8.

1K 59 5
                                    

Clair leżała w swojej sypialni na łóżku. Nie wychodziła z niej od kilku dni. Z nikim także nie rozmawiała. Chciała zostać sama. Elijah próbował wiele razy z nią porozmawiać, ale za każdym razem go spławiała. Martwił się o nią. Tak jak każdy z nich. Nie wiedzieli co się mogło stać. Każdy na wiele sposobów próbował wyciągnąć z niej co się stało. Lecz z marnym skutkiem. Nawet z Daviną nie chciała rozmawiać.
Tym czasem Clair wciąż myślała o tym co się wydarzyło. Ponownie wróciła do sytuacji z balu...
-Dominic? -zapytała, wciąż niewierząc, że to naprawdę jest on.
-We własnej osobie. -uśmiechnął się, lecz po chwili ten uśmiech zszedł z jego twarzy, widząc minę dziewczyny. Wiedział doskonale, że jest to dla niej trudne. No bo w końcu minęło tysiąc lat, przez które ona była pewna, że on nie żyje.
-Ale przecież ty... -przerwała. Mimo, że minęło tyle czasu, to nadal nie potrafiła przyznać się do tego, że jej najlepszy przyjaciel nie żyje.
-Wiem, ale to jest dość skomplikowane. -westchnął.
-Co może być w tym skomplikowanego?! -zapytała ostro. Była zła i zraniona. Dominic podszedł do niej, lecz ona cofała się.
-Clair...wiem, że cierpiałaś. Ale nie miałem innego wyboru. -powiedział.
-Zawsze jest jakieś inne wyjście. -Warknęła. Wytarła łzy z policzków.
-Przepraszam. -szepnął. Był przygnębiony myśląc, że jego przyjaciółka cierpi. I to przez niego. Clair pokręciła głową zapłakana i odeszła.
Clair wtuliła twarz w poduszkę. Pamięta jak dowiedziała się o jego śmierci. Ten ból, zła, niedowierzanie i...złość. Zabiła wtedy pół miasteczka. Było by więcej ofiar, gdyby wtedy nie powstrzymał jej Elijah. Przez następne lata starała się dowiedzieć kto był odpowiedzialny za śmierć jej przyjaciela. Nie potrafiła pogodzić się z jego śmiercią. Pragnęła zemsty. Lecz z upływem kolejnych lat, przestawała wierzyć, że uda jej się dowiedzieć prawdy. Aż w końcu się poddała. Miała do siebie o to żal. Czuła, że w ten sposób zdradza przyjaciela. A teraz, nagle pojawia się przed nią. Gdyby nigdy nic się nie stało... A stało się. I to wiele...
Nagle do jej pokoju ktoś wszedł. Zdenerwowała się, bo nie lubiła jak ktoś wchodzi bez pukania do jej azylu. Ten ktoś usiadł na brzegu jej łóżka. Clair poczuła czyjąś rękę na plecach. Niechętnie usiadła na łóżku i spojrzała na brata.
-Porozmawiaj ze mną, proszę. -szepnął. Martwił się o siostrę. Nie mógł patrzeć na jej cierpienie.
-Dominic wrócił. -wychrypiała.
-Przecież on nie żyje. -powiedział zszokowany Klaus.
-Na balu się z nim widziałam... -z trudem opowiedziała mu o wszystkim. Co chwilę wycierała policzki z łez. Klaus przytulił ją do siebie. Chciał jej jakoś pomóc, ale nie wiedział jak. Był bezradny. -Myślałam, że nie żyje. A on nagle....
-Ćśś....spokojnie, kochana. -pocałował ją w czoło. Clair westchnęła, zamykając oczy. Czuła się rozdarta. Z jednej strony, była zraniona, a z drugiej się cieszyła. Wiedziała, że musi się z nim spotkać i porozmawiać. Choć bardzo się bała tego....

W mediach macie zdjęcie Dominica 😉
Do zobaczenia za tydzień i życzę miłego tygodnia... 😘

Rodzeństwo Mikaelson & Ostatnie słowo, Mikaelson?Where stories live. Discover now