-Muszę ratować moją miłość. Tak więc moglibyśmy już jechać?

Kobieta skinęła tylko głową, a ja co chwilę sprawdzałem godzinę w komórce. Przecież było tak mało czasu. Nagle wszystkie wspólne wspomnienia przebiegły przed moimi oczami. Łzy napływały mi po raz kolejny tego dnia do oczu.

-Jesteśmy.

Rzuciła szybko, a ja już wyrywałem się do wyjścia.

-Dziękuję.

Mruknąłem, zamykając drzwi.

-Życzę powodzenia.

Rzuciła na koniec, po czym odjechała.

Nie czekałem dłużej i widząc Kevina, kurczowo trzymającego metalu już chciałem tam pobiec.

-Hola, hola. Młody człowieku. To niebezpieczne.

Zatrzymał mnie jeden z komisariuszy.

-Ale ja muszę go uratować.

-Zostaw to policji.

Powiedział spokojny, a mnie już nerwy zaczęły brać. W tamtym momencie czułem się ograniczony, bezsilny.

-Ale tylko ja mogę sprawić, że będzie bezpieczny. Jestem jego chłopakiem. Mnie wysłucha.

Mężczyzna przeszył mnie wzrokiem, a ja zerkałem cały czas w stronę odchylającego się powoli chłopaka.

-Proszę mi pozwolić go uratować!

Wybłagałem wręcz, a z moich oczu wypłynął potok małych kropelek. On widząc to od razu mnie przepuścił i kazał innym osłaniać.

-Skoczyć i po wszystkim.

Usłyszałem jego szept, co sprawiło iż moje serce po raz kolejny się kruszyło.

-Kevin!

Wykrzyczałem, na co blondyn się tylko odwrócił sam wylewając łzy. Odbijały się od padających na jego twarz promieni słońca. Już puścił się jedną dłonią. Ruszyłem najszybciej jak tylko mogłem, aż w końcu byłem wystarczająco blisko. Chwyciłem jego barki i postawiłem do pionu.

-Jinnie...

Wyszeptał, nadal stojąc tyłem. Od razu się w niego wtuliłem. Schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi, a wszystkie te obawy i żal wypłynęły na światło dzienne.

-Nie rób tego... Błagam.

On nadal nic nie zrobił. Nie poruszył się, nie odezwał się ani słowem.

-Tak cię przepraszam. To wszystko to moja wina. Tylko i wyłącznie moja. Teraz tak mi przykro. Proszę wybacz mi. Przeskocz tą barierkę i do mnie wróć. Przytul i znów mów, że wszystko będzie dobrze. Kto cię zastąpi? Nikt. A wiesz dlaczego? Bo jesteś jedyny Kevin. Lepsza część mnie. Bez ciebie nie mam prawa istnieć.

Czułem jakby zaczynał się spinać. Ucałowałem jego szyję w desperacji. Chciałem zrobić wszystko by w końcu nic mu nie zagrażało.

-Kochanie... Nie rób tego.

Obrócił się w końcu w moją stronę i spojrzał głęboko w oczy. Po chwili przybliżył twarz do tej mojej i złączył nasze usta w pełnym emocji pocałunku. To tak jakby chciał wykrzyczeć wszystkie jego wątpliwości. Przytrzymałem jego talię, by mieć pewność, że nie ucieknie mi z rąk. Mimo, że byliśmy tak blisko była ta okrutna bariera między nami.

W końcu odsunął twarz od tej mojej. Przejechał opuszkami palców po moim policzku, zbierając na nim moje słone łzy. Uśmiechnął się tylko tym swoim troskliwym uśmiechem.

-Nigdy nie przestanę cię kochać.

Nawet nie zdążyłem zareagować, gdy to odepchnął mnie od siebie, a ja nie byłem w stanie go nadal trzymać. Upadłem do tyłu na rękę i zacisnąłem oczy z bólu.

-Wybacz.

Powiedział spokojnym tonem, po czym rozpostarł ramiona niczym motyl. Nie zdołałem się nawet podnieść z ziemi. Widziałem tylko jak odchylił się do tyłu, a jego nogi straciły grunt.

-Nieeee!

Podniosłem się pospiesznie z betonu i już chciałem stanąć samemu na barierce, by go uratować i skoczyć za nim. Jednak ktoś przytrzymał moje barki i dłonie, aż nie mogłem zrobić choćby kroku.

-Nie... Proszę... Nie...

Wyłkałem żałośnie i zacząłem tracić równowagę w ciele, jednak nie upadłem, gdyż czyjeś silne ramiona, mnie przytrzymały.

-Jinnie.

Wyszeptał mi do ucha, a ja w końcu wybuchnąłem głośnym szlochem i wtuliłem twarz w zagłębienie jego szyi.

-Z-zostawili m-mnie.

Wydukałem rozdygotany. Platynowowłosy głaskał delikatnie moją głowę, jak i plecy. Zacisnąłem dłonie na jego koszuli. Czułem w środku niewyobrażalny ból, rozrywający wszystko na ćwiartki od środka. Wszystko co kochałem, nagle wyparowało. Cały świat stracił sens. Nie wyobrażałem sobie życia bez nich. Bez ich uśmiechów. Spędzanych wspólnych chwil dobrych i tych złych.

-Skarbie posłuchaj mnie teraz, proszę.

Uniósł mój podbródek i spojrzał w oczy. Nie wiedziałem dlaczego, ale odnalazłem w nich gdzieś w głębi Kevina i Jeongguka.

-Wiem, jak będzie ci teraz ciężko. Co będziesz przeżywać. Ale błagam cię na litość boską nigdy nie bież z Kevina przykładu.

Poprosił ze smutkiem i zaniepokojeniem. Tylko patrzyłem na niego bez wyrazu. Właśnie umierałem wewnętrznie. A niektóre rzeczy po prostu do mnie nie docierały. Namjoon chyba zaczął się denerwować, gdyż potrząsnął moimi ramionami. A ja nadal tak stałem w bezruchu.

-Jin, proszę cię. Powiedz coś.

Wszystkie głosy zaczęły się mieszać, tworząc niewyraźną falę. To tak jakby czas nagle stanął. Jakby wszystko wokoło pokryła szarość, biel i czerń.

-Boże skarbie.

Powiedział przerażony, a ja kompletnie nie wiedziałem już co się wokół mnie dzieje. Obraz był jakby przez mgłę. Czułem jak przykładał delikatnie coś miękkiego w okolicach mojego nosa.

-Musimy jechać do szpitala.

***

Jak angst, to na całego xD

Chyba serio ze mną coś nie tak bo zaś się popłakałam 😩

Ale spokojnie nadejdą jeszcze te dni, kiedy będą bardziej luźne rozdziały.

I mam bardzo ważne pytanie, bo dawno go nie zadawałam.

Jak oceniacie to ff? Co o nim sądzicie?

Ostatnio bardzo dużo was przybyło. Z czego niezmiernie się cieszę 💓

Nie jestem osobą, która się promuje i uważam, że jeżeli komuś spodoba się to co piszę, to sam wejdzie. Dopiero wtedy się to docenia 💖

A wy weszliście, co niezmiernie mnie raduje 😊💕

Aż się wzruszyłam, jejku 😭

Prince of darkness «~NAMJIN~»Where stories live. Discover now