#34

860 55 16
                                    

- Nic z tego nie rozumiem. 

Jules rzuciła plik kartek na biurko i oparła o nie głowę. Leo spojrzał na nią z dziwnym wyrazem twarzy. 

- Wszystko w porządku? - wstał z łóżka i podszedł do niej, stając za krzesłem biurka tak, że przez jej ramię doskonale widział wszystkie dokumenty. 

Dziewczyna spojrzała na niego zła, sama właściwie nie wiedziała na co. Pokręciła głową.

- Nic z tego nie rozumiem. To nie trzyma się kupy. 

Leo nachylił się i wziął do rąk ten sam plik, który wcześniej odrzuciła na biurko. Zmarszczył brwi przeglądając kartki po kolei. Przygryzł dolną wargę, a Jules widziała jak bije się z własnymi myślami. 

- Czy to jest...

- Tak - przerwała mu, zanim zdążył dokończyć zdanie - Protokół z oględzin pogorzeliska i sekcji zwłok. 

Leo skrzywił się i oddał jej dokumenty. Jules zmarszczyła brwi nie rozumiejąc jego nagłej zmiany nastroju. 

- Naprawdę dalej w tym grzebiesz? Nie myślałaś, żeby, no wiesz, dać tej sprawie spokój? Zazwyczaj rozdrapywanie starych ran nie jest dobre. Zwłaszcza takich, które jeszcze nie do końca się zagoiły. Powinnaś dać temu spokój, tak samo jak zrobiliście ze sprawą tych porwań.

- Nie porzuciliśmy tamtej sprawy. 

- A szkoda.

Leo spojrzał na nią, a Jules nie potrafiła nic wyczytać z jego wzroku, co wzbudzało w niej złość. Czasem mogła z niego czytać jak z otwartej księgi, ale czasem nie rozumiała z niego nic. A naprawdę próbowała. Wstała i zrównała się z nim. Spojrzała na niego uważnie. 

- Czemu tak mówisz?

Leo westchnął, próbował przez chwilę pozbierać własne myśli. 

- Bo może tak byłoby lepiej, nie sądzisz? Zobacz, od ponad tygodnia, kiedy tu przyjechaliśmy, nie było żadnej wzmianki o porwaniu. Nic nie robiliśmy i samo się uspokoiło. I wiem co powiesz, porwali ludzi, ale nic tak naprawdę na ten temat nie wiemy. Może ci ludzie poszli z nimi dobrowolnie. Wiem tylko, że im bardziej Avengers grzebali w tej sprawie, tym niebezpieczniej się robiło. Próbowali zabić mojego ojca, mnie. Ty o mało nie utonęłaś, starając się mnie wyciągnąć z tego całego bagna, nie widzisz?

Jules nigdy nie myślała o tym w ten sposób. Nigdy nie przyszło jej do głowy, żeby spojrzeć na to wszystko z tej perspektywy. Ale z drugiej strony obiecała sobie, że znajdzie zabójcę rodziców. Chciała tego tak bardzo, że momentami nie mogła myśleć o niczym innym. 

- Nie chcę, żeby to się na tobie w jakiś sposób odbiło. Tak jak na Natashy.

Jules zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc o czym mówił. 

- Naprawdę nie zauważyłaś? - zapytał ze szczerym zdziwieniem w głosie.

- Czego?

- Natasha jest jakaś przygaszona. Nie mówię, żeby zawsze była pełna szczęścia i radości, ale ostatnio chyba coś ją trapi. Ma jakiś problem. 

Może Leo miał rację. Natasha faktycznie nie była ostatnio w nastroju, ale Jules myślała, że po prostu była zajęta. Jak zawsze, treningami i pomocą Marii w ustalaniu kolejnych przebiegów misji. Może faktycznie nie tylko o to chodziło. Teraz jednak Jules nie miała głowy do tego. Musiała skupić się na własnych problemach. Potem pomyśli o ratowaniu świata. Chyba że nie będzie już czego ratować.

*

Siedzieli po turecku naprzeciw siebie. Leo wyglądał na spokojnego, podczas gdy w Jules buzowała złość, którą usilnie próbowała ukryć głęboko w sobie. Chłopak nie starał się wcale. Nawet nie próbował się skoncentrować. A Jules próbowała mu tylko pomóc. On jednak chyba jeszcze tego nie rozumiał. 

New HeroesWhere stories live. Discover now