3.

1.5K 79 4
                                    

Klaus szedł ulicami Nowego Orleanu zamyślony. Chciał za wszelką cenę dowiedzieć się kto zaatakował jego siostrę. Nagle poczuł drobne ciało, które zdarzyło się z jego. Podniósł wzrok na blondynkę, która wpadła na niego.
-Cami. -szepnął.
-Witaj, Klaus. -odpowiedziała szukając swojego telefonu w torebce.
-Szukasz czegoś? -zapytał wskazując na torebkę.
-Telefonu. -odpowiedziała zrezygnowana. Klaus w wampirzym tempie podniósł telefon, który jej wypadł i znowu stanął przed nią.
-Ten? -zapytał pokazując telefon.
-Tak. -powiedziała biorąc go do ręki. Uśmiechnął się. -Co właściwie tutaj robisz? -zapytała.
-Właśnie miałem wybrać się sprawdzić kto zagraża Clair. A ty?
-Ja właśnie miałam do niej iść.
-Och...Co powiesz na to, aby pójść ze mną na patrol, a później do mojej siostry? -zaproponował.
-Z chęcią. Myślę, że nic się nie stanie jak trochę poczeka. -odpowiedziała. Uśmiechnął się lekko. Niepewnie wyciągnął do niej rękę. Cami ujęła jego dłoń. Ruszyli powoli przed siebie. Godzinę później wracali przez cmentarz. Robiło się pochmurnie. Klaus nie wiedział co mógłby powiedzieć tak, aby nie pokazać swoich uczuć w stosunku do niej. Camille także nie wiedziała co powiedzieć. W końcu postanowiła się odezwać:
-Dlaczego ktoś poluje na Clair?
-Gdybym sam to wiedział...-westchnął. -Nie mogę pozwolić aby coś się jej stało. W końcu zawsze i na zawsze. Nie wyobrażam sobie, aby ktoś z nas umarł. -wyjaśnił spoglądając na nią. Camille rozumiała go idealnie. Wiedziała jaki jest naprawdę.
-Jesteś dobry, Klaus. -powiedziała.
-Jestem zepsuty. -stwierdził. -Według Elijah, Hope ma być moją szansą na odkupienie. -patrzył na nią przez dłuższą chwilę.
-Nie jesteś zepsuty. Twój brat się o ciebie martwi. Tak jak... -nagle zamilkła.
-Jak? -zapytał. Jednak zwykły spacer został zakłócony. Nie wiadomo skąd, w kierunku blondynki leciał nóż. Klaus złapał Cami odsuwając ją z trasy ostrego przedmiotu. -Czarownice. -Warknął trzymając blondynkę w ramionach.
-I co teraz? -zapytała przerażona. Uśmiechnął się pod nosem.
-Najpierw dokończ, a później pójdę pokonać czarownice. -powiedział przysuwając się do niej. Cami była przerażona, ale w końcu to powiedziała.
-Tak jak ja. -Pocałował ją i od razu znikł z chęcią mordu na czarownicach.
-Droga bezpieczna. -powiedział wracając po piętnastu minutach. Na ustach i koszuli miał ślady krwi. Cami była trochę przestraszona tym widokiem, ale szybko podeszła do niego i przytuliła. Czuł się nieswojo z tą sytuacją, jednak prędzej czy później musiałby ją ochronić. Objął ją mocniej, nie chcąc aby czuła się zagrożona. -Czarownice są okropne. Nawet zbliżające się Boże Narodzenie nie jest dla nich czasem pokoju. -stwierdził. Cami czuła się bezpiecznie w jego ramionach. Spojrzał na nią. -Pójdziesz sama do Clair?
-Jasne. -odpowiedziała. Chociaż była trochę niepewna tego.
-Zobaczymy się później. -powiedział. Spojrzał na nią, a ich usta dzieliła niewielka odległość.
-Dobrze. -Wyszeptała. Po czym zrobiła coś, czego by się nigdy po sobie nie spodziewała. Pocałowała go. Zdziwiony odwzajemnił pocałunek.
-Wiesz co czyni cię nieśmiertelną? -zapytał szeptem.
-Nie. -odpowiedziała cicho.
-To, że widzisz mnie inaczej niż inni. A najbardziej to, że zajmujesz drugą połowę mojego serca.
-Klaus...kocham cię. -spojrzał na nią jeszcze raz i pokręcił głową. Znikł zostawiając ją samą. Cami nie wiedziała o co chodzi. Stała w miejscu. Czuła jak łzy jej spływają po policzkach. Czuła smutek i żal.
***
Klaus Mikaelson udał się na cmentarz. Chciał jak najszybciej dowiedzieć się kto zaatakował jego siostrę. Nie pozwoli by ktoś krzywdził jego bliskich. Był już na miejscu. Rozglądał się w poszukiwaniu jakiejkolwiek czarownicy. W końcu jedna z nich pojawiła się przed nim.
-Co sprowadza Klausa Mikaelsona na teren czarownic? Szczególnie po tym jak zabił kilka z nich? -zapytała kobieta.
-Informacje. -odrzekł mężczyzna. -Chcę się dowiedzieć kto zaatakował ją siostrę. -dodał. Czarownica się zaśmiała, co zdenerwowało hybrydę.
-No tak. Mała wiedźma została napadnięta. A to ciekawe. -zadrwiła.
-Radzę ci uważać na słowa. -ostrzegł ją Klaus. -Wiesz kto to zrobił?
-Nie, ale mogę się domyśleć.
-Kto? -zapytał ostro. Kobieta podeszła do niego. Stanęła parę milimetrów przed nim i wyszeptała mu do ucha:
-Mikael Mikaelson.
***
-I niby jak mam wam pomóc? -zapytał Marcel. Elijah i Rebekah opowiedzieli mu co stało się kilka dni temu.
-Dowiedzieć się czy któryś z twoich wampirów miał coś wspólnego z atakiem na naszą siostrę. -odpowiedziała pierwotna.
-Zrobię to, ale jestem prawie pewien, że to żaden z moich ludzi. -odrzekł wampir.
-Nigdy nic nie wiadomo. -powiedział Elijah. Nagle zadzwonił do niego jego brat. Od razu odebrał.
-To Mikael. -powiedział od razu głos po drugiej stronie telefonu. Cała trójka się zdziwiła.
-Ale przecież on...
-Nie wiem jak wrócił, ale to on zaatakował Clair. -przerwał swojemu bratu, Klaus.
-Gdzie ona teraz jest? -zapytał Elijah.
-Nie mogę się do niej dodzwonić. -odrzekł Niklaus. Rebekah szybko wyjęła swój telefon i zadzwoniła do siostry. Po chwili zrezygnowana spojrzała na brata.
-Nie odbiera. -powiedziała.
-Wracaj do domu. Tam porozmawiamy. -powiedział wampir i się rozłączył. -Idziemy. -dodał. Rodzeństwo wyszło z mieszkania Marcela.
-Mam nadzieję, że nie wpakowała się w jakieś kłopoty. -powiedziała do brata z nadzieją. Oboje wiedzieli, że ta dziewczyna przyciąga do siebie problemy jak magnez. Od zawsze tak było.

Rodzeństwo Mikaelson & Ostatnie słowo, Mikaelson?Where stories live. Discover now