2.35.

391 38 4
                                    

Clair siedziała w ciemnej celi pod ścianą. Obojętnym wzrokiem wpatrywała się w ścianę. Odkąd Katherine zabrała jej córkę wszystko było jej obojętne. Straciła ją. Nie ochroniła. Nie zrobiła nic by ją uratować. Przez nią jej córka nie żyje.

-Czas się zabawić, gwiazdeczko. -Powiedział Marco, który wszedł do celi. Clair w ogóle nie zareagowała na jego słowa. Było jej wszystko jedno czy zginie czy nie. Już nic nie miało dla niej sensu. -Oj, moja gwiazdeczka przygasła? -zakpił.

-Pieprz się, Marco. -Warknęła blondynka.

-Z tobą zawsze.

Uśmiechnął się do niej podle. Podszedł do niej, a ona zaczęła się cofać. Wiedziała do czego on jest zdolny. Nie chciała dopuścić do ponownej sytuacji co setki lat temu. Drugi raz by tego nie przeżyła.

Klęknął na kolana. Złapał ją za nogi i przyciągnął do siebie. Clair szarpała się. Robiła wszystko by się mu wyrwać, ale długi brak krwi dawał o sobie znać.

-Zabawimy się trochę. -Szepnął podnieconym głosem. Już chciał sięgnąć do jej rozporka, ale nagle znieruchomiał. Jego skóra stała się szara. Żyły pociemniały. Oczy były puste. Po chwili upadł na ziemię martwy.

Clair była zdezorientowana. Nie wiedziała co się dzieje. Dopiero po chwili zrozumiała, że nie jest sama w pomieszczeniu. Podniosła głowę i doznała szoku. Przed nią stała osoba, której sądziła, że już nigdy nie zobaczy na oczy.

-Angie. -Szepnęła. Wstała szybko i patrzyła tylko na nią nic więcej nie mówiąc. Zwyczajnie w świecie nie wiedziała co.

-Witaj, Clair. -odezwała się brunetka. -Marnie wyglądasz. -dodała, gdy zlustrowała ją wzrokiem.

-Ty za to dobrze się trzymasz. -Powiedziała Clair.

-Ja... -zaczęła po chwili.

-Wybaczam ci. -Szepnęła Clair. Angie spojrzała na nią zdziwiona.

-Co? -zapytała zaskoczona. -Przecież cię zabiłam! Wbiłam sztylet w serce! Odebrałam ci pięć lat życia a ty tak po prostu mi wybaczasz?!

-Uratowałaś mnie. -Powiedziała spokojnie Clair.

-Jak to? -zapytała jeszcze bardziej zdziwiona.

-Trucizna by mnie i tak zabiła. To było nieuniknione. -Wyjaśniła. -A tak to przynajmniej zginęłam z ręki kogoś kto był mi bliski.

-Przepraszam. -Szepnęła Angie. -Zniknę z twojego życia.

-Nie musisz tego robić. Moim jedynym celem była ochrona ciebie. Robiłam wszystko byś była bezpieczna bo twoja matka mnie o to prosiła. Teraz wiem, że dasz sobie radę. Poradzisz sobie.

-Żegnaj, Clair.

Angie odwróciła się i odeszła. Tym razem już na zawsze. Już nigdy miała się nie pojawić w życiu Pierwotnej.

-Żegnaj, Angie. -Szepnęła.

Po chwili dotarło do Clair w jakiej jest sytuacji. Uświadomiła sobie, że straciła córkę. I z tego powodu bała się wrócić do domu. Bała się, że Damon jej tego nigdy nie wybaczy. Ona sama sobie nie potrafiła tego wybaczyć.

~*~

Katherine stała wciąż w tym samym miejscu. Nie ruszyła się ani o krok. Nie mogła uwierzyć, że to zrobiła. Że posunęła się do takiego czynu. Sama siebie nie poznawała. Zaczynała obawiać się siebie samej. Zaczęło do niej dobierać, że się zmieniła. Już nie jest taka jak kiedyś. Jest inna. Lepsza. Zaczęło jej zależeć na Clair, którą traktowała jak przyjaciółkę w ostatnich tygodniach. Choć czuła do niej pewien żal, że jest ona ważniejsza od niej dla Elijah to jednak nic nie zmienia. I dopiero teraz to zrozumiała. Gdy jest już za późno.

-Katherine.

Nagle przed nią pojawił się Elijah. Nie widział jej jakiś czas. Tęsknił za nią. Zrozumiał, że źle zrobił. Powinien jej więcej poświęcać czasu. Albo chociażby jakoś wynagradzać jej to wszystko. Zawalił i zdawał sobie z tego doskonale sprawę.

-Elijah. -Szepnęła.

-Zanim coś powiesz to najpierw mnie wysłuchaj. -Powiedział mężczyzna. -Wiem, że źle zrobiłem. Rozumiem, że mogłaś się czuć samotnie, źle i zraniona moim zachowaniem. Dopiero gdy wyszłaś, zrozumiałem jaki błąd popełniłem. Dlatego przepraszam cię za to z całego serca. -dokończył.

Położył prawą dłoń na jej policzku. Katherine spojrzała na nią po czym znowu na Pierwotnego.

-Elijah, ja zrobiłam coś strasznego

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

-Elijah, ja zrobiłam coś strasznego. -Powiedziała. W jej oczach pojawiły się łzy, które już po chwili zaczęły jej spływać po policzkach. -Ja... Ja... To moja wina.

-Co jest twoją winą? -zapytał zdezorientowany Elijah. Nie wiedział co się dzieje z kobietą. Nigdy nie widział żeby płakała. Nigdy też nie sądził, że do tego dojdzie.

-Oddałam Clair w ręce Marco. Ona urodziła córkę. Ja miałam ją zabić, ale...

-Ale? -zapytał cicho. Bał się najgorszego. -Katherine, powiedz mi. Gdzie jest moja siostra i dziewczynka?

Katherine odsunęła się, ukazując małe zawiniątko na ziemi. Elijah podszedł bliżej. Kucnął i wziął na ręce dziewczynkę, która spała.

-Wróć do tego całego Marco i powiedz mu, że zabiłaś dziewczynkę. Zrób wszystko by uwolnić Clair. -Powiedział po chwili Elijah.

Katherine pokiwała głową i znikła.

Gwizdka + kom = nowy rozdział

Rodzeństwo Mikaelson & Ostatnie słowo, Mikaelson?Where stories live. Discover now