle myślał o Jules jako o tej pewniej siebie, ale jednak zagubionej dziewczynie, która Clint i Wanda sprowadzili do Stark Tower na polecenie Natashy. Ciagle widział w niej gniewną i wybuchową nastolatkę, którą już w gruncie rzeczy nie była.

Jules jakby widząc jego zażenowanie starała się zmienić temat i skierować ich rozmowę na właściwe tory.

- Steve, nie poprosiłam cię o spotkanie tylko po to, aby poplotkować, choć muszę przyznać taka kolej rzeczy jest niesamowicie kusząca. - Rogers wywrócił oczami na sarkazm w jej głosie.

- Może w takim razie mnie oświecisz. Czym zawdzięczam to zaproszenie.

Jules wierciła się na krześle, co sprawiało, że Kapitan stawał się coraz bardziej poddenerwowany całą sytuacją. W końcu usadowiła się prosto i spojrzała Rogersowi prosto w oczy. Steve starał się nie patrzeć na bliznę ciągnącą się przez cały lewy policzek dziewczyny.

- Chciałam porozmawiać z tobą w pewniej... delikatnej sprawie. - dziewczyna zawiesiła się na moment.

- Mów dalej. - zachęcił ją Rogers.

- Chodzi o Natashę. - powiedziała Jules prosto z mostu. - I o jej, powiedzmy, problemie. Z procentami.

Steve odchylił się na krześle. W pewnym sensie ulżyło mu. Już od jakiegoś czasu chciał z kimś o tym porozmawiać, ale nie sądził, że Jules będzie cokolwiek wiedzieć.

- Spotkałam Natashę kilka dni temu. Widziałam ją jak wychodziła, a nie raczej wytaczała się z baru kilka przecznic stąd. Napadło ją kilku gości, a wiesz jak ona reaguje na groźby. - zrobiła pauzę i popatrzyła na Steve'a oskarżycielskim wzrokiem, jakby to on był wszystkiemu winien.

- Czyli to od nich ma te siniaki. - raczej stwierdził niż zapytał.

Dym zaczynał już gryźć go nieprzyjemnie w gardło, ale Jules zdawało się to nie przeszkadzać. Dalej siedziała popijając co jakiś czas piwo z butelki. Wszystkie czynności wykonywała lewą ręką, więc naturalnie wychodziły jej lekko niezgrabnie. Znów miała na sobie grubą bluzę, która doskonale skrywała blizny na ramionach i co najważniejsze- metalową rękę.

- Tak właściwie. - zaczęła z lekkim wahaniem, odwracając wzrok. - Tak właściwie to siniaki są moją zasługą. Trochę mnie poniosło, przyznaję. Ale gdybym nie zareagowała to Natasha by ich wszystkich pozabijała. A to nie odbiłoby się dobrze na jej psychice. Wiem coś o tym.

Umilkła. Steve teraz wszystko zrozumiał. Historia ułożyła mu się w całość. Natasha była na coś zła, bo widział ją kiedy wychodziła ze Stark Tower. Pewnie właśnie wtedy udała się do baru. Napadli na nią ci mężczyźni. Jules powstrzymała przed niechcianym rozlewem krwi.

- Ja wiem, że z Nat od jakiegoś czasu e się dzieje, ale dalej nie rozumiem, dlaczego chciałaś ze mną o tym rozmawiać skoro i tak nie obchodzi cię co się dzieje w naszym świecie. W twoim świecie Jules.

Dziewczyna pokręciła szybko głową, a wzrok jej niesamowicie szarych oczu znów spoczął na Rogersie.

- To już nie jest mój świat Steve. Ja już do niego nie należę.

W jej głosie brzmiało rozgoryczenie i szczery smutek, a sama Jules wyglądała na zmęczoną. Steve nie mógł pozwolić, żeby skończyła jak Natasha. Ale w tym wszystkim musiał też pomóc Romanoff, co w jej przypadku nie było proste.

- Jest tylko jeden sposób, żeby wyciągnąć Nat z dołka, do którego wpadła po twoim zniknięciu. I chyba już wiesz do czego zmierzam.

Jules pokiwała wolno głową.

- Muszę wrócić.

Kto jedzie na Festiwal Komiksów do Łodzi? Ja jadę 16 września i jestem niesamowicie podjarana...

New Heroesजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें