Chwycił agresywnie mój podbródek i patrzył prosto w moje pół obecne oczy.

-Kochasz Namjoona?

Zapytał i nawet na chwilę nie oderwał wzroku od mojej twarzy. Przez moment w ogóle się nie odzywałem. Powinienem od razu powiedzieć, że nie jednak nie wiem dlaczego nie mogłem.

-N-nie.

-Nie?

-Nie mogę go kochać.

-Bo?

-Bo...

Zacisnąłem ręce na jego błękitnej koszuli.

-Jestem mu potrzebny tylko do zarabiania.

-To dlaczego wypowiedziałeś jego imię, gdy robiłem ci dobrze?

-Szeptanie z rozkoszy, to co innego niż proszenie o pomoc.

Zbliżył swoją twarz do tej mojej i położył dłonie po obu stronach mojej głowy.

-Zrobię tak, byś jęczał moje imię przez cały czas. Całą zasraną noc, aż następnego dnia nie będziesz w stanie chodzić, a twoje śliczne gardełko zdarło się i nie będziesz mógł nic powiedzieć.

Nagle cały zacząłem się trząść, a nogi same się ugięły, przez co upadłem na ziemię. Oparłem ociężałą głowę o ścianę. Znów atak paniki.

-Jin?

Mężczyzna przykucnął, jakby przerażony.

-Jin? Powiedz coś!

Oczy same mi się zamykały. Położyłem dłoń na jego ramieniu i starałem się drżąc wstać. Kiedy w końcu udało mi się podnieść, przytrzymał mnie w pasie.

-Muszę... wyjść... znaleźć...

Wydukałem z oporem stawiając kroki.

-Nie nigdzie nie pójdziesz w takim stanie.

-Tabletki... potrzebuję tabletek.

-Nie mogę cię zostawić samego. Uciekniesz.

Popatrzyłem na niego ciężko oddychając.

-Chcesz kolejnego... kolejnej ofiary?

Przez chwilę się zastanawiał, lecz w końcu się zdecydował.

-Zgoda, tylko nigdzie się stąd nie ruszaj.

-I tak nie mam jak.

Pomógł mi się położyć, po czym wyszedł. Kiedy usłyszałem zamykanie drzwi, zacząłem śledzić wzrokiem pomieszczenie. To co rzuciło mi się w oczy, to jakaś komórka. Ostatkiem sił sięgnąłem po rzecz na stoliku.

-Cholera...

Wymruczałem widząc blokadę.

Chwila... przypomnij sobie, jak cię uczył Jimin.

-Ehh.

Po kilku minutach udało mi się złamać kod. Westchnąłem z ulgi. Zacząłem szukać w kontaktach numeru do Namjoona, bo skoro się znali i przez jakiś czas współpracowali, to Akahiko musiał mieć do niego numer. Śledziłem wzrokiem każdy kontakt, aż natrafiłem na ten właściwy. Rozejrzałem się jeszcze dla pewności, czy ktoś nie będzie chciał mi przerwać. Kiedy się upewniłem, przełknąłem z trudem ślinę.

~Namjoon~

-Musimy załatwić nową broń i skołować paralizator.

Powiedział z powagą Jimin, który wystukiwał w komputer odpowiednie dane, znane tylko i wyłącznie jemu. Westchnąłem przeciągle.

-Ci z północy, to nieobliczalni goście. Nie ufam im. Skąd bylibyśmy pewni, czy nie są to jakieś tanie podróby? Albo nie ma w nich ukrytej mini bomby.

-Faktycznie... dobrze kombinujesz.

-Co wy byście beze mnie zrobili.

Wywróciłem oczami, gdy tylko Jimin wzruszył ramionami. W pewnym momencie poczułem wibrowanie telefonu w lewej kieszeni marynarki. Zdziwiłem się, że ktoś do mnie dzwoni. Przecież wszystko już było ustalone. Mocniej ścisnąłem telefon w dłoni, gdy tylko ukazał mi się napis Akahiko.

-Kto dzwoni?

Zapytał zaciekawiony przyjaciel, widząc moją reakcję.

-Akahiko.

Rzuciłem mu tylko jedno spojrzenie, po czym odebrałem.

-Halo?

Zapytałem lecz nic nie usłyszałem. Żadnej odpowiedzi.

-Dlaczego dzwonisz?

Odsunąłem telefon od ucha i znów spojrzałem na ekran. Myślałem, że się rozłączył jednak nie.

-W co ty się skurwysynie ze mną bawisz?!

Wykrzyczałem. W tedy też usłyszałem zaparty dech. Zmarszczyłem brwi i bardziej wsłuchałem. Ktoś tam był. W tedy też rozbrzmiał głośny szloch. Już wiedziałem, że to mój ciemnowłosy.

-Jinnie... nie płacz.

Powiedziałem łagodnie. Chciałem go trochę uspokoić. Bolało mnie kiedy płakał.

-Gdzie jesteś? Zrobił ci krzywdę?

Nadal nie dostawałem odpowiedzi.

-Seokjin proszę cię, powiedz coś do mnie.

-Nie szukaj mnie... Jest mi tu dobrze.

Przez moment nie rozumiałem co się stało. Zacząłem chodzić po pokoju niespokojnie.

-Jin?

-Słyszysz, jest mi tu dobrze. Akahiko dba o mnie bardziej niż ty przez ten cały stracony mój cenny czas. Żałuję, że cię spotkałem.

-Jin, gdzie do cholery jesteś?!

-Żegnaj Namjoon... Na zawsze.

-Jin!... Jin! No cholera jasna!

Wykrzyczałem strącając ręką jedną z drogocennych waz, za kilka milonów. Jimin przestraszony zamknął laptopa i popatrzył na mnie zaniepokojony.

-Nam?

Złapałem się za głowę i krążyłem po pomieszczeniu nerwowo.

-Nie chce wrócić.

-Kto?

-No jak kto?! No Seokjin! Mówi, że ten idiota bardziej o niego dba niż ja, odkąd tu trafił.

Przez kilka chwil blondyn się nie odzywał i tylko podszedł do mnie i popatrzył na mnie pokrzepiająco. Położył dłoń na moim ramieniu.

-Walcz o niego. To jedyne wyjście z tej sytuacji. Nie patrz na jego słowa. Po prostu go znajdź, a on zrozumie jak dużo dla niego robisz.

Poklepał mnie po plecach, po czym ruszył do wyjścia.

-Idę po broń. I spokojnie, mam tam swoje znajomości. Ten ktoś nie pozwoli, aby coś mi się stało, więc wszystko będzie bardzo dokładnie sprawdzone.

Przetarłem twarz, gdy chłopak zniknął za żeliwnymi drzwiami.

-Seokjin... jak cię znajdę, wrócisz do rodziny. Obiecuję.

Wyszeptałem zaciskając powieki.

Prince of darkness «~NAMJIN~»Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang