2.10

492 37 4
                                    

Clair siedziała w salonie na białym, puchatym dywanie i bawiła się z Hope. Odkąd wróciła to dziewczynka nie odsępywała jej na krok. Ciągle chciała się z nią bawić, spędzać czas. Clair to wcale nie przeszkadzało. Uwielbiała tą istotkę. Kiedyś marzyła o tym by mieć dzieci, kochającego męża, dom. Ale jej marzenie umarło wraz z staniem się wampirem. Mikael i Esther odebrali jej i rodzeństwu na spełnienie tego pragnienia. Ale gdy tylko w jej życiu pojawiła się Hope to tak jakby to jej marzenie się choć w połowie się spełniło.

-Ciociu? -zapytała w pewnej chwili Hope.

-Tak?

-Czemu nie ma nikogo tak jak mój tata?

-Po prostu jeszcze nie spotkałam tego jedynego. -Odpowiedziała z lekkim uśmiechem.

Ponownie się zamyśliła. Zaczęła się zastanawiać co stało się z Dominic'em po jej śmierci. Gdy pytała się o niego swoje rodzeństwo, zawsze mówili, że nie wiedząc, że wyjechał zaraz po jej śmierci. Słuch po nim zaginął. Nie miał z nikim kontaktu. Wiele o nim myślała i mimo, że nie miała o nim żadnych wieści to czuła, że jest gdzieś tam na świecie i żyje. Choć nie miała do końca pewności, że to prawda.

-Cześć!

Z jej myśli wyrwał ją krzyk bratanicy. Zdezorientowana odwróciła się za siebie, bo osoba, do której zwracała się Hope, stała za nią.

-Cześć, Hope. -odpowiedział Damon.

-Pobawisz się z nami? -zapytała dziewczynka.

Clair cała zesztywniała. Unikała chłopaka od tej sytuacji w jej pokoju. Nie miała ochoty na kolejną kłótnie z nim. Dlatego liczyła, że odmówi i pójdzie gdzieś indziej. Ale nadzieja prysła tak szybko jak się pojawiła.

-Pewnie. -odpowiedział z uśmiechem na ustach.

Podszedł do nich i usiadł pomiędzy dziewczynami, ale tak żeby siedzieć jak najbliżej Clair. Wiedział, że peszy ją jego osoba. I sprawiało mu to przyjemność. Był tym faktem usatysfakcjonowany.

Hope pisnęła radośnie i dała mu misia. Całą trójką bawili razem. Na początku Clair była negatywnie nastawiona do obecności Salvatore'a ale dość szybko zmieniła zdanie i swoje nastawienie do niego. Okazał się zabawnym chłopakiem. A Hope szybko go polubiła i zaczęła zwracać się do niego "wujek", co mu szczerze nie przeszkadzało.

Po pewnym czasie dziewczynka była już zmęczona zabawą, dlatego poszła do swojego pokoju, zostawiając dwójkę wampirów samych.

-Urocza jest. -Odezwał się w końcu Damon.

-To prawda. -Mruknęła Clair.

Wstała i zaczęła zbierać zabawki. To samo zrobił Salvatore, chcąc jej pomóc.

-Po co to robisz? -zapytała dziewczyna.

-Ale co?

-Bawisz się z nami a teraz pomagasz...

-Po prostu mi się podobasz. -Powiedział prosto z mostu.

Clair była zaskoczona jego słowami. Nigdy by się nie spodziewała, że spodoba się komuś takiemu jak on. Był bardzo przystojny. To musiała przyznać nawet przed samą sobą. Dziś się jeszcze okazało, że jest zabawny, żartobliwy. Ale był też arogancki, chamski, bezlitosny. I to się jej w nim podobało. Czuła coraz bardziej jak coś ją do niego ciągnie. A ona nie miała już siły się temu opierać, dlatego już po chwili przylegała swoim ciałem do jego i całowała namiętnie.

Damon z początku był zaskoczony jej ruchem ale już po chwili objął ją silnymi ramionami w talii i zaczął oddawać jej pocałunki. Poczuł jej palce w swoich włosach. Jak zaciska na nich palce i ciągnie za nie lekko, przez co wydał z siebie cichy jęk. Spodobało mu się to.

Po chwili się od siebie odsunęli cali zdyszani. Otworzyli oczy w tym samym momencie i patrzyli sobie w nie. Nic poza nimi się w tej chwili nie liczyło. Istnieli tylko oni. Lecz czar szybko prysł.

Clair odsunęła się od niego i znikła. Damon nic nie mógł na to poradzić. Nawet nie wiedział czemu tak postąpiła. Czyżby się wstydziła tego co zrobiła? Żałowała tego? Nie wiedział co o tym myśleć.

~*~

Clair siedziała w parku na ławce. Powoli się ściemniało, ale ona się tym nie przejmowała. Ciągle myślała o jej pocałunku z Damonem. Ani na chwilę nie mogła przestać o tym myśleć. Jeszcze nigdy nie była w takim stanie. Zawsze jej adoratorów odpędzał Klaus lub Kol, albo ona sama ich spławiała. Miała złe wspomnienia z przeszłości, przez co bała się zaufać jakiemukolwiek. Ale z Damonem było inaczej. Czuła, że mu mogła zaufać. Ale też z jednej strony się bała. Musiała z kimś o tym porozmawiać, a jedyną osobą, która jako jedyna przyszła jej do głowy w takiej sytuacji, jest Rebekah.

Wyciągnęła telefon z kieszeni spodni i zadzwoniła do siostry. Czekała aż odbierze.

-Możemy się spotkać? -zapytała od razu, gdy siostra odebrała.

-Jasne. Kto dziś zasłużył sobie na wyrwanie serca? -zapytała.

-Damon Salvatore.

-Co...co? -wydukała.

-To jest rozmowa na telefon. Spotkajmy się w parku.

-Tak tylko zwlekę Marcela aby mnie wypuścił. - powiedziała, zrzucając Marcela z łóżka.

Clair się rozłączyła i czekała na siostrę. Długo nie musiała siedzieć sama bo Pierwotna pojawiła się po kilku minutach.

-To słucham co się dzieje. -powiedziała od razu, siadając obok niej.

Clair opowiedziała jej o sytuacji w łazience, potem w jej pokoju i o tym co dziś się stało.

- Typowy on. -powiedziała. -Jak nie utrzesz mu nosa to dalej tak będzie. -dodała, lecz nie uzyskała odpowiedzi od młodszej siostry. -Clair, ziemia do Clair!

-Co? -zapytała zdezorientowana.

-Co się dzieje? -ponowiła pytanie.

-Nie wiem. -Westchnęła.

-Poradzimy sobie z nim.

-Tylko....że mi się w pewien sposób spodobało....jak mnie pocałował. -Wyszeptała.

-Damon to kobieciarz...

-No właśnie. -Powiedziała przygnębiona tym faktem.

-Nie mów, że się zakochałaś...

Clair nic na to nie odpowiedziała, przez co jej siostra od razu wszystko zrozumiała.

-Zakochałaś się. -Powiedziała zadowolona.

-Daj spokój. -Powiedziała wstając. -Muszę już iść. Późno już -dodała i znikła.

Rebekah uśmiechnęła się. Jej siostra się zakochała, choć traciła nadzieję na to, że tak się stanie. Aż tu nagle pojawia się Damon Salvatore i to zmienia. Miała tylko nadzieję, że on jej nie skrzywdzi.

Gwizdka + kom = nowy rozdział

PS: To już ostatni na dzisiaj ;) do zobaczenia w kolejnym tygodniu 😉

Rodzeństwo Mikaelson & Ostatnie słowo, Mikaelson?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz