Rozdział 2: Nieznajomy Podróżnik

602 85 280
                                    



— Cassily? Słyszysz mnie?

Otworzyła oczy i zaraz je zmrużyła, czując, że ktoś oślepiał ją bardzo intensywnym światłem. Otarła twarz. To wcale nie żółte ślepia raziły ją swoim blaskiem, a wschodzące nad górami grampiańskimi słońce.

Nie wiedziała, co się działo. Chwilę wcześniej leżała przerażona pośród drzew, czekając na śmierć, a teraz była w zupełnie innym miejscu? Zawiał wiatr i poczuła chłód na całym ciele. Była przemoczona od potu, a czarne pasma kleiły się do jej twarzy. Objęła dłońmi ramiona, bo na sobie miała tylko cienką koszulę nocną, którą włożyła do snu poprzedniego wieczoru.

Podnosząc się na łokciach, odgarnęła kosmyki drżącą ręką i ujrzała twarz taty. Był prawdziwie przerażony i zdenerwowany jednocześnie. Spojrzeniem szybko ogarnęła okolicę – nie znajdowała się wcale w swoim łóżku. Nie była nawet w domu. Leżała na spróchniałym pomoście, przy rzece niedaleko Eyebright View.

Chłód szybko zaczął przeradzać się w uczucie lodowatego zimna, a Cass wciąż nie mogła dojść do ładu z tym, co się właściwie stało. Zrozumiała, jak musiała czuć się jej mama, gdy w jednej sekundzie wszystko straciło sens przez chorobę umysłową. Cass nie miała żadnego wytłumaczenia, dlaczego nie obudziła się w swoim łóżku, w którym przecież zasnęła. Oczami wyobraźni wciąż widziała las i swoją ucieczkę. No i cienistego potwora.

— Co ty wyprawiasz, Cassily? — zapytał tata, starając się uspokoić głos.

Dziewczyna nieprzerwanie lustrowała okolicę. Woda błyszczała, niczym złote lustro, gdy promienie porannego słońca muskały powierzchnię rzeki. Nurt był tak spokojny, że zarazem zdradliwy. Wzdrygnęła się na myśl, że znajdowała się tak blisko zbiornika wodnego.

— Mogłaś wpaść do rzeki — mamrotał. — Mogło ci się coś stać, a nikogo nie byłoby tym razem w pobliżu!

Wzdrygnęła się , bo zwykle nie słyszała, by krzyczał.

— Nie pamiętasz już, jak to skończyło się ostatnim razem? — napomknął. — Wiem, że szukasz przygód i pakujesz się w kłopoty, ale to nie jest zabawa!

Cass była na tyle zszokowana, że słowa ojca wpadały przez jedno ucho, a wychodziły drugim, nie pozostawiając po sobie nic po drodze.

— Słuchasz mnie? — Potrząsnął jej kościstym ramieniem, nie widząc żadnej reakcji.

— Słucham — odparła powoli. — Nie mam pojęcia, co tutaj robię, tato...


⋅∙∘☽☣☾∘⋅⋅


Gdy już otrząsnęła się i wróciła do środka, czuła się obco. Jakby nie do końca pasowała w tym domu i w swoim pokoju – jakby coś się zmieniło. Chciała jedynie zaszyć się pod kołdrą i nie wychylać spod niej nosa.

Scena z mamą i rozmowa o medalionie nie była pierwszą. Cass śniła o tym już wcześniej, ale tym razem wszystko wywróciło się do góry nogami. Cienisty kształt chciał ją zaatakować... Zwykle mijał Cass bez słowa, jakby nie istniała. Tym razem została zauważona i uznana za zagrożenie. Starała się samodzielnie zinterpretować ten sen, otulając się ciaśniej pierzyną. Przez to wszystko znów zaczęła kwestionować swoje zdrowie psychiczne. Co skłoniło jej ciało, by opuścić nie tyle łóżko, ile pokój, a potem dom? Jak można było tego dokonać, nie zwracając niczyjej uwagi? Nigdy przedtem nie miała problemu z lunatykowaniem. Mało brakowało, a naprawdę mogłaby wpaść do rzeki i skończyłoby się to tragedią.

Bezdomna [ Trylogia Światłocienia ] TOM 1 ✓Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu