Ma zarzucona na twarzy swoje blond włosy, przez co nie widać wyrazu jej wyrazu twarzy. Szatę na sobie ma poszarpaną i poplamioną, sięgającą do kostek. Rękawy podwinięte, aż do łokci ukazują ubrudzone z ziemi ręce.

Przełamuję się i potajemnie chwytam dzwoneczek, który wyciągnęłam z myślą, że jeszcze godzinę temu go wykorzystam, by zawiadomić Harrego po pomocy.

Szturcham lekko Trishę, by opamiętała się i zaczęła trzeźwo myśleć. 

- Wyskakujemy z okna, teraz. - szepczę do niej i jak na komendę obydwie w tym samym czasie to robimy.

Po drodze zgarniam jeszcze z szafki szkatułkę, której nie mogłam otworzyć. Muszę dowiedzieć się co w niej jest.

Wypuszczamy skrzydła i obie po chwili lecimy w nieznane.

                                                                 *  *  *

Lądujemy by zregenerować siły. Wiedziałam, że tak będzie. Teraz tylko modlę się, by nic nam nie wyskoczyło z krzaków.

Rozglądamy się obydwie, czy czasami nikogo oprócz nas tutaj nie ma, a następnie siadamy na wielkim kamieniu.

Normuję oddech i przykładam rękę do czoła, czując jak głowa zaczyna pulsować mi z bólu.

- To jaki był ten twój pomysł? - pyta kobieta siedząca obok.

- Taki. - pokazuję jej dzwoneczek, a ona marszczy brwi.

- Co to jest? - bierze go ode mnie w swoje dłonie i przygląda się mu zawzięcie.

- Dzwoneczek.

- Dzwoneczek? - unosi brew, a ja przytakuję. - Po co ci on?

- Harry mi go dał.

- Harry? - nie dowierza. - Po co... W ogóle kiedy?

- Jakieś dwa, trzy dni temu. Zayn zaczął się wtedy dziwie zachowywać. - wracam wspomnieniami do tego dnia i aż dreszcz przechodzi mnie po krzyżu. - Gdybym potrzebowała pomocy, mam nim zadzwonić.

- Aha. - nie pyta już o nic i między nami panuje niezręczna cisza. Nie chcę by myślała, że chcę siedzieć jednocześnie na bogactwie Harrego i Zayna, a co najgorsze zaręczam się z jednym, a mam romans z drugim.

Myślę, że boi się sprowadzać Harrego, bo to z Zaynem była blisko, a jednak okazał się jeszcze gorszym egoistą niż jego młodszy brat.

- To na co czekasz? - pyta, a ja patrzę na nią zaskoczona. - Dzwoń.

- Okej. - szepczę przełykając ślinę i poruszając urządzeniem. Wydaje ono piskliwy dźwięk więc bez świadomie opuszczam go na ziemię i zatykam uszy.

Po chwili czujemy jak zaczyna się zrywać wiatr. Spoglądam w bok i widzę postać zbliżającą się w naszym kierunku. Przełykam ślinę i modlę się by to nie był Zayn.

- Harry. - wzdycham z ulgą, kiedy zdezorientowany mężczyzna podchodzi do nas. - Jak dobrze, że jesteś.

- Co wy tu robicie? - pyta marszcząc brwi. - W dodatku ty mamo. - spogląda na Trishę. - Nigdy nie pomyślałbym, że będziesz potrzebować ode mnie pomocy.

- Harry proszę cię, chociaż raz bądź poważny i zachowuj się jak na mężczyznę przystało. - upomina go spokojnie.

- A czy moje zachowanie nie wykazuje, że jestem mężczyzną? - udaje zranionego, jednocześnie dotykając swojej klatki piersiowej. - No dobra. - mina mu poważnieje. - O co chodzi? - zwraca się do mnie, przełykam ślinę.

- Potrzebujemy pomocy.

- To już wiem. - wywraca oczami. - Może jakoś bardziej precyzyjniej?

- Okej, to... czy zawieziesz nas do przejścia na Dobrą Stronę? - pytam niepewnie. Ten unosi brwi zaskoczony moim pytaniem.

- Oho, czyli Zayn zawalił na całej linii? - uśmiecha się podle, a ja jęczę przez mój ból głowy. - Nie mogę tego zrobić.

- Dlaczego? - pytam z Trishą w tym samym czasie.

- Przecież mówiłeś mi, że jeśli zechcę, zabierzesz mnie tam. - przypominam mu.

- Tak, ale nie teraz. W nocy to się nie uda, Zayn już was szuka.

- Skąd to wiesz?

- Nie wykluczone, że go śledziłem i widziałem go podczas polowania. Z przykrością muszę stwierdzić, że już dawno jest w zamku.

- O nie - szepczę. Nie no teraz to na pewno nas pozabija.

- Ale. - zaczyna Harry przyglądając się nam uważnie. - Mogę was zabrać do mojego królestwa jeśli chcecie.

- A nie mógłbyś na Dobrą Stronę? - nie jestem za tym, by znowu być pod dachem Harrego.

- Niestety nie. Jest ciemno, a tam trzeba powciskać jakieś duperele i znać zaklęcie. - spogląda znacząco na matkę. - To jak? Jedziecie?

Wzdycham i spoglądam na Trishe. Ta kiwa głową i obie wstajemy.

Harry podjeżdża swoim autem do nas, a  następnie wsiadamy do niego. Obie z Trishą siedzimy z tyłu co nie uszło uwadze Harremu i jego cwaniackiemu uśmieszkowi.

- Dobrze zrobiłyście, że pojechałyście ze mną. - mówi nam po chwili.

Marszczę brwi.

- Niby dlaczego? - pytam.

Harry lekko się uśmiecha i spogląda na mnie w lusterku.

- Zayn na polowaniu zabił  dzisiaj 4 osoby. Nigdy tego nie robił, a sam zauważyłem jak się zachowywał przez te ostatnie dni. Myślę, że w niego coś wstąpiło.

Przełykam tylko ślinę i opieram głowę i zagłówek siedzenia.

Coś czuję, że źle robimy jadąc z Harrym.

******************************************

Sorka za błędy, rozdział dodany na szybko. xD

Trzeba korzystać z Francji :D

Broken the law-My black angel➡ ZM✅Where stories live. Discover now