2.17.

429 37 3
                                    

Elijah stał i przyglądał się poczynaniom czarownicy. Minęło kilka dni odkąd tutaj jest i nadal nic nie wiedział. Dlatego poszedł prosić o pomoc Bonnie Bennett.

-Dlaczego miałabym ci pomóc? -zapytała, idąc z nim do salonu.

-Bonnie, minęło już kilka lat. Czas zapomnieć o dawnych sporach. -Powiedział spokojnie Mikaelson.

-Nie jest tak łatwo zapomnieć o tym wszystkim.

-Proszę. -Szepnął, patrząc jej w oczy.

-Zgoda.

Podeszła do stolika i usiadła przy nim po turecku. Na nim już dawno leżała księga zaklęć. Były rozstawione wokół świece. Trzeba było teraz tylko wypowiedzieć zaklęcie.

Elijah stał przed nim i uważnie patrzył na to co się dzieje. Nie miał pojęcia czy ona mu w jakikolwiek sposób pomoże, ale musiał spróbować. Jak się teraz nie uda to będzie szukał dalej. Nie podda się. Już raz pozwolił umrzeć Clair, drugiego razu nie będzie.

-Nie wiem kto zabija czarownice. -Powiedziała Bonnie po kilku minutach.

-Próbuj dalej. -Mruknął i wyszedł z domu. Musiał trochę pomyśleć na świeżym powietrzu. Nie dawały mu spokoju te morderstwa. Prawdopodobnie stał za tym wampir. Tylko dlaczego miałby to robić? Przecież odkąd jego rodzina mieszka w Nowym Orleanie to panuje względny spokój między rasami. Tu musiało chodzić o coś więcej.

Nagle przed sobą ujrzał bardzo znaną mu brunetkę. Był zdziwiony, widząc ją tutaj. Przecież jak wyjeżdżał to była zła na niego. Nie chciała go widzieć. A teraz stoi tu kilka metrów przed nim.

-Katherine. -Szepnął po chwili.

-Jak już chciałeś wyjeżdżać to mogłeś się przynajmniej zapytać czy pojadę z tobą. -Powiedziała z wyrzutem.

-Chciałaś być chroniona. -Przypomniał.

-Bezpieczniej czuję się będąc przy tobie niż z dala. -przyznała cicho. Podeszła do niego powoli, zdając sobie sprawę, że każdy jej ruch był obserwowany przez Pierwotnego, co ją wcale nie peszyło. Wręcz przeciwnie. Była z tego faktu zadowolona. -Sam przyznaj, że czujesz się pewniej gdy jestem tutaj z tobą niż z twoim rodzeństwem. -Szepnęła, gdy już była blisko niego. Położyła swoje dłonie na jego ramionach. Po chwili także poczuła jak Mikaelson obejmuje ją w pasie delikatnie.

-Możliwe. -Mruknął cicho, patrząc jej w oczy.

-Teraz będziesz miał pewność, że nic mi nie grozi.

Elijah uśmiechnął się po czym pocałował ją namiętnie, co ona od razu odwzajemniła. Całowali się tak przez długą chwilę, podczas której zapomnieli o całym świecie. On o zabójstwach czarownic, a ona o tym co będzie musiała zrobić. Kilka tygodni temu dowiedziała się, że ma więcej czasu na wykonanie zadania. Nie wiedziała jeszcze jak to zrobi. Nawet nie myślała o tym. Wolała każdą swoją chwilę poświęcać Elijah'y, bo nie wiedziała ile jej jeszcze zostało do końca jej zadania. To mogło być nawet jutro, ale ona nie chciała by ten czas szybko mijał. Pragnęła by trwał wiecznie.

-Będzie trzeba się gdzieś zatrzymać. Robi się ciemno. -Powiedziała.

-Chodźmy.

Elijah wziął ją na ręce i w wampirzym tempie pobiegł do domu, w którym mieszkał z rodzeństwem gdy byli w Mystic Falls. Po jakimś czasie byli na miejscu. Wszedł do domu i udał się z nią do sypialni nadal trzymając ją w ramionach. Uwolnił ją dopiero wtedy gdy byli w sypialni. Położył ją na łóżko a chwilę później został przez nią przyciągnięty do siebie. Chwilę później znów się całowali, zdejmując przy tym ubrania. Nie zwracali uwagi na to gdzie one lecą. To oni się teraz liczyli i nic poza tym...

~*~

Jak zwykle siedział w barze i pił. To było jego jedyne zajęcie od tamtego pamiętnego dnia. Oczywiście zabijał jeszcze niewinnych ludzi, ale miał to gdzieś. Nic go nie obchodziło. Nic nie miało dla niego najmniejszego znaczenia. On już umarł. Tamtego dnia umarł. Odszedł. I już raczej nie wróci... Tak przynajmniej myślał dopóki nie usłyszał imienia i nazwiska, które było dla niego najważniejsze. Wystarczyło tylko to i trzy inne słowa, które sprawiły, że jego martwe serce na nowo zabiło.

-Jest w ciąży.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Gwizdka + kom = nowy rozdział

Rodzeństwo Mikaelson & Ostatnie słowo, Mikaelson?Where stories live. Discover now