#39

673 52 0
                                    

Stała z zamkniętymi oczami i spuszczoną głową. Letnia, a bardziej zimna, woda lała jej się po plecach. Żeby umyć włosy musiała nieco się schylić, bo prysznice były na stałe zamontowane do ściany. Nie wiedziała ile tak stała, ale miała zamiar korzystać z możliwości kąpieli, skoro jej na to pozwalali. Na czas kąpieli strażnicy zdjęli jej metalowe kajdany. Jules mogła wreszcie nieco się odprężyć i uspokoić. Od kajdanek bolały ją poobcierane nadgarstki.

- Masz jeszcze dwie minuty - dobiegł ją od drzwi oschły głos strażniczki.

W Lodówce nie pracowało wiele kobiet, ale specjalnie znaleziono jedną, żeby to ona pilnowała dziewczynę. Jules w głębi duszy była dozorcom za to wdzięczna. Zakręciła wodę, bo ta z letniej zrobiła się lodowata, a potem owinęła się ręcznikiem. Szybko włożyła z powrotem koszulkę i spodnie, a potem buty. Podeszła do strażniczki i nawet nie czekała, aż coś powie, tylko wyciągnęła przed siebie obie ręce. Zimne kajdany zacisnęły się na jej nadgarstkach. Westchnęła w duchu i ruszyła przed nią w stronę swojej celi.

Kiedy strażniczka zdjęła jej na nowo kajdany i zamknęła drzwi Jules znów została sama. Usiadła na materacu, który zaskrzypiał i ugiął się pod ciężarem jej ciała. Ukryła twarz w dłoniach i położyła się na boku, starając się zasnąć. Szkoda tylko, że spokojny sen nie przychodził tak szybko i łatwo jak koszmary.

***

Wolną godzinę na spacerniaku znów spędziła w towarzystwie Nicosa i grupki wpatrzonych w niego osadzonych. Miała już szczerze dość jego gadania, ale jednocześnie czuła, że to coś znacznie poważniejszego. Ale z drugiej strony, co miała robić. Większość osadzonych rzucała jej mordercze spojrzenia za każdym razem, gdy dziewczyna tylko przechodziła i była pewna, że gdyby nie obecni wszędzie strażnicy, już dawno skończyłaby w kostnicy. Tym razem naprawdę. Z trzema czy czterema naraz jeszcze by sobie poradziła. Z nimi wszystkimi jednocześnie - tego już nie była taka pewna. Jedynie Nicos i jego grupa dziwnych przyjaciół nie wyglądała jakby chciała udusić ją gołymi rękoma. Paradoksalnie mogła się nieco wyluzować i odprężyć w ich towarzystwie. Może nie od razu opuścić gardę, ale miło było od czasu do czasu się do kogoś odezwać. Nawet jeśli ta osoba miała nierówno pod sufitem.

- A ty Lio?

Wyrwana z zamyślenia spojrzała na Nicosa lekko nieprzytomnym wzrokiem. Mężczyzna uśmiechnął się lekko i powtórzył pytanie:

- Dlaczego interesuje cię Uzdrowiciel? Jaka jest twoja historia?

Jaka była jej historia? Zdradziła i zraniła jedyne jej bliskie osoby, jednocześnie zatracając po drodze siebie.

- Jestem po prostu ciekawa - powiedziała i odwzajemniła uśmiech. - Chciałabym mieć w końcu w co wierzyć. Zwłaszcza w miejscu takim jak to.

Nicos zgodził się z nią pojedynczym skinieniem głowy. Jules znów mogła pogrążyć się we własnych myślach i odciąć się od chaotycznego bełkotu starca.

Wszyscy powoli zaczynali się rozchodzić do swoich cel, prowadzeni przez małe grupki strażników więziennych. Poza Jules na spacerniaku zostali jedynie Nicos i kilku mężczyzn po drugiej stronie sali. Dziewczyna spojrzała na starca i zadała w końcu pytanie, na którego odpowiedź tak bardzo ją ciekawiła.

- Czemu właściwie się tu znalazłeś? Nie wyglądasz na seryjnego mordercę.

Nicos spojrzał na nią, a kiedy w jej oczach zobaczył, że żartuje, na jego twarz wstąpił szeroki uśmiech. Naprawdę wyglądał tylko na miłego starca. Co mógł zrobić takiego, że wsadzili go do Lodówki?

- Nie ma co opowiadać - Nicos wzruszył ramionami i spojrzał gdzieś poza Jules. - po prostu nie wszystkim podobały się moje opowieści. Ludziom niewygodne było, gdy mówiłem o Uzdrowicielu. A przecież to wszystko prawda. Po prostu, jednego dnia wróciłem do domu, a tam zastałem oddział. Tyle. Tak siedzę tu od trzech lat, ale nie załamuje się, bo wiem, że wiara wymaga czasem poświęceń. Jeszcze mi się opłaci.

Jules uśmiechnęła się, ale w głębi duszy naprawdę szkoda jej było mężczyzny. Może i jego opowieści były wyssane z palca, ale z pewnością nie zasługiwał na to, żeby skończyć w więzieniu. Zwłaszcza w więzieniu takim jak Lodówka. Jednak jego optymizm mocno jej imponował. Mało kto miał aż taką wolę walki i wiarę. I nieważne było w co wierzył.

- A ty? Czemu taka urocza i młoda dziewczyna jak ty skończyła w takim miejscu jak to?

- Bo jestem złym człowiekiem. Zdradziłam przyjaciół i zraniłam moją rodzinę. Wielu ludzi cierpiało za moje błędy. Należało mi się.

Nicos poklepał ją po ramieniu. Jej oczy natrafiły na zaskakująco ciepłe spojrzenie oczu mężczyzny.

- Nie sądzę, żebyś była złym człowiekiem. Może trochę pogubionym. Ale nie trać wiary. Jestem pewien, że przyjaciele ci wybaczą. Jeśli naprawdę są twoimi przyjaciółmi.

Wątpiła, aby jej to wybaczyli. Z drugiej strony, jak ona miała wybaczyć sobie samej? Mimo to rzuciła mu szeroki uśmiech. Może i Nicos miał nie po kolei w głowie, ale przynajmniej potrafił poprawić jej humor, a tego potrzebowała ostatnimi czasy jak niczego innego.

***

 Natasha porządkowała rzeczy leżące na łóżku, starając się je w jakikolwiek sposób ułożyć. Zabierała się do tego od kilku dni, ale wciąż nie szło jej najlepiej. Ale skoro już się do tego w końcu zabrała, miała zamiar to skończyć jeszcze tego samego dnia. Łóżko jak dotąd nie było jej specjalnie potrzebne, bo odkąd Jules zniknęła nie potrafiła zasnąć. Jeśli już jej się udawało to na kanapie w salonie lub po prostu w niewielkim fotelu stojącym przy oknie w jej sypialni. Natasha uwielbiała wieczorami siadać na nim i spoglądać z góry na miasto. Pomimo późnej pory miasto zawsze pozostawało w ruchu, wiecznie ożywione dawało jej poczucie, że nie jest sama na tym świecie. A często tak się czuła. Zwłaszcza w ciągu ostatniego tygodnia. Nie wychodziła zbyt dużo do reszty drużyny, z jednej prostej przyczyny. Mimo że wszyscy zapewniali ją, że nie będą jej osądzać za to co zrobiła, Natasha dalej czuła wstyd. Wstyd i wstręt do własnej osoby. Nie miała już nawet siły o tym myśleć.

Włożyła poskładane ubrania do szafy i usiadła na kanapie z laptopem na kolanach. Właściwie nie była do końca pewna po co go wzięła. Pewnie po prostu potrzebowała zająć czymś myśli. Zmarszczyła czoło widząc nową wiadomość na mailu. Nie podawała go nikomu poza członkami drużyny i Marią Hill, ale oni zazwyczaj nie pisali. Mówili sobie wszystko na zebraniach albo korytarzach siedziby i nikt nie zawracał sobie głowy taką rzeczą jak pisanie maili. Otworzyła go zaciekawiona i zmarszczyła czoło widząc nieznany jej adres. Otworzyła wiadomość, ale jej treść wciąż pozostawała dla niej zagadką. Widniały w niej tylko dwa słowa i numer. Natasha szybko wpisała je w mapy i przyjrzała się dokładnie, jakiej dzielnicy dotyczył adres. Nie znała nikogo w pobliżu i nie wiedziała, po co ktoś mógł jej go wysyłać, ale najwyraźniej miał ku temu powody. Wątpiła, żeby była to pomyłka. Ktoś wyraźnie musiał sobie zadać trud znalezienia jej adresu mailowego. 

To mogła być jakaś pułapka, ale nie mogła sobie odmówić pojechania tam i sprawdzenia. Spojrzała na zegarek. Mogła dojechać tam w ciągu godziny. Wstała i wzięła kurtę. Wychodząc z pokoju wpadła na czyjąś klatkę piersiową. Podniosła wzrok przeklinając głośno, ale momentalnie się uspokoiła widząc uśmiech na twarzy Leonarda. Chłopak złapał ją wcześniej za łokieć, żeby nie upaść. Zmarszczył brwi widząc zdeterminowanie na jej twarzy.

- Wszystko dobrze?

Natasha skinęła szybko głową, chowając ukradkiem pistolet za pasek spodni. Uśmiechnęła się i wyminęła go kiwając ręką.

- Tak. Wszystko jest dobrze. Muszę jechać tylko coś sprawdzić. Za niedługo wrócę.

Leo nie zdążył już nic odpowiedzieć. Pożegnały go plecy Natashy, za którą zamykały się drzwi windy.

New HeroesWhere stories live. Discover now