2.22.

429 39 4
                                    

Klaus chodził po lesie i szukał Mikaela. Musiał się go jak najszybciej pozbyć żeby nie zrobił krzywdy jego bliskim. Nie mówił nikomu o tym gdzie idzie bo chciał to zrobić sam. Nie mógł narażać życia rodzeństwa a wiedział, że poszli by z nim żeby tylko pozbyć się ich ojca.

W końcu go znalazł. Złapał za koszulkę i przycisnął do drzewa z całej siły.

-Wiedziałem, że się jeszcze spotkamy, ale nie sądziłem, że stanie się to tak szybko. -Zadrwił Mikael, śmiejąc się mu prosto w twarz.

-To jest już nasze ostatnie spotkanie. -syknął Klaus po czym rzucił wampirem kilka metrów dalej.

Mikael szybko wstał. Jego twarz zmieniła się na wampirzą. Oczy pociemniały a pod nimi były widoczne czarne żyły. Kły także się wydłużyły. Klaus zrobił to samo tyle, że w jego przypadku oczy były żółte.

Oboje ruszyli na siebie, krzycząc ze wściekłości. Tym razem to młodszy z Pierwotnych dostał, ale szybko przeszedł do dalszego ataku. Mikael bronił się przed nim a potem atakował. Każdy z nich był ubrudzony krwią. Mieli w niektórych miejscach poszarpane ubrania. Jeden chciał pokonać drugiego, ale oboje wiedzieli, że tylko jeden z nich wygra tą walkę.

Nagle Mikael złamał nogę Klausa przez co ten upadł na ziemię. Mikael już miał wbić kołek w jego serce, ale nagle sam poczuł jak ktoś wbija w niego kawałek drewna. Upadł na kolana. Klaus dopiero teraz mógł zobaczyć kto mu pomógł.

-Katherine. -Warknął. Wstał szybko. Wyjął z kieszeni kurtki kołek z białego dębu i wbił go w serce Mikaela. Po chwili odsunął się razem z Katherine by patrzeć jak ciało wampira staje w płomieniach. -Co tutaj robisz? -zapytał po dłuższej chwili.

-Stoję. -Powiedziała z kpiną w głosie.

-Nie drażnij mnie, Katherine. Wiesz jak skończysz gdy zajdziesz mi za skórę. -ostrzegł ją.

-Nic mi nie zrobisz. Elijah ci tego nigdy nie wybaczy. -Powiedziała pewna swego.

Klaus zacisnął pięści ze złości. Doskonale wiedział, że jeśli ją zabije albo jakkolwiek sprawi, że będzie cierpiała to brat mu tego nie wybaczy. A nie chciał zaprzepaścić tylu lat starania się o to wszystko. W końcu byli normalną rodziną. Nie było żadnych spisków przeciw sobie, chęci zabicia tego drugiego. W końcu po tylu latach są razem i żyją w zgodzie.

-Radzę ci uważać. -Warknął po czym znikł. Nie miał zamiaru już przebywać w jej towarzystwie. Gdyby został to źle by się to dla niej skończyło.

~*~

Dominic wszedł do baru. Umówił się tu z Kolem, który już czekał na niego przy stoliku. Podszedł do niego i usiadł obok.

-Jak ona się czuje? -zapytał od razu.

-Jest wściekła, ale także zraniona. -odpowiedział Kol.

-To moja wina. To ja ją zraniłem. -Mruknął z bólem w głosie. -Przeze mnie cierpi.

-Nie ukrywam, że masz rację. -powiedział bez wszelkich skrupułów Mikaelson.

-Muszę coś zrobić żeby mi wybaczyła.

-Życzę powodzenia. Ona tak łatwo nie wybacza.

-Wiem. -Mruknął Dominic. -I właśnie to mnie najbardziej przeraża.

~*~

Clair siedziała na łóżku gdy do jej pokoju wszedł Klaus. Nie spodziewała się go tutaj. Szczególnie po ostatnich wydarzeniach, które miały miejsce.

-Clair, możemy porozmawiać? -zapytał gdy usiadł obok niej na łóżku.

-Mamy o czym? -odpowiedziała pytaniem na pytanie. Klaus czuł, że tak będzie, ale musiał zrobić coś by mu wybaczyła. Przecież byli rodzeństwem.

-Przepraszam. -Powiedział szczerze. -Chciałem powiedzieć ci prawdę od samego początku, ale gdy wiedziałem jak cierpisz, to postanowiłem nic ci nie mówić. Ta prawda jeszcze bardziej by cię zraniła.

Clair westchnęła ciężko. Z jednej strony wiedziała, że mówi prawdę. Że ma rację. Ale z drugiej czuła się oszukana przez najbliższe jej osoby.

-Rozumiem, Nik. -odezwała się w końcu. -Chciałeś mnie chronić... Ale kiedy w końcu zrozumiesz, że nie ochronisz mnie przed każdym złem tego świata?

-Zrobię to. -Powiedział pewnie.

-Nikt nie jest niezniszczalny. Każdy kiedyś umrze. Nawet my.

-Będziesz żyła jeszcze bardzo długo. -zapewniał ją.

-Przed śmiercią nie ma ucieczki...

Gwizdka + kom = nowy rozdział

Rodzeństwo Mikaelson & Ostatnie słowo, Mikaelson?Where stories live. Discover now